"Bliskość" („Togetherness”) sprawia bardzo poważne problemy przy recenzowaniu. Formuła 20-minutowych odcinków sprawdza się przy sitcomach czy serialach animowanych, niekoniecznie zaś przy dramatach czy - jak to ładnie nazywa się za oceanem - comedy drama. Złożona historia niepolegająca na „sprawie tygodnia” i wyraźnie rozpoczętych oraz zamkniętych wątkach w obrębie jednego odcinka jest niesamowicie trudna do opowiedzenia. W serialu braci Duplass widać wyraźnie, że fabuła próbuje się domknąć w niecałe pół godziny, jednak mam wrażenie, że miejscami brakuje po prostu scen, które albo by puentowały niektóre zdarzenia, albo uzupełniały brakujące momenty. W odcinku „Handcuffs” trudno znaleźć główny wątek – ten związany z Brettem i Michelle dotyczy próby urozmaicenia ich życia seksualnego, a dodatkowo dowiadujemy się, na czym polega praca Bretta. Z kolei drugi z nich rozwija relacje pomiędzy Tiną a Alexem, które aktualnie są o wiele ciekawsze od tej pierwszej pary – między tą dwójką naprawdę iskrzy, a ich wątek budowany jest na bazie przeciwieństw, dzięki czemu każda scena z ich udziałem jest zabawna i pełna energii. Wątek tej drugiej pary jest też o tyle ciekawszy, że zarówno Alex, jak i Tina mają o wiele więcej perspektyw dotyczących ich przyszłości niż Bretta i Michelle – małżeństwo Piersonów pewnie cały czas będzie małżeństwem z dwójką dzieci i problemami w łóżku, za to dwójka współlokatorów prawdopodobnie będzie rozwijać się poprzez kolejne związki czy zawodowe zmagania. Czekam więc na to, aż „Bliskość” będzie starać się raczej budować napięcie pomiędzy Brettą i Michelle a Alexem i Tiną, czyli tymi ustatkowanym oraz spokojnymi a tymi niezależnymi i pełnymi energii (choć trudno nazwać Alexa wulkanem wigoru). [video-browser playlist="652147" suggest=""] Po obejrzeniu drugiego odcinka wydaje mi się, że praktycznie nic się w nim nie działo. Wynika to pewnie z tego, że w ciągu 25 minut jest stosunkowo mało scen, które przy tym są dość długie – to kolejna specyfika seriali, które trwają dłużej, gdzie akcja spokojnie może biec wolniej, bo jest na to czas. Mam nadzieję, że braciom Duplass uda się później jakoś dograć konstrukcję odcinka, by lepiej się spisywała, bo za miesiąc skończy się sezon, my dalej nie będziemy wiedzieć o bohaterach prawie nic, a ich relacje będą oparte o zbiór zabawnych scenek. Nie ulega jednak wątpliwości, że „Bliskość” jest świetnie napisana i zagrana. Wiele dialogów polega na przekrzykiwaniu się czy przerywaniu sobie i tutaj aktorzy spisują się znakomicie, podobnie jest w scenach rozbieranych, a tych w odcinku „Handcuffs” są dwie. W scenie w sypialni Piersonów pomimo dość kłopotliwej sytuacji (szczególnie w przypadku Bretta) czuć dużą swobodę i zabawę, a dzięki czemu jest ona autentycznie bolesna i zabawna zarazem. Zobacz również: „Sherlock” – Benedict Cumberbatch na planie w klasycznym wizerunku Sherlocka Holmesa Trudno po dwóch pierwszych odcinkach oceniać „Bliskość” ze względu na specyficzny styl połączony z 20-minutowymi odcinkami. Na pewno oba zapewniają świetną zabawę, a serial zdecydowanie skierowany jest do starszych odbiorców – to z pewnością nie serial rodzinny. Wszystko tu wygląda dobrze, od realizacji po scenariusz, ale główny problem nie pozwala w całości cieszyć się „Bliskością” – jest jej po prostu za mało, by można było jakkolwiek zapoznać się z bohaterami. Do tego dochodzi fakt, że w tym sezonie zobaczymy tylko 8 odcinków. Chociaż dobre i to.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj