Brytyjskie studio ITV ma doświadczenie w realizacji wielu seriali, co przełożyło się na solidny poziom pilota Beowulf: Return to the Shieldlands. Widać, że mamy tutaj do czynienia z naprawdę ogromnym budżetem jak na brytyjski serial (twórcy wydali na pierwszy sezon prawie 25 mln dolarów), a pieniądze zostały dobrze wykorzystane. Wizualny styl produkcji jest dopracowany w najmniejszym detalu, scenografie są niezłe, kostiumy odpowiednie, a efekty komputerowe zaskakująco dobre. Co najważniejsze, nie dostrzeżemy tutaj green screenu. Wszelkie magiczne stworzenia są nakładane na prawdziwe lokacje w terenie i prawdziwe scenografie. Dzięki temu efekt jest bardziej autentyczny i po prostu lepszy. Jedynie sceny akcji wyraźnie odstają od reszty dobrego technicznego poziomu odcinka - są one tak zmontowane, by stworzyć sztuczny dynamizm, a to kompletnie nie działa. Jeśli znacie historię Beowulfa z innych ekranizacji, to czeka Was pozytywna niespodzianka. Serial inspiruje się poematem, ale wprowadzono wiele ciekawych rozwiązań sprawiających, że po prostu mamy do czynienia z inną historią. Nie czuć tutaj odtwarzania poematu - polega to na braniu elementów i opowiadaniu ciekawszej, bardziej rozbudowanej historii. Fabuła jest niezła, ciekawa, ale zawiera jeden absurdalny motyw, który niszczy dobre wrażenie. Beowulf jest znaleziony nad zwłokami ważnej persony i bez wahania zostaje skazany na śmierć. Nikt nie spojrzał na ranę, nie zwrócił uwagi na fakt, że miecz bohatera nie ma na sobie kapki krwi. Dopiero pod koniec odcinka lekarka zauważa, że rana zadana została inną bronią. Totalny absurd. No url Pilot sugeruje kilka większych wątków, które będą rozwijane na przestrzeni sezonu. Dwa wydają się interesujące i mają dobry potencjał na ciekawą rozbudowę. Jeden naturalnie musi być związany z potworem, bo w końcu on stoi w centrum fabuły poematu. Jest z nim związana tajemnica, która może skierować serial na interesujące tory. Pozostałe są bardziej oparte na politycznym aspekcie opowieści oraz na relacjach pomiędzy postaciami. Jeśli twórcy dobrze rozwiną intrygę, może być ciekawie, oby jednak nie poszli kierunkiem, który jest zasugerowany w pilocie, bo byłoby to zbyt oczywiste i przewidywalne. Mimo wszystko jest ciekawie - z pewnymi wadami, ale też z potencjałem. Bohaterowie na razie nie porywają. Tytułowy Beowulf jest solidny, ale brak mu trochę charyzmy i jakichś większych emocji, które pozwoliłyby kibicować tej postaci. Nie jest źle zagrany - rzekłbym, że jest po prostu poprawny, a to za mało, gdy mówimy o Beowulfie, którego sama prezencja powinna działać na widza. O pozostałych bohaterach nie mogę powiedzieć zbyt wiele dobrego - na razie dostajemy zbiór stereotypów bez większych osobowości, cech charakteru czy charyzmy. Jedynie postać grana przez Williama Hurta wybija się ponad przeciętność i pokazuje wzór, jakim powinni iść pozostali. Być może to rozwinie się z czasem, na razie jest jednak tak sobie. Pod względem klimatu widać wyraźną inspirację Grą o tron. Czuć to już w samej czołówce, która jest niezwykle podobna do tej z serialu HBO, jeśli chodzi o wykonanie i muzykę, aczkolwiek sam odcinek stworzony jest bardziej w stylu tego, co przeważnie prezentują brytyjskie seriale. Mamy więc poważniejszy ton, oparcie na postaciach i opowiadanie historii w umiarkowanym tempie, jednak wszytko jest osadzone w klimacie realizmu i właśnie tutaj widać podobieństwa do serialu HBO, bo choć pojawiają się potwory, to scenografie, kostiumy, piękne krajobrazy i zachowanie niektórych postaci może tworzyć takie wrażenie. Nadal jednak jest to serial fantasy, w którym te elementy są bardzo wyraźnie zaakcentowane. Beowulf: Return to the Shieldlands zapowiada się na pewno interesująco, gdyż pilot ma wiele niezłych, intrygujących i pomysłowych rozwiązań, które mogą zachęcić. Gdyby nie wspomniana wpadka fabularna, wrażenie na pewno byłoby lepsze. Jest nieźle i widać potencjał na więcej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj