Jak sprawuje się nowa Batwoman? Drugi odcinek pokazuje, czego tak naprawdę możemy się spodziewać po 2. sezonie.
2. sezon
Batwoman pokazuje inne podejście do tworzenia historii. Widać, że tym razem superbohaterka nie będzie zmagać się ze złoczyńcą odcinka jak w pierwszym sezonie. Tym razem będzie to ciągła historia, w której (dla odmiany) mamy jak na razie intrygujący główny czarny charakter. Alice w pierwszym sezonie nie spełniała tej roli poprzez absurdalnie idiotyczną relację z Kate, pogrążoną przez scenariusz pisany na kolanie. Widać, że twórcy chcą poświęcić czas na wprowadzenie Ryan Wilder i jej naukę bycia superbohaterką, a to - o dziwo - staje się atutem tego sezonu.
Alice nie jest złą postacią, bo sam pomysł i podejście aktorki do grania psychopatki sprawdzają się poprawnie. To marnowanie tego potencjału było grzechem pierwszego sezonu, a na razie trudno powiedzieć, czy w drugim to ulegnie zmianie. Widać kompletnie nowy pomysł i kierunek dla tej postaci, który jest szansą na wykorzystanie jej w należyty sposób. Oczywiście nadal mamy te same zachowania i sztampowe zagrywki, więc czas pokaże, jak to może zostać wykorzystane.
Podobnie jak w pierwszym odcinku, tak i tutaj Javicia Leslie okazuje się atutem Batwoman. Pomijając fakt, że w odróżnieniu od Ruby Rose jest przynajmniej jakaś. Poza tym umie grać, pokazuje w odcinku emocje i wzbudza sympatię, czyli mamy podstawowe atuty każdej solidnie zrealizowanej głównej bohaterki, której pierwszy sezon był całkowicie pozbawiony. Podobać się też może lekka nieporadność Ryan Wilder w roli Batwoman, co nadaje temu większy sens i iluzję realizmu. Przecież w pierwszym sezonie niczego takiego nie było. Kate ubrała kostium i już robiła wszystko, jakby używała go od lat. Interesującym wątkiem jest też krucjata przeciwko Alice, która jest odwróceniem sytuacji z pierwszego sezonu. Tam przecież Kate z irracjonalnych pobudek cały czas chciała chronić siostrę, pomimo że 3 razy groziła, że już tego nie zrobi. Jeśli ta kwestia w przypadku Ryan nie popadnie w skrajność, może to być o wiele ciekawszy wątek - zwłaszcza biorąc pod uwagę nową drogę dla Alice, która wydaje się iść w stronę antybohaterstwa, a nie czarnego charakteru. To wszystko jest z pożytkiem dla serialu.
Ten odcinek nie jest może najwybitniejszy, ale w porównaniu do pierwszego sezonu, wyczuwam większe dopracowanie scenariuszy i przemyślenie tego, co chce się pokazać. Zauważcie, że ani razu nie poruszono wątków miłosnych (poza jedną scenę rozmowy pań w biurze), co przecież było fundamentem absurdu pierwszej serii. Tam wszystko rozmywało się przez problemy miłosne lubosobiste, a tutaj mamy skupienie na historii i wątkach superbohaterskich. Trudno nie dostrzec zmiany jakościowych, która jest ważna w kontekście porównawczym.
Czasem zgrzyta realizacja scen akcji. Walka Batwoman z Alice strasznie chaotyczna i za bardzo krzyczy do widza: patrzcie, to dublerki. Do tego cała kwestia z Batmobilem jest dość zabawna - pierwszy odcinek pokazał, że Luke kompletnie nie wiedział, że on jest w jaskini, co jest wręcz komiczne. Samo autor wygląda dobrze i wpisuje się w konwencję serialu, ale wątek z nietoperzami schowanymi w autobusie wydaje się przekombinowany. Czy nie wyleciałyby, rozwalając szyby? Nie jestem przekonany. Sceny akcji to coś, co wymaga poprawy.
Batwoman na razie wykazuje progres w stosunku do fatalnego pierwszego sezonu. Nie ogląda się tego już z bólem głowy i uczuciem zażenowania, ale jeszcze daleka droga, by była z tego rozrywka choćby na poziomie pierwszych sezonów
Flasha czy
Arrow. Zwłaszcza teraz jest na to szansa, gdy już zakończono głupoty z pierwszej serii i pokazano wątki na nowy sezon.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h