Problemy z Hanką zmuszają mnie do myślenia - czyżby jednak opowieść Zośki z początku jej terapii była prawdziwa? Coś czuję, że córka będzie tematem kolejnych epizodów i wszystkiego się dowiemy.
Scenarzyści w tym odcinku nie uniknęli wpadek wynikających z przenoszenia formatu na polskie realia. Dotychczas Bez tajemnic było perfekcyjne w tym elemencie. Pierwszą rzeczą, która w Polsce jest praktycznie niemożliwa, jest to, że rzekomo Hania sama zdecydowała, aby się ochrzcić. Polska to kraj bardzo katolicki i nawet jeśli rodzice nie są zbyt wierzący, to dziecko chrzczą. Wiadomo, że w naszym kraju brak chrztu może powodować tylko problemy. Decyzja dziecka o byciu ochrzczonym pasuje idealnie do amerykańskich realiów. Drugą rzeczą było wybieranie numeru przez Beatę - kto w dzisiejszych czasach, mając komórkę wpisuje ręcznie numer do kogoś z rodziny? Nikt, przeważnie ma się go zapisanego w telefonie. Jest to irracjonalna rzecz standardowa dla amerykańskiego kina.
Bardzo zaskakująca była postawa Barbary, która chciała jakby wcisnąć odpowiedzi w usta Beaty. Trudno wywnioskować, jaka była taktyka terapeutki i do czego dążyła. Tego też nie wiedział Andrzej, którego dosłownie zalewała krew. Pomimo tego, nie odniosło to sukcesu - rozmowa z Barbarą nic nie zmieniła. Końcowa branżowa wymiana zdań Andrzeja z Barbarą była już przesadzona dla Beaty, która po prostu wyszła.
Sama rozmowa nie była tak ciekawa, jak oczekiwałem. Nie było w niej emocji - zachowanie Andrzeja, tłumaczącego Beacie każde słowo Barbary, było dziwne. Pierwsze spotkanie było o wiele lepsze; to pozostawia nas z wielkim znakiem zapytania.