Bob kocha Abisholę to nowy serial komediowy, przy którym maczał palce Chuck Lorre (Teoria wielkiego podrywu). Na pewno na plus należy zaliczyć oryginalny pomysł, który nie jest wałkowaniem tych samych schematów mających miejsce w telewizji od lat. Komedie często są oparte na rodzinach lub miejscach pracy. Dlatego obserwowanie opowieści o człowieku, który trafia do szpitala przez zawał i zakochuje się w pielęgniarce pochodzącej z Nigerii, to świeże doświadczenie. Twórcy pozwolili sobie w końcu na coś innego. Szkoda tylko, że na niezłym pomyśle się kończy. Szybko się okazuje, że pod względem fabularnym serial ląduje w gatunkowych mieliznach, nie wykorzystując komediowego potencjału. Być może Bob (Billy Gardell) jest sympatycznym facetem, ale jego nagabywanie pielęgniarki przekracza granice smaku i staje się przesadzone. W rzeczywistości bliżej temu do niepokojącego stalkingu, niż gościa zadurzonego w kobiecie, który ma rozśmieszyć swoim zachowaniem. To sprawia, że zbyt wiele jego prób nie trafia w punkt i staje się po prostu przekombinowane. Twórcy zamiast postawić na kreatywność i umiarkowanie, zrobili z Boba kogoś, kto przestaje bawić i buduje kompletnie nieprzekonującą relację z Abisholą. 
materiały prasowe
+13 więcej
Z humorem też jest różnie. Czasem niektóre gagi lekko trafiają w czuły punkt, ale zbyt często są to pomysły nietrafione, dziwaczne i - ponownie użyje tego słowa - bez smaku i komediowej klasy. Pomijam fakt okazjonalnego braku wyczucia czasu, ale ten moment, gdy Bob przerywa pielęgniarce rozmowę telefoniczną, w której ma powiedzieć rodzinie o zmarłym bliskim, jest, delikatnie mówiąc, niestrawny. Zbyt wiele jest gagów, które zamiast bawić humorem sytuacyjnym, nudzą lub wywołują odwrotny efekt od zamierzonego. Czasem można nawet odnieść wrażenie, że żartem ma być afrykański akcent Abisholi, która mówi w określony sposób. Tylko trudno powiedzieć, co w tym ma być zabawnego? Nie chodzi o żadną poprawność polityczną czy jej brak, ale o uniwersalność humoru i bawienie czymś mądrym. A ten serial jest tego pozbawiony, bo żart ma zbyt czerstwy. Bob kocha Abisholę ma niezły pomysł wyjściowy i sympatyczną postać pielęgniarki, ale zbyt dużo dziwnych i złych decyzji w kontekście przedstawienia głównego bohatera sprawia, że pilot nie zachęca i nie bawi. Nie pozostawia z chęcią sięgnięcia po kolejny odcinek, bo skoro tylko zaledwie kilka razy można się uśmiechnąć, trudno mówić o udanej komedii.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj