Boo, Bitch to serial współtworzony przez Lauren Iungerich, która ma na koncie dobre i zabawne produkcje poruszające kwestie zwariowanych przygód licealnej młodzieży. Każdy, kto oglądał Inną czy On My Block, mógł oczekiwać po nowym serialu Netflixa czegoś na naprawdę niezłym poziomie. Jednakże cały koncept zbyt szybko rozsypuje się jak domek z kart. To, co miało być zabawą licealnymi schematami i kliszami seriali młodzieżowych, stało się zbyt łopatologiczną próbą opowiedzenia czegoś ważnego o nastolatkach, ich przyjaźniach i problemach. W produkcji pojawia się problem budowania zasad, jak w konwencji obranej przez twórców mogą działać duchy. Jest to dość mgliście przedstawione i można odnieść wrażenie, że naciągane do tezy, która w danym momencie pasuje do fabuły. Trudno zaangażować się w opowieść, gdy tak ważny aspekt jest niejasny. Do tego pojawia się problem twistu, z którego wychodzi, że to Gia nie żyje, a nie Erika. Biorąc pod uwagę przemilczenie tego, jak Gia wróciła do domu po wypadku, ten scenariusz w jakimś stopniu był okrutnie przewidywalny. Szczególnie, że żadna inna postać z Gią nie rozmawia aż do wyjawienia zwrotu akcji. To coś, co na pewno miało potencjał na wyciągnięcie tego serialu na wyższy poziom, ale przez scenariuszowe mielizny zostało zmarnowane.
fot. Netflix
+4 więcej
Jeśli chodzi o fabułę i cel bohaterek, w tej historii nie ma nic odkrywczego i świeżego, bo wszystko to dość banalne oczywistości i puste frazesy. Nawet najgorszy wątek serialu, czyli przemiana Eriki w szkolną zołzę, mógł być czymś mądrym, pokazującym, jak te granice łatwo mogą zostać zatarte. Tak jakby chciano powiedzieć, że to tylko efekt popularności w szkole, co jest rozczarowującym banałem. Do tego Lana Condor w tym serialu kradnie go w całości, gdy jest uroczą, nieporadną postacią, do której fani filmu Do wszystkich chłopców, których kochałam są przyzwyczajeni i za co ją polubiono. Gdy jednak zmienia się w zołzę, to wszystko siada, bo choć Lana stara się, efekt jest czymś dziwacznie niepasującym, psującym wrażenie, które zostało jeszcze bardziej zniszczone przez brak odpowiedniej puenty całego wątku. Najgorsze jest jednak to, że emocjonalna kwestia śmierci nastolatki kompletnie nie istnieje. Pożegnalna przemowa powinna być momentem emocjonalnego poruszenia, a tak się nie dzieje. To największa porażka serialu, bo pomimo tego, że Lana Condor oraz Zoe Colletti tworzą świetny duet, twórcom nie udaje się zbudować emocji. Totalna obojętność przez złe decyzje fabularne i kiepskie rozpisanie tego w scenariuszu marnuje największy potencjał Boo, BitchBoo, Bitch nie jest może złym serialem, ale po prostu straszliwie przeciętnym. Netflix zmarnował szansę na przyjemną historię z morałem. Plus taki, że została ona zamknięta.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj