Cykl wydawniczy głównych serii z Batmanem jest na naszym rynku regularny, ale też nieco zawiły – biorąc do ręki nowy album, nigdy nie jestem pewien, czy będę czytać o wydarzeniach wcześniejszych, czy późniejszych niż te z pokrewnych serii. Na pewno oba najważniejsze runy za chwilę się zbiegną i otrzymamy dwa albumy zatytułowane Stan Strachu, w których głównym złoczyńcą będzie Scarecrow. Na razie jednak mamy okres przejściowy między Wojną Jokera a eventem z Jonathanem Cranem, a także ciekawą sytuację Bruce’a Wayne’a, który pozbawiony większości majątku i rezydencji musi zamieszkać… wśród ludzi. Stąd też tytuł niniejszego tomu – Nowe sąsiedztwo. No właśnie, jak to jest być sąsiadem bądź sąsiadką prowadzącego podwójne życie bohatera? Stosunki towarzyskie nigdy nie były mocną stroną Bruce’a Wayne’a, co twórcy potrafią szybko wyeksponować. A żeby dolać oliwy do ognia, dokładają jeszcze zniknięcie i niestety śmierć sąsiadki, która okazuje się córką jednego z najpotężniejszych ludzi w Gotham, imponującego swą posturą Rolanda Wortha. Podejrzenie pada na Batmana i pośrednio również na Bruce’a Wayne'a, który ma nagle do czynienia z ojcem przepełnionym żądzą zemsty. To tak naprawdę jeden z wątków historii stworzonej przez Mariko Tamaki, której nazwisko już wcześniej pojawiało się na okładkach wydanych u nas superbohaterskich komiksów. Polscy czytelnicy znają tę autorkę również z obyczajowych komiksów wydanych przez Kulturę Gniewu. I tę warstwę obyczajową czuć w scenariuszu Tamiki dużo bardziej niż w dziełach poprzednich autorów opowieści o Człowieku Nietoperzu. Choć myliłby się ten, kto sądzi, że skoro za sterami Detective Comics zasiadła kobieta, to w historii brakuje akcji. Wręcz przeciwnie. Najważniejsze, że kompozycja działa tu jako całość i nowa odsłona cyklu autentycznie intryguje, ma dobre stopniowanie napięcia, ale też nie traci z oczu problemów zwykłych bohaterów, choć w zamian ci niezwykli (jak główny i zarazem niepozorny złoczyńca) potrafią być zbudowani z wielu ciekawych niuansów. A przy tym Nowe sąsiedztwo jest też – co pozytywnie zaskakuje – całkiem klimatyczną opowieścią grozy. Tamaki zgrabnie połączyła różne gatunkowe odcienie w swej opowieści o Batmanie. Wyszła jej interesująca i świeża historia. A przecież w ostatnich latach bywało z tym bardzo różnie.
Źródło: Egmont
Batman w tej historii nie działa samotnie, choć tym razem tracimy z horyzontu (z małymi wyjątkami) jego nietoperzową rodzinę. Natomiast drugą, ważną bohaterką tego tomu jest Huntress – rysowana inaczej niż dotychczas, jakby bardziej delikatna, z wypisaną na twarzy wrażliwością, a nie bezwzględnością. Jedna z historii jest poświęcona całkowicie jej osobie oraz śledztwu w sprawie innej kobiecej ofiary. I dobrze się stało, że na motyw zaginięć i morderstw popełnionych w Gotham możemy spojrzeć nie tylko z perspektywy Batmana. W komiksie mamy też gościnny, wybuchowy występ Pingwina (jakby w opozycji do przemykającego w cieniu głównego złoczyńcy). I to też jest bardzo ciekawie zarysowany wątek działający na zasadzie przeciwieństw – ekstrawagancja kontra dyskrecja. Gdzieś w tle mamy jeszcze perypetie burmistrza Nakano, który chciałby uczynić Gotham bezpiecznym miejscem, ale realizacja tej idei nieustannie napotyka się na przeszkody. A na dokładkę dostajemy nową postać – dziennikarkę Deb Donovan, która wreszcie nie jest kobietą myślącą głównie o romansie z tajemniczym (aktualnie byłym) miliarderem, Brucem Waynem.
Nowy rozdział w życiu Batmana Tamaki umieściła udanie w bardziej uwspółcześnionym kontekście. Z pewnych przestarzałych wątków zrezygnowała, innym zaś poświęciła więcej uwagi. Na pewno na niektóre rzeczy w tej historii można narzekać. Znajdą się czytelnicy, dla których główny złoczyńca będzie nijaki, a Roland Worth przerysowany. Mamy tu jednak przykład budowania opowieści na kontrastach, a ta nijakość i dyskretność złola jest bardzo dobrze wytłumaczona w epilogu komiksu. No i mamy jeszcze rysunki Dana Mory – nowoczesne, dynamiczne i wyraziste, w których widać wpływy Grega Capullo, choć i tak najbardziej w pamięci zostaje Huntress w wykonaniu Claytona Henry’ego. Nowe sąsiedztwo fabularnie nie jest jakąś przełomową historią, ale czuć w niej potrzebę łamania zastanego od lat status quo. To po prostu dobra historia, która powinna się spodobać fanom Batmana dzięki wszystkim opisanym powyżej aspektom.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj