Sędziego Dredda, czyli dzielnego stróża prawa z posępnej metropolii z przyszłości (Mega-City One), należy uznać za najbardziej znaną i ikoniczną komiksową postać z Wielkiej Brytanii. Niezmordowany śledczy został powołany do życia przez Johna Wagnera i Carlosa Ezquerrę na łamach kultowego magazynu 2000 AD. Było wiadomo, iż prędzej czy później dojdzie do spotkania Dredda z Człowiekiem Nietoperzem, czyli etatowym bohaterem wydawnictwa DC Comics. Mamy tu bowiem do czynienia z nieprzekupnymi obrońcami uciśnionych, którzy niestrudzenie rozprawiają się z wszelkiej maści przestępcami, złoczyńcami i szaleńcami. Ich metody, sposób działania i wyznawane światopoglądy diametralnie się różnią, co jeszcze bardziej zaostrzało apetyt na ich wspólne przygody. W 1991 roku życzenia czytelników zostały spełnione – Alan Grant i John Wagner napisali wciągającą opowieść Sąd nad Gotham, pierwszorzędnie zilustrowaną przez pewnie wkraczającego na amerykański rynek komiksowy, Simon Bisley. Sąd nad Gotham to sentymentalny powrót do czasów nieodżałowanej oficyny Tm-Semic. Komiks został bowiem pierwotnie wydany w kraju nad Wisłą w roku 1993 w ramach serii Wydanie Specjalne. Otrzymaliśmy tu album w ekskluzywnej formie (gruba kreda), a zarazem pierwszy kontakt statystycznego rodzimego czytelnika z charakterystyczną, frywolną kreską Simona Bisleya. Fabuła niniejszej historii prezentuje się następująco. Niespodziewaną wizytę w Gotham City składa opętany Sędzia Śmierć, który błyskawicznie rozpoczyna swe krwawe żniwa. Na miejscu zbrodni pojawia się Batman, stający do konfrontacji z demonem. Wkrótce potem Mroczny Rycerz zostaje przeniesiony (z niewyjaśnionych powodów) wprost do Mega-City One, gdzie jego drogi krzyżują się z Dreddem. Z czasem do festiwalu brutalności dołączają kolejni złoczyńcy – Strach na Wróble oraz potężny The Mean Machine. Najmocniejszym punktem debiutanckiej opowieści jest dwuznaczna relacja pomiędzy Batmanem a Dreddem oraz wystrzałowe plansze autorstwa Bisleya.
Źródło: Świat Komiksu
  Niestety kolejne spotkanie dwójki herosów prezentuje się znacznie gorzej. Vendetta w Gotham Alana Granta i odpowiedzialnego za warstwę graficzną Cam Kennedy koncentruje się wokół zaciętego starcia bohaterów z groźnym Brzuchomówcą, a jedynym plusem owej przeciętnej opowiastki są dopieszczone pod każdym względem i zapadające w pamięć rysunki szkockiego mistrza pióra. Równie niemrawo prezentuje się zamykająca nowela Psychole motocykliści kontra mutanci z piekła, w której miejsce Batmana zajmuje Ostatni Czarnianin. Lobo po raz kolejny sieje spustoszenie, zabijając każdego kto nawinie się pod jego mocarne dłonie. Brakuje tu wyraźnej chemii pomiędzy Dreddem i Lobo, a sama historia jest dość pretekstowa, momentami naiwna i nudna. Sprawy nie ratują również nazbyt kreskówkowe ilustracje Vala Semeiksa. Na szczęście pozostałe dwie opowieści znacznie podnoszą poziom rzeczonego dzieła. Ostateczna zagadka rozpoczyna się od pogoni Batmana za Riddlerem. Zatwardziali przeciwnicy trafiają do obcego świata rządzonego przez niejakiego cesarza Xero. Batman wraz z innymi międzygalaktycznymi wojownikami – wśród których znalazł się także Sędzia Dredd, musi wziąć udział w zabójczym turnieju. Celem ataku zostaje Mroczny Rycerz, w pościg za którym rusza sześciu śmiałków. Pomoc Dredda okaże się zbawienna, a rozwiązanie całej awantury ukontentuje największych malkontentów i krytyków tego typu dynamicznych, skąpanych w mroku i brutalności opowieści. Piorunujący efekt sprawiają tutaj klimatyczne rysunki Carla Critchlowa i Dermota Powera oraz sepiowa, ponura kolorystyka.
Najmocniejszym akcentem Batman/Sędzia Dredd. Wszystkie spotkania z serii DC Deluxe jest natomiast wydana już u nas posępna historia, zatytułowana Uśmiech śmierci, z niezwykle realistycznymi planszami kultowego Glenna Fabry’ego, wspieranego przez Jima Murraya i Jasona Brashilla. Tym razem Dredd i Człowiek Nietoperz łączą swe siły w walce z nieobliczalnym Jokerem i Mrocznymi Sędziami. Komiks najeżony jest zaskakującymi twistami fabularnymi (Joker pod postacią Mrocznego Sędziego), barwnymi postaciami (kult Hedonistów Dnia Siódmego na czele z ich samozwańczym liderem, Juniorem Goodgame) oraz masą krwawych scen. Słowem, kwintesencja wspólnych perypetii pary kontrowersyjnych postaci. Nie ma co owijać w bawełnę – komiks wart każdej wydanej złotówki. Album, który powinien znaleźć się na półce każdego szanującego się miłośnika Mrocznego Rycerza. Dredd, Batman i Lobo dają czadu!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj