Młody, obiecujący zawodnik MMA Tomek (Józef Pawłowski) zostaje zdyskwalifikowany po walce o mistrzostwo, co kończy jego karierę. Po tym wydarzeniu chłopak postanawia zerwać wszelkie kontakty ze swoim sportowym środowiskiem. Wyprowadza się do małego miasteczka, gdzie zostaje szefem ochrony jednego z lokalnych klubów. Śmierć brata powoduje, że wraca do rodzinnej miejscowości i przejmuje prowadzenie klubu nocnego pod wdzięczną nazwą Ring. Pomaga mu w tym jego była miłość (Zofia Domalik). Szybko wychodzi na jaw, że klubem, jak i całą kamienicą, interesuje się mafia, która chce za wszelką cenę przejąć budynek ze względu na intratny grunt. Rozpoczyna się nierówna walka o spokój lokalnej społeczności. Bartkowiak to produkcja wyreżyserowana przez Daniela Markowicza. Jest ona uznawana za jego debiut, choć Markowicz współreżyserował wraz z Michałem Otłowiczem Diablo. Wyścig o wszystko. Jest to jednak pierwszy film, który zrobił sam. Niestety, nie jest to lepsza produkcja od tej poprzedniej. Ma mnóstwo dziur w scenariuszu, a sama historia jest strasznie naciągana. Widać też, że Netflix nie był szczodry, więc całość wygląda raczej niskobudżetowo. Da się to odczuć już na samym początku filmu. Finał wielkiej gali MMA, a walka o pas mistrzowski rozgrywa się w jakiejś małej salce bankietowej, z garstką osób na widowni. W żadnym momencie sceny widz nie czuje, że ogląda najważniejsze starcie roku czy nawet dekady. Nie towarzyszy temu żadna atmosfera podniosłości. Nawet nie widać, by społeczeństwo, pomijając ludzi zebranych wokół ringu, jakoś jej istnienie odnotowało. Nie widzimy fanów siedzących przed telewizorami czy zaczepiających zawodników po walce. Mało tego, nawet w późniejszych scenach, gdy tytułowy Bartkowiak przenosi się na wieś, nikt go nie poznaje. Gdzieś dopiero w połowie filmu pada zdanie od szefa mafii, że nie mogą tego chłopaka odstrzelić jak psa, bo przecież zna go cała Polska. Do momentu wygłoszenia tego zdania byłem przekonany, że nasz bohater jest jakimś anonimowym gościem, którego kariera w MMA zakończyła się na początku drogi. Nic w tym filmie nie wskazuje na to, że jest to zawodnik o dorobku i rozpoznawalności Mameda Chalidowa, którego znają nawet ludzie nieinteresujący się tym sportem. Do tego sama intryga kryminalna w tym filmie jest tak niedorzeczna, że gdy szef mafii grany przez Bartłomieja Topę w końcu go przed nami odkrywa, parskamy śmiechem. Widać, że autor scenariusza inspirował się filmem Rowdy Herringtona z 1989 roku, czyli Wykidajło z Patrickiem Swayzem. Tyle że tam była przynajmniej ciekawa, spójna opowieść, której tu brakuje. Władowanie do jednego worka zawodnika MMA, mafii i służb specjalnych to za wiele jak na taką prostą historię. Jedyne, za co można Bartkowiaka pochwalić, to fakt, że Józek Pawłowski został świetnie do tej roli przygotowany. Widać, że miał na to czas i odpowiednich ludzi, którzy go szkolili. Walki nie są chaotycznie cięte, by aktor mógł być zastąpiony przez dublera. Widać, że to on stoi na ringu czy wymierza ciosy przeciwnikom na mieście. Udało mu się nawet wyrobić w tych ruchach pewną naturalność. Zwłaszcza przy wyprowadzaniu kopniaka z biodra. Szkoda, że jego bohater nie ma trochę więcej charyzmy, którą mógłby zdobyć zainteresowanie widzów. Niestety, Tomek jest tak napisany, że jego los jest nam zupełnie obojętny. Ten bohater jest jakby wyprany z emocji, co nie działa na jego korzyść.
materiały prasowe
Fajnie też wypada postać byłego trenera granego przez Szymona Bobrowskiego. Ma kilka zabawnych momentów. Myślę, że można byłoby wyciągnąć z tego więcej, gdyby scenarzysta nie zrobił z niego załamanego życiem alkoholika, który jest w stanie przezwyciężyć swój problem i pomoc podopiecznemu, by za chwilę znów zajrzeć do kieliszka. Podobnie zresztą jest z szefem mafii granym przez Bartłomieja Topę. Ta postać miała wielki potencjał, ale została sprowadzona do poziomu groteski. Widać, że aktor starał się wyciągnąć, ile się da ze scenariusza, by trochę ulepszyć swojego bohatera i dodać mu pewnej głębi. Jednak za dużego pola do manewru niestety nie dostał. Bartkowiak to kolejne, po Erotica 2022, filmowe rozczarowanie od tego amerykańskiego giganta streamingowego. Mam nadzieje, że Hiacynt Piotra Domalewskiego odwróci ten smutny trend.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj