Bloodline” to jedna z tegorocznych premier platformy Netflix, za sterami mająca uznanych twórców serialu „Damages”, co jest kombinacją samą w sobie stanowiącą gwarant wysokiego poziomu. To opowieść o rodzinie Rayburnów, która prowadzi hotel na jednej ze słonecznych wysp Florida Keys, a której członkowie są także filarami lokalnej społeczności. Nad rajski krajobraz nadciągają burzowe chmury, kiedy w rodzinne strony powraca czarna owca familii, Danny, a wraz z nim kłamstwa, manipulacje, niewybaczone grzechy i demony przeszłości. Już pierwsze sekundy otwarcia i techniczna ekspozycja serialu wyznaczają rozmach i filmowość przedsięwzięcia. Na wstępie zaznaczyć bowiem należy, iż całość jest praktycznie 13-godzinnym filmem, skrojonym bezpośrednio pod binge-watching – co zawiera w sobie wszystkie blaski (spójność i konsekwencja), jak i cienie (długie ujęcia, nastawienie na powolny rozwój) takiego podejścia. Nie każdemu owa formuła będzie odpowiadać, trzeba jednak przyznać, iż produkcja posiada to niezidentyfikowane coś, niemierzalny fizycznie i umykający definicjom atrybut, który wciąga, trzyma na skraju fotela i nie puszcza aż do ostatniej sceny. Jak głosi sam tytuł, meritum historii stanowią rodzinne więzy. U podstaw nie jest to więc zamysł szczególnie oryginalny, ale nieoczywistym aspektem jest zaprezentowanie tutaj relacji dorosłego rodzeństwa – a to nieczęsty w popkulturze (czy choćby rzeczywistości) obrazek. Z reguły bowiem życiowe ścieżki braci i sióstr z czasem się rozchodzą i tylko okazyjnie przeplatają, w „Bloodline” są one jednak mocno scalone i nie mniej skomplikowane. Sama historia zaś prowadzona jest na trzech płaszczyznach: cierpliwie budowana teraźniejszość stopniowo wyjaśniana jest urywkami z przeszłości, a ramę dla całości stanowią intrygujące futurospekcje. Ta nielinearność stanowi nie tyle ciekawe urozmaicenie, co narzędzie do budowy nastroju ciągłej niepewności. Potężną zaletą produkcji jest bowiem ambiwalencja – bohaterzy są skryci, nie dają się ani łatwo poznać, ani polubić. Serial umiejętnie wprowadza u widza dyskomfort, nie podpowiada komu kibicować, a komu nie. Za cel stawia sobie portretowanie niejednoznacznych, złożonych emocji, a atmosfera jest gęsta i parna niczym klimat upalnej Florydy. Skazą takiego podejścia jest mała liczba humorystycznych scen – te nieliczne niosą jednak potrzebne wytchnienie, albowiem bohaterzy z reguły korzystniej wypadają tam gdzie ekran należy tylko do nich, a nie wtedy kiedy zmuszeni są reagować w grupie. Natłok negatywnych uczuć, uprzedzeń i wzajemnej odrazy nie pozwala im na swobodne interakcje – i choć tychże ostatecznie jest niewiele, to pomagają przypomnieć, że sprawa tyczy się nie wyrachowanego gangu, ale relacji rodzinnych skupiających się wokół prób znalezienia swojego miejsca i wspólnego języka. Ową rodzinę odgrywa cała plejada utalentowanych, choć nie tak popularnych aktorów. Kyle Chandler jako praworządny i stanowczy John zasługuje na szczególne wyróżnienie, jego rola jest bowiem drugą największą i najważniejszą. Urocza Linda Cardellini przekonująco oddaje uczuciowe dylematy Meg, a Norbert Leo Butz (jako najmłodszy z rodzeństwa Kevin) udanie portretuje impulsywny i zacięty charakter swojego bohatera. Obsadę wspiera z drugiego planu Sissy Spacek jako poczciwa, choć nie do końca zorientowana matka Rayburnów, a także charyzmatyczny Sam Shepard, odgrywający dystyngowanego nestora rodu. Wszyscy ci aktorzy grają w zwartym kluczu - wiarygodnie, unikając przesadnego szarżowania i uderzania w fałszywe tonacje. [video-browser playlist="728387" suggest=""] Z kwartetu rodzeństwa i w ogóle na obsadowej fasadzie błyszczy jednak kapitalny Ben Mendelsohn („Mroczny Rycerz powstaje”, „Exodus: Bogowie i królowie”, a za niedługo „Star Wars Anthology: Rogue One”). Rola problematycznego Danny’ego jest zdecydowanie najlepszą w jego bogatej karierze - bardzo kompleksową i przenikliwą. Mendelsohn jest hipnotyzujący, raz cedząc swoje kwestie i łypiąc zblazowanym spojrzeniem, żeby za chwilę przybrać maskę wesołka. U widza wywołuje całą gamę skrajnych emocji – od współczucia po zgorszenie destrukcyjnym charakterem. Danny w jego wykonaniu stanowi więc bezsprzecznie największy atut serialu. Pozytywne wrażenie intensyfikuje również tło opowieści. Sceną dla rozgrywających się wydarzeń jest archipelag Florida Keys i pejzaże tamtejszej przejrzyście błękitnej wody, złocistego piasku plaż i intensywnie zielonych palm. Ta scenografia rodem z Edenu skonstruowana jest nie tylko po to, aby wzbudzać szczery zachwyt widza, ale głównie jako kontrast dla gorzkiego wydźwięku fabuły. Tło jest także integralną częścią opowieści dzięki drugoplanowym wątkom, które wprawną ręką wpleciono w szkielet całości. Romans Meg i prowadzone przez nią sprawy sądowe; intryga kryminalna związana z przemytem ludzi i zabójstwem, którą stara się rozwikłać John; przestępcza działalność Danny’ego czy też próby Kevina w utrzymaniu stoczni - to historie z pozoru tylko poboczne, które ostatecznie spotykają się w tym samym punkcie. Ten finalny punkt i kulminacja opowieści są jednak zaskoczeniem zarówno pozytywnym, jak i negatywnym. Bez zdradzania szczegółów zaznaczyć wypada, iż zakończenie jest półzamknięte. Główne wątki zostają co prawda rozwiązane w stopniu pozwalającym traktować pierwszy sezon jako spójną całość, ale jednocześnie - niejako na siłę - zaproponowana zostaje sugestia dalszych losów. Ponadto sami twórcy serialu zdradzili, iż już na starcie planowali rozpisać historię na około sześć sezonów, co w kontekście konstrukcji pierwszej serii wydaje się zabiegiem niepotrzebnym. Sam do serialu wrócę z przyjemnością, ale z tego tytułu od końcowej oceny trzeba jednak odjąć pół gwiazdki. Nie dajcie się jednakże zmylić powyższemu akapitowi - „Bloodline” to produkcja, z którą warto się zapoznać, szczególnie jeśli przekonują Was wymienione wcześniej argumenty. Ostatecznie serial ten stanowi wysokojakościowy, rasowy dramat obyczajowy - łączący w sobie gatunki dramatu psychologicznego i thrillera - który prowadzi do przewrotnych i niewygodnych wniosków, jakoby czas nie leczył jednak wszystkich ran, a złe czyny nie były przymiotem wyłącznie złych ludzi.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj