Stawianie dr Hunt w obliczu czegoś niewyjaśnianego to jak pokazanie bykowi czerwonej płachty. Dla pani doktor takie słowo nie istnieje - wszystko da się wyjaśnić w sposób naukowy i racjonalny. Dlatego też umieszczenie jej w centrum historii opowiadającej o opętaniach wypada całkiem ciekawie. Podczas gdy jej współpracownicy boją się i panikują, ona twardo trzyma się faktów, ale koniec końców nawet dr Hunt zaczyna wątpić w swoją wiedzę. Scenarzyści nieźle bawią się konwencją gatunku, próbując lawirować pomiędzy dramatem medycznym a szczyptą nadnaturalnej tajemnicy.
Relacja z Tommy nabiera kolorytu. Po tym, jak uratował jej córkę, Megan nie jest już tak wrogo nastawiona. Współpraca staje się bardziej efektywna, ale zarazem nie pozbawiona specyficznego klimatu, który wyrasta z ich wcześniejszych doświadczeń. Aktorzy tworzą wyśmienitą ekipę, nadając wiarygodności wszelkim niesnaskom i słownym utarczkom. Strzałem w dziesiątkę jest dodanie Marka Valleya, który wnosi do serialu wiele świeżości i humoru.
[image-browser playlist="593608" suggest=""]
©2013 ABC
Poruszenie tematyki religijnej to dość ciekawy zabieg w Anatomii prawdy. Chociaż przez większość odcinka wiemy, że dr Hunt wszystko racjonalnie wyjaśni, ponieważ taka jest konwencja serialu, to twórcy i tak zaskakują. Postawili na mały zabieg dwuznaczności, związany z powiedzonkiem ojca Megan, który kobieta słyszy podczas spotkania z opętaną. Końcowy cliffhanger jest zaledwie smaczkiem, pokazującym nam oraz pani doktor, że nie wszystko da się wyjaśnić. Drobiazg, ale swoją rolę spełnia.
Body of Proof w trzecim sezonie jest serialem o wiele lepszym. Historie są ciekawsze, mniej przewidywalne i bardziej emocjonujące. Zmiany powodują, że serial ogląda się świetnie.
Ocena; 7/10