Beth jest kobietą szaloną, która pije na umór i przynosi wstyd swojej rodzinie. Wieczna imprezowiczka, która o niczym innym nie myśli. Zmienia się to, gdy dławi się kanapką i umiera. Następnego ranka budzi się ze świadomością, że Bóg ją uratował, dając jej drugą szansę.

Takim sposobem dostajemy przez dwa pierwsze odcinki dokładnie to, czego możemy się spodziewać. Beth zmienia się i  w sposób gwałtowny próbuje naprawić swoje błędy z boską pomocą. Odcinek udaje się nasycić drobną warstwą humoru, który naprawdę potrafi rozbawić. Nie ma go wiele, jest on momentalnie boleśnie sztampowy, ale spełnia swoją rolę. Uśmiech pojawia się na twarzy i ogląda się to całkiem sympatycznie.

Problemem jest tak naprawdę wszystko wokół głównej bohaterki. Słabo rozpisane i schematyczne postacie rodziny Beth oraz znajomych dają nam do zrozumienia, że nikomu tutaj nie chciało się nawet pomyśleć o stworzeniu oryginalnych bohaterów. Po co się męczyć? Weźmy kilka postaci z podobnych opowieści, zmieńmy to i owo - i bingo. To trochę psuje odbiór, bo nikt poza Beth nie potrafi wzbudzić sympatii i nie jest w żadnej mierze ciekawy. Gama nudnych papierowych ludzików nie będzie w stanie zapewnić serialowi sukcesu.

Zwłaszcza że konwencja tak do końca nie jest ustalona. Beth najpierw akceptuje kontakt od Boga, by chwilę później próbować go zerwać. Wszystko wskazuje na to, że jej przemiana ma być podstawą serialu i jego humorystycznej warstwy. Problem w tym, że jeśli twórcy nadal będą opierać się na kliszach podobnych historii, Save Me szybko się znudzi. Pierwsze dwa odcinki zapewniają jednak przyzwoitę dawkę rozrywki z potencjałem na coś więcej. 

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj