Jaka powinna być idealna książka na wakacje? Przede wszystkim powinna być napisana lekko, tak żeby nie trzeba było w czytanie jej angażować całej swojej uwagi . W końcu rozgadani współplażowicze czy pełni entuzjazmu współpasażerowie, co chwila będą odciągać nasz wzrok od kartek. Poza tym powinna być oczywiście ciekawa, trzymająca w napięciu i angażująca, tak, żeby do tych kartek chciało nam się jeszcze wrócić. No i ostatecznie nie powinna być zbyt gruba, nikt przecież nie chce płacić za nadbagaż z powodu lektury. Wszystkie te wymogi (a i jeszcze wiele innych) spełnia nietuzinkowa książka o nietuzinkowych ludziach w nietuzinkowym mieście – Barszalona. Jak zastrzegają wydawcy, nie jest to bynajmniej przewodnik po jednym z najbardziej atrakcyjnych turystycznie miast w Europie, nie jest to także cukierkowa powieść z ognistą Hiszpanią w tle, a już tym bardziej nie jest to powiastka z morałem. Można powiedzieć, że wręcz przeciwnie – jest to literatura wprost niemoralna i gorsząca. Czy da się jakoś bardziej zareklamować książkę? Główną bohaterką Barszalonej jest Matylda, Polka od niedawna mieszkająca w Barcelonie. Jednak jeśli wyobrażacie sobie, że z jej okna widać lazurowe morze i palmy, to jesteście w błędzie. Matylda, trochę z wyboru, ale też trochę z powodu sytuacji finansowej (Hiszpania nie jest rajem dla szukających pracy), mieszka w Ravalu, jednej z biedniejszych dzielnic stolicy Katalonii. Każde większe miasto ma taki swój Raval, w przypadku Warszawy jest to na przykład Praga (oczywiście za czasów swojej świetności), w przypadku Łodzi – Bałuty. Jeśli byliście tam kiedykolwiek, to wiecie, o co chodzi. Barceloński Raval jest tym bardziej specyficznym miejscem, że jest to dzielnica biedy na skalę międzynarodową. Oznacza to, że mieszają się tam prądy kulturowe praktycznie z całego świata, ulice są strefami wpływów poszczególnych grup - od Rumunów po Pakistańczyków, z praktycznie całą Afryką po drodze. W kamienicy Matyldy mieszczą się dwa domy publiczne, a jej sąsiadami są prostytutki i dilerzy narkotyków. Jak sama bohaterka podkreśla – Raval to część Barcelony brzydkiej, samotnej, z widokiem na rynsztok. I takie w sumie jest tam też życie. Matylda ma mnóstwo znajomych, codziennie wychodzi z nimi do barów i na niekończące się imprezy, ale w rzeczywistości jest samotna i zagubiona. Brodzi wśród dramatów innych ludzi, chyba chcąc zapomnieć o własnym. Być może ta wieczna tułaczka z jednego obrzydliwego mieszkania do drugiego, to jakiś sposób na poszukiwanie swojego miejsca na ziemi? Dróg do szczęście w końcu jest wiele i nie każda jest idealnie prosta.
Źródło: WL
Wypadałoby dodać także kilka słów o autorce tego dzieła. Barszaloną Aga Sarzyńska dopiero debiutuje w świecie literatury. Szczerze mówiąc, skoro tak wygląda debiut, to ja osobiście jestem ciekawa jej dalszych poczynań. Świat oglądany oczami autorki nie jest łatwy, prosty i przyjemny, ale właśnie dzięki temu jest tak ciekawy. Dzięki niej odwiedzamy miejsca, do których pewnie sami nie mielibyśmy odwagi bądź ochoty zajrzeć, poznajemy ludzi, których nie chcielibyśmy spotkać twarzą w twarz na ulicy i doświadczamy emocji, które na całe szczęście znikają, gdy tylko odkładamy książkę. Barszalona to dobra wróżba na przyszłość, a skoro sama autorka mieszkała już w Kenii, Tajlandii, Wietnamie i Indiach, to możemy liczyć, że zabierze nas w jeszcze niejedną szaloną podróż. Barcelona to magiczne miasto nie tylko dla turystów, ale też dla fanów literatury. W końcu to ona była inspiracją dla takich twórców jak Carlos Ruiz Zafon, Ildefonso Falcones czy Eduardo Mendoza. Na literackiej mapie stolicy Katalonii nareszcie mamy porządny polski akcent, którego nie wypada pominąć w czasie wakacyjnych podróży.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj