Ależ wyrafinowany jest drugi odcinek nowego sezonu Better Call Saul – od sekwencji otwierającej poprzez rozmowę Kim i Jimmy’ego na parkingu po scenę przesłuchania. Twórcy wyraźnie nie spieszą się z historią, bardzo spokojnie operują sprawdzonymi już elementami, wykorzystanymi wcześniej w Breaking Bad. Długie dialogi, rewelacyjne ujęcia i niepodrabialny pejzaż Nowego Meksyku – wszystko to składa się na wyśmienitą ucztę dla wszystkich, którzy serial Gilligana i Goulda oglądają. Jak można było się spodziewać, problemy Mike’a dotknęły także Jimmy’ego, choć trzeba zaznaczyć, że wplątał się kłopoty z nieprzymuszonej woli. Dla bohatera to łatwa robota wymagająca od niego jego najlepszych sztuczek – kantowania i kłamania. Siedzenie w papierach, auto w leasingu, mieszkanie na przedmieściach, by pogodzić życie osobiste z zawodowym – to nie jest to, o czym Jimmy marzy, więc każda nadarzająca się okazja jest dobra, by poczuć znów nieskrępowaną ustępami oraz paragrafami wolność i pograć trochę w wolną amerykankę. McGill zdecydowanie ma tendencję zwyżkową i coś mi mówi, że to najlepszy okres w jego życiu. Potem tylko równia pochyła. Moralna elastyczność Jimmy’ego, jak to określił Mike, nie jest dla bohatera żadnym problemem, dla widza zresztą też nie – przecież znamy już Saula Goodmana, kanciarza, żartownisia, człowieka, który zna się na swojej robocie. Jego początki w tej sferze wydają się równie proste, lecz starcie z Kim, romantycznym wyobrażeniem szlachetnego sprawiedliwego, jest mocne i zaskakujące. Gdy bohaterka uświadamia Jimmy’ego, że ten sfabrykował dowody, jest to cios zarówno dla niego, jak i dla widza. Niewinna zabawa, kantowanie uporczywych policjantów, by obronić kompletnego idiotę, wydaje się być naturalną dla Jimmy’ego rzeczą. Ale nie jest. McGill musi działać zgodnie z prawem ze względu na swoją pracę, ale przede wszystkim ze względu na Kim. Ten pierwszy grzeszek na nowej drodze życia może go sporo kosztować. No url Na rozterki z pewnością nadejdzie jeszcze czas, szczególnie gdy Jimmy zmagać się będzie ze sprawami większego kalibru. Na stopie uczuciowej wygląda to zresztą równie znakomicie – zarówno relacje z Kim, jak i Chuckiem nabierają pełniejszych rumieńców i z przyjemnością ogląda się Boba Odenkirka posługującego się wachlarzem uczuć i zagrań, które idealnie składają się na postać Jimmy’ego. Jeśli kolejne odcinki będą pisane i tworzone w tak świetny sposób jak ten, to można już teraz stwierdzić, że drugi sezon Better Call Saul będzie znacznie lepszy od poprzedniej odsłony, a to i tak nie lada osiągnięcie. Z cienia Breaking Bad serial ten wyszedł tak naprawdę pierwszymi epizodami, jednak trzymanie się jak najdalej schematu poprzedniego Gilligana będzie służyć mu najlepiej. Choć zdaję sobie sprawę z pewnego paradoksu, skoro historia Jimmy’ego McGilla będzie przebiegać bardzo podobnie do tej Waltera White’a – od zera do bohatera ze wspaniałą katastrofą pod koniec. Ale nie spieszmy się z tym, takiego Saula mogę oglądać przez lata.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj