Widzowie od razu są rzuceni w wir akcji, dowiadując się, że nowym szefem Dunder Mifflin został... Andy Bernard (Ed Helms). Od początku odcinka widzimy, że Michael Scott jest bardzo odległym wspomnieniem, do którego nikt nawet nie nawiązuje. Całą sytuacją rozczarowany jest Dwight (Rainn Wilson), który zostaje zastępcą Bernarda. Jimowi natomiast jest to najwyraźniej obojętne.
Cały pierwszy odcinek ma tak naprawdę dwa główne wątki - jeden to bardzo dziwna skłonność pracowników do "leżenia jak deski" (planking) w bardzo różnych miejscach (na biurku, na szafie, na ulicy itd.). Sam planking nie jest wymysłem scenarzystów serialu. Taka specyficzna aktywność istnieje od wielu lat. Chociaż sam pomysł wykorzystania plankingu wydaje się głupi, to pokazanie go w typowy mockumentarowy sposób sprawił, że był zabawny. Drugi wątek to tajemnicza lista nazwisk Roberta Californii. Dlaczego podzielił ludzi na dwie grupy? Bohaterowie przez cały odcinek próbują się tego dowiedzieć, a pomaga im w tym nowy szef, Andy.
[image-browser playlist="607843" suggest=""]
Wydaje się, że Bernard będzie dobrym szefem Dunder Mifflin, ale póki co jest wyraźnie wystraszony tym stanowiskiem i nie do końca wie, co robi. Helms radzi sobie dobrze w nowej roli w Biurze, ale jeszcze daleko mu do poziomu Steve'a Carella, który jako szef był zabawniejszy. Natomiast bez wątpienia dobrym dodatkiem do całości jest James Spader w roli Roberta Californii. Wydaje się, że w kolejnych odcinkach może być przyczyną wielu zabawnych historii.
Premiera 8. sezonu bez Steve'a Carella była udana, ale na razie brakuje czegoś i trzeba jeszcze poczekać, aby serial nabrał nowego oddechu po odejściu swojej największej gwiazdy.
Ocena: 7/10