Kim są wampiry? Dla większości to przerażający krwiopijcy z horrorów, prześladujący Bogu ducha winnych mieszkańców wiosek. Niektóre są eleganckimi szlachcicami, gustującymi w krwi wiktoriańskich dam. Jeszcze inne chodzą do liceum i zakochują się w amerykańskich nastolatkach. Ale czy wśród tych wielu oblicz, jest miejsce dla zabawnych krwiopijców? ‌Tadeusz Baranowski jest, obok Janusz Christa i Henryk Jerzy Chmielewski, jednym z najważniejszych rodzimych twórców komiksu komediowego. Niemal każdy wielbiciel komiksu w Polsce prędzej czy później zetknął się z tytułami takimi jak Skąd się bierze woda sodowa czy Podróż smokiem Diplodokiem. Te utwory były kierowane do młodzieży, natomiast przygody wampirów Szlurpa i Burpa autor napisał głównie dla starszych czytelników. Nie znaczy to bynajmniej, że Baranowski zrezygnował w Bezdomne wampiry o zmroku z humoru. Zebrane po raz pierwszy w jednym tomie przez Kulturę Gniewu historie są przesiąknięte właściwym autorowi dowcipem słownym i wizualnym. Wampiry opowiadają o dwóch krwiopijcach, wysokim Szlurpie i grubasie Burpie, którzy mieszkają w zamku-hotelu dla nieumarłych. Spotykają ich różne przygody, od wizyty niekulturalnego lokatora przez transformację w ikonicznych bohaterów fantasy po rozwijającą się przyjaźń z lokalnym łowcą wampirów. Opowieści powstawały na przestrzeni wielu lat, co widać w różnicach między nimi. Wczesne historyjki są nieskomplikowane, a humor w nich – prostolinijny, skupiający się na wampirzych psikusach i humorystycznych porażkach bohaterów. Choć wydawałoby się, że te opowieści są jedynie wstępem do lepszych, dojrzalszych rozdziałów, to właśnie one stanowią najlepszą część tomu. Wampiry wraz z upływem lat utraciły lekkość nastawienia do życia. Baranowski przelewa na karty komiksu swoją frustrację sytuacją polityczną Polski, ale nie radzi sobie z trudną sztuką łączenia humoru z komentarzem społecznym. Dialogi są bardzo bezpośrednie, brakuje im satyrycznego zacięcia. Autor dotyka tematów sprzed lat, z których spora część jest dawno nieaktualna. Wielokrotnie polityczne nawiązania są „zamaskowane” grą słowną, która zwykle jest prymitywna i, co gorsza, mało dowcipna. Dostaje się każdemu, od chuliganów podających się za patriotów po wiecznie skłócone partie polityczne, które niczym się od siebie nie odróżniają. Szkoda tylko, że wszystko to nie prowadzi do ciekawej dyskusji i nie służy niczemu poza kilkoma marnymi żartami.
Źródło: Kultura Gniewu
+1 więcej
W drugiej części wyróżnia się jeden rozdział, w którym Baranowski wraca do lekkiej narracji z początku serii. Bohaterowie przyjmują swojego kuzyna, hollywoodzkiego gwiazdora, co prowadzi do wielu absurdalnie śmiesznych sytuacji. Ta opowieść trochę ratuje nieudany zbiór politycznych komentarzy, w który przeradza się tom bliżej zakończenia.
Rysunki Baranowskiego przypominają jego bardziej znane dzieła. Postacie są karykaturalne, na swój sposób urocze i wywołujące uśmiech na twarzy. Szczególnie zabawne są projekty wampirów, zarówno głównych bohaterów, jak i pobocznych „amatorów hemoglobiny”. Tak samo prezentują się lokacje, które idealnie pasują do parodii horroru, jaką są Bezdomne wampiry o zmroku. Zastrzeżenia można mieć jedynie do palety kolorów. Ciemne, brunatne barwy zlewają się ze sobą i utrudniają zrozumienie co dokładnie dzieje się na planszach. Wampiry Baranowskiego to zmarnowany potencjał. We wstępie wydawca napisał, że część rozdziałów była wydawana kilkukrotnie ze zmienionymi dialogami, co może być źródłem niskiego poziomu niektórych tekstów. Gdyby autor poświęcił więcej uwagi swojemu dowcipowi, a mniej rozważaniom o stanie Polski, komiks byłby przyjemniejszy w czytaniu. Niestety, nie da się go polecić ani jako satyry politycznej, ani jako lekkiej komedii.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj