W filmie Benedetta reżyser Paul Verhoeven sięga tym razem po historię tytułowej zakonnicy i nie boi się elementów, które zapewne dla pewnej grupy ludzi są obrazoburcze. Główna bohaterka po wstąpieniu do zakonu zaczyna mieć niepokojące wizje, głównie związane z postacią Jezusa, które szybko zaczynają żywo interesować Watykan. Wkrótce do zakonu dołącza siostra Bartolomea. Mimo początkowej niechęci Benedetty do nowej członkini między kobietami ostatecznie dochodzi do romansu, który szybko staje się ich zgubą. Najsilniejszym punktem nowego filmu Verhoevena jest kreacja dwóch głównych bohaterek. Virginie Efira w tytułowej roli jest fantastyczna. Aktorka bardzo dobrze potrafi oddać złożoność swojej postaci. Benedetta w jej wykonaniu to postać, po której tak naprawdę nie wiemy, czego się spodziewać. I w tej nieprzewidywalności drzemie siła bohaterki. Efira przez cały seans potrafi budować aurę tajemnicy wokół swojej postaci i trzymać ją do samego końca. Natomiast Daphne Patakia jak Bartolomea uosabia dziecięcą wręcz naiwność, zagubienie, poszukiwanie własnego miejsca. Aktorce bardzo dobrze idzie granie wyrzutka, który lubi łamać zasady dla własnej przyjemności. Najlepiej wypada relacja bohaterek - pełna cielesności i namiętności, ale również toksyczności. Aktorki doskonale przeprowadzają charakter swojej więzi w produkcji, od niechęci i dystansu, po niezwykły rodzaj miłości i troski. Dla samego obserwowania ich relacji warto obejrzeć nową produkcję Verhoevena.
materiały prasowe
Na drugim planie wyróżnia się natomiast Charlotte Rampling jako siostra Felicita. Aktorka bardzo dobrze oddaje oziębły, bardzo mroczny i autorytarny wręcz charakter swojej postaci. Przy okazji jednak sama Felicita przechodzi również najciekawszą metamorfozę w trakcie prowadzonej historii. Bardzo dobrze obserwuje się, jak powoli zaczynają rodzić w niej się pewne rozterki i powątpiewania w misję. Natomiast nie za bardzo przekonuje mnie Lambert Wilson w roli nuncjusza papieskiego. Miejscami aktor za bardzo szarżuje, sprawia, że bohater staje się karykaturalny, co psuje jego odbiór. Sam antagonista na poziomie scenariusza nie jest jakoś sprawnie napisany, a dodatkowo Wilson wchodzi z nim w sferę skrajności, które raczej ujmują postaci, niż dodają jej charakteru. Verhoeven mocno łączy w swoim nowym filmie takie obszary ludzkiej egzystencji jak erotyka, religia oraz swoisty fanatyzm. I w wielu momentach wspomniane kwestie całkiem nieźle się uzupełniają, płynnie ze sobą przeplatają, tworząc ciekawą, ekranową historię. Jednak twórca w pewnym momencie dokonuje sporych przerysowań świata przedstawionego i niektóre elementy wprowadzają narracyjny chaos, jak pewne wizje tytułowej bohaterki, tworzące minihistorie w opowieści. Spokojnie Verhoeven mógł charakter wizji Benedetty pozostawić w tajemnicy, grać niedopowiedzeniem i to dałoby o wiele silniejsze doznania. Nie zmienia to faktu, że same koncepcje wizji i fanatyzmu, jaki rodzi się wokół tego aspektu, zostały zarysowane naprawdę dobrze, tylko w niektórych miejscach reżyser przesadza. Benedetta to film interesujący i dający do myślenia. Dobrze wykorzystuje kwestię fanatyzmu religijnego i zaślepienia w wierze do opowiedzenia całkiem innej historii.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj