Drugi tom Batman. Detective Comics ze scenariuszem Mariko Tamaki to rodzaj sprawdzianu dla tej artystki. Czy ten wcześniejszy, pełen ciekawych pomysłów fabularnych tytuł był tylko parą w gwizdek? Cóż, prawda leży gdzieś pośrodku. W tej drugiej odsłonie wciąż czuć sporo świeżości i kobiecego spojrzenia na nieustannie rozwijającą się historię Batmana i jego miasta. Pamiętajmy jednak, że fabuły poszczególnych serii muszą być ze sobą zgrane i dlatego niniejszy zbiór jest powiązany z ważnym eventem, a nawet nosi taki sam tytuł, jak równoległe zbiorcze wydanie głównego runu z Batmanem – Stan Strachu. Tym eventem zakończył swoją pracę nad głównym runem rozchwytywany ostatnio scenarzysta, James Tynion IV. Jego cykl – może z wyjątkiem Wojny Jokera – to bardzo dobra opowieść o Człowieku Nietoperzu z finałową rozgrywką właśnie w Stanie Strachu, kiedy to Batman musi zmierzyć się z Jonathanem Cranem (ale nie tylko). Z kolei w albumie z serii Detective Comics mamy jeszcze innych, nowych przeciwników na scenie Gotham – brutalnego przedsiębiorcę Wortha oraz (jak wyszło na jaw w poprzednim tomie) Hue Vile’a, teoretycznie wyeliminowanego, ale wciąż odpowiedzialnego za rozprzestrzeniającą się w mieście paskudną zarazę, z odstręczającymi, małymi stworami w roli zarodników. Kiedy to coś wniknie w ciało ofiary, przejmuje nad nią kontrolę i odtąd posłuszna jest ona woli Vile’a. Jak widać na ekspresyjnej grafice z okładki, również Batman jest w stanie bezpośredniego zagrożenia. Co się wydarzy, kiedy główny bohater przestanie nad sobą panować? W drugim tomie opowieści o Człowieku Nietoperzu ze scenariuszem Mariko Tamaki dzieje się tak wiele, że szybko znika nieco luźniejszy, bliski zwykłej rzeczywistości klimat z pierwszego tomu. Tam cieszyliśmy się perypetiami Bruce'a Wayne'a w nowym miejscu zamieszkania, a tutaj nieustannie musimy kibicować Batmanowi, bo tyle ma roboty. Widzimy też dość często w akcji burmistrza Nakano, rzadziej żołnierzy Magistratu z ich śliskim szefem PIPI. Co ważne, Tamaki pamięta o kobietach w opowieści o Batmanie i dlatego znowu mamy występy Huntress. Dzięki temu w ogóle nie czujemy nieobecności Catwoman – zresztą jej i Batmana problemy w związku z pewności zaczęły nudzić, jeśli nie irytować czytelników. A Huntress to charakterna bohaterka traktująca złoczyńców w stylu Punishera, jednocześnie walcząca z wewnętrznymi demonami – ma to też znaczenie dla fabuły.
Źródło: Egmont
Większą część tomu zajmuje historia z pleniąca się zarazą, a więc osobna w stosunku do tej, z którą mieliśmy do czynienia w głównym runie z Batmanem. Zawsze rodzi to pytania, jak taki natłok wydarzeń wpływa na bohatera i czy czasem scenarzyści nie przesadzają w zsyłaniu na Gotham kolejnych plag. Cóż, tak to właśnie działa w Uniwersum DC – Batman to człowiek o nadludzkich możliwościach i kropka. Ten album ogląda się z wielką przyjemnością dzięki dynamicznej, wyrazistej kresce Dana Mory. Dla kontrastu są tu świetne graficzne przerywniki w stylu retro, kiedy do akcji wkracza rysownik David Lapham. W wielu momentach lepiej się ogląda, niż czyta ten tom, a główny zarzut wobec fabuły jest jeden – znowu przeważa akcja, znowu w nadmiarze mamy zestawy efektownych scen. I dlatego z tęsknotą wspominamy, jak fajny miał scenariusz poprzedni tom Batmana. Detective Comics.
Na szczęście pod koniec robi się ciekawiej. Rozpoczynamy nowy wątek, który został już zaznaczony pod koniec Stanu Strachu z głównego runu Batmana. Chodzi o budowę nowej wersji Azylu Arkham, tym razem w postaci Wieży Arkham, czyli miejsca, w którym na poważnie będzie się walczyć z traumami dotykającymi mieszkańców Gotham. O tym, że nie będzie to wcale proste, przekonują ostatnie zeszyty niniejszego tomu. Aby wzmocnić narrację i uwidocznić złe przeczucia niektórych bohaterów związane z budową tej budowli, akcja wraca na chwilę do przeszłości, w której dołożony jest kolejny, intrygujący kamyk do życiorysu młodego Bruce'a i jego ojca. To ten ostatni powiedział synowi, że ratuje każdego, kto w danej chwili potrzebuje pomocy, niezależnie od tego, kim jest – i to właśnie staje się mottem, ale z czasem i przekleństwem Batmana. Bohater stoi na straży miasta, kierując się żelaznymi zasadami, co nie zawsze wychodzi ani jemu, ani miastu na dobre Cóż, taki jest jego urok – musi znaleźć się powód, żeby zawsze miał pełne ręce roboty, tak jak ma to miejsce w najnowszym tomie serii Batman. Detective Comics.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj