Praktycznie nie ma miesiąca, żeby w komiksowej ofercie nie pojawił się jakiś tytuł z Batmanem. Klasyki wychodzą w parach z nowymi komiksami, a te ostatnie mają zapewne ambicje, żeby w przyszłości również stać się klasykami. Co wcale nie jest prostym zadaniem.
Drugi tom Batman. Detective Comics ze scenariuszem
Mariko Tamaki to rodzaj sprawdzianu dla tej artystki. Czy ten wcześniejszy, pełen ciekawych pomysłów fabularnych tytuł był tylko parą w gwizdek? Cóż, prawda leży gdzieś pośrodku. W tej drugiej odsłonie wciąż czuć sporo świeżości i kobiecego spojrzenia na nieustannie rozwijającą się historię Batmana i jego miasta. Pamiętajmy jednak, że fabuły poszczególnych serii muszą być ze sobą zgrane i dlatego niniejszy zbiór jest powiązany z ważnym eventem, a nawet nosi taki sam tytuł, jak równoległe zbiorcze wydanie głównego runu z Batmanem –
Stan Strachu.
Tym eventem zakończył swoją pracę nad głównym runem rozchwytywany ostatnio scenarzysta,
James Tynion IV. Jego cykl – może z wyjątkiem
Wojny Jokera – to bardzo dobra opowieść o Człowieku Nietoperzu z finałową rozgrywką właśnie w
Stanie Strachu, kiedy to Batman musi zmierzyć się z Jonathanem Cranem (ale nie tylko). Z kolei w albumie z serii
Detective Comics mamy jeszcze innych, nowych przeciwników na scenie Gotham – brutalnego przedsiębiorcę Wortha oraz (jak wyszło na jaw w poprzednim tomie) Hue Vile’a, teoretycznie wyeliminowanego, ale wciąż odpowiedzialnego za rozprzestrzeniającą się w mieście paskudną zarazę, z odstręczającymi, małymi stworami w roli zarodników. Kiedy to coś wniknie w ciało ofiary, przejmuje nad nią kontrolę i odtąd posłuszna jest ona woli Vile’a. Jak widać na ekspresyjnej grafice z okładki, również Batman jest w stanie bezpośredniego zagrożenia. Co się wydarzy, kiedy główny bohater przestanie nad sobą panować?
W drugim tomie opowieści o Człowieku Nietoperzu ze scenariuszem Mariko Tamaki dzieje się tak wiele, że szybko znika nieco luźniejszy, bliski zwykłej rzeczywistości klimat z pierwszego tomu. Tam cieszyliśmy się perypetiami Bruce'a Wayne'a w nowym miejscu zamieszkania, a tutaj nieustannie musimy kibicować Batmanowi, bo tyle ma roboty. Widzimy też dość często w akcji burmistrza Nakano, rzadziej żołnierzy Magistratu z ich śliskim szefem PIPI. Co ważne, Tamaki pamięta o kobietach w opowieści o Batmanie i dlatego znowu mamy występy Huntress. Dzięki temu w ogóle nie czujemy nieobecności Catwoman – zresztą jej i Batmana problemy w związku z pewności zaczęły nudzić, jeśli nie irytować czytelników. A Huntress to charakterna bohaterka traktująca złoczyńców w stylu Punishera, jednocześnie walcząca z wewnętrznymi demonami – ma to też znaczenie dla fabuły.
Większą część tomu zajmuje historia z pleniąca się zarazą, a więc osobna w stosunku do tej, z którą mieliśmy do czynienia w głównym runie z Batmanem. Zawsze rodzi to pytania, jak taki natłok wydarzeń wpływa na bohatera i czy czasem scenarzyści nie przesadzają w zsyłaniu na Gotham kolejnych plag. Cóż, tak to właśnie działa w Uniwersum DC – Batman to człowiek o nadludzkich możliwościach i kropka. Ten album ogląda się z wielką przyjemnością dzięki dynamicznej, wyrazistej kresce Dana Mory. Dla kontrastu są tu świetne graficzne przerywniki w stylu retro, kiedy do akcji wkracza rysownik David Lapham. W wielu momentach lepiej się ogląda, niż czyta ten tom, a główny zarzut wobec fabuły jest jeden – znowu przeważa akcja, znowu w nadmiarze mamy zestawy efektownych scen. I dlatego z tęsknotą wspominamy, jak fajny miał scenariusz poprzedni tom
Batmana. Detective Comics.
Na szczęście pod koniec robi się ciekawiej. Rozpoczynamy nowy wątek, który został już zaznaczony pod koniec
Stanu Strachu z głównego runu Batmana. Chodzi o budowę nowej wersji Azylu Arkham, tym razem w postaci Wieży Arkham, czyli miejsca, w którym na poważnie będzie się walczyć z traumami dotykającymi mieszkańców Gotham. O tym, że nie będzie to wcale proste, przekonują ostatnie zeszyty niniejszego tomu. Aby wzmocnić narrację i uwidocznić złe przeczucia niektórych bohaterów związane z budową tej budowli, akcja wraca na chwilę do przeszłości, w której dołożony jest kolejny, intrygujący kamyk do życiorysu młodego Bruce'a i jego ojca. To ten ostatni powiedział synowi, że ratuje każdego, kto w danej chwili potrzebuje pomocy, niezależnie od tego, kim jest – i to właśnie staje się mottem, ale z czasem i przekleństwem Batmana. Bohater stoi na straży miasta, kierując się żelaznymi zasadami, co nie zawsze wychodzi ani jemu, ani miastu na dobre Cóż, taki jest jego urok – musi znaleźć się powód, żeby zawsze miał pełne ręce roboty, tak jak ma to miejsce w najnowszym tomie serii
Batman. Detective Comics.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h