Batman. Rok zerowy. Tajemnicze miasto to prawdopodobnie najtrudniejsza rzecz, przed jaką stanął Snyder. Podejmowanie się restartu całej serii to nie lada wyzwanie. Ale zabranie się za origin chyba najpopularniejszego z superbohaterów to jak strzelenie sobie samobója. Wiadomo, że jedyną i niezaprzeczalną od dawna kultową genezą Batmana jest "Rok Pierwszy", komiks Franka Millera wydany w 1987 roku. Zresztą, czytając tomy z serii The New 52 równie dobrze można było odnosić się do znanych historii. Ostatecznie jednak Scott Snyder postanowił definitywnie odciąć się od starego kanonu, tworząc nową, swoją własną genezę Batmana.

Tom 4 to dopiero połowa historii z serii "Rok zerowy", którego kontynuację zobaczymy w "Mrocznym mieście" – co oznacza, że origin Batmana będzie dłuższy i bardziej skomplikowany. I tak rzeczywiście jest. Wystarczy porównać kluczowy moment, który pojawia się także w komiksie Millera, czyli podjęcie decyzji o przebieraniu się za nietoperza (o czym wspomnę za chwilkę) – w książce z 1987 roku ma to miejsce na 22 stronie. U Snydera - na 74. W międzyczasie poznajemy Red Hooda, pierwszego antagonistę Mrocznego Rycerza. Dowiadujemy się także znacznie więcej o przemianie Bruce’a Wayne’a w Batmana – widzimy testy sprzętów, a droga do ubrania maski jest o wiele dłuższa niż w przypadku "Roku pierwszego". Sam Snyder pisał zresztą przy tworzeniu pierwszego zeszytu z tej serii, że chce, by Rok zerowy był zaprzeczeniem wersji Millera: Nasza opowieść jest olbrzymią, gigantyczną, wstrząsającą miastem w posadach przygodą pełną akcji i elementów science fiction! Nie znaczy to jednak, że będzie mniej znacząca lub prezentowane zdarzenia nie wpłyną na świat Batmana w równie wielkim stopniu co "Rok pierwszy". Wręcz przeciwnie. Snyder tym bardziej odchodzi od kultowej genezy Batmana, bo idzie jeszcze krok do tyłu, pokazując, co działo się z Bruce'em, zanim ten wrócił do Gotham. To kilka krótkich historyjek, jednak idealnie komponujących się z całością 4 tomu. Mam nadzieję, że zobaczymy ich jeszcze więcej w 2 części "Roku zerowego".

[image-browser playlist="580517" suggest=""]

Jeśli chodzi o samą fabułę, to Snyder w poprzednich tomach zdążył mnie przyzwyczaić do odrobinę lepszych historii. Czyta się to nadal bardzo dobrze, jednak czasem czułem się, jakbym śledził historię dla dzieci, a nie genezę Mrocznego Rycerza. To może też być wina samego stylu komiksu, ale w tej dziedzinie o wiele bardziej chwalę Millera. A szkoda, bo ze Snydera równie wybitny storyteller co z jego starszego kolegi po fachu. Już w "Trybunale sów" scenarzysta umiejętnie wyskakiwał w przyszłość, zaskakując jakimś elementem, po czym wracał do wcześniejszego momentu, każąc czytelnikom umierać z ciekawości. Podobnie robi to w Tajemniczym mieście, tym razem otwierając historię zniszczonym Gotham i Batmanem przemierzającym zarośnięte pnączami ulice jak w jakiejś powieści z cyklu post-apo. Do tego Snyder opowiada miejscami nawet trzy historie na raz, więc czytanie "Roku zerowego" to na pewno nie jest zajęcie, w czasie którego możemy robić inne rzeczy. Szczególnie że może nam uciec coś tak wyśmienitego jak hołd złożony historii Franka Millera w postaci dosłownie jednego kadru, który jest praktycznie żywcem wyjęty z "Roku pierwszego". Choć i odniesień do Zabójczego żartu nie brakuje.

To, co zachwyca, a zarazem irytuje, to oprawa graficzna. Jestem pod wielkim wrażeniem rysunków Grega Capullo, są naprawdę wyśmienite. Ze scenariuszów dołączonych do tomu możemy się także dowiedzieć, że Snyder daje rysownikowi naprawdę mnóstwo wolności w interpretowaniu nowych bohaterów i wydarzeń, co daje poczucie, że nową wersję Batmana tworzy dwójka nieskrępowanych artystycznymi więzami twórców. Tę wolność widać jeszcze bardziej po kolorach 4 tomu, za które odpowiedzialny jest jak zwykle FCO Plascencia – Tajemnicze miasto jest pełne żółci, fioletu, czerwieni i jaskrawych odcieni. Nowy tom o Batmanie jest po prostu kolorowy! To ogromne zaskoczenie, szczególnie że poprzednie historie były mroczne zarówno pod względem wizualnym, jak i treści. Tym razem historia jest odrobinę wygładzona, za to sfera obrazkowa to zdecydowana różnica. Słyszałem głosy zachwytu, jeśli chodzi o taki zabieg, mnie jednak nie do końca to przekonuje, nie w takim stopniu. Choć dzięki temu nie sposób odmówić komiksowi oryginalności.

[image-browser playlist="580518" suggest=""]

Batman w wersji Nowe DC Comics to seria fantastycznych historii. Nazywając więc Rok zerowy. Tajemnicze miasto częścią najsłabszą ze wszystkich, niespecjalnie umniejszam zasługi ekipy pracującej nad tym tomem. To naprawdę dobry komiks, miejscami odrobinę banalny, a już na pewno zbyt kolorowy (to przecież Batman!), ale na razie jestem usatysfakcjonowany nową genezą Mrocznego Rycerza. Pierwszego z kultowych antagonistów już poznaliśmy, w drugiej części dowiemy się odrobinę więcej o Człowieku Zagadce. Ja nie mogę się doczekać.

Zobacz również: Grupa SWAT w szpitalu jako superbohaterowie

Aha, trochę szkoda, że do zbiorczego tomu nie dodano "Batman" #0, który to zeszyt ukazał się na długo przez wydaniami "Roku zerowego", a którego karty mogłyby świetnie wpasować się w historię z pierwszego tomu. Za to odejmuję pół gwiazdki.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj