Brigitte Bardot cudowna to film niezwykle chaotyczny, nieczytelny i nieprzystępny. Można wręcz odnieść wrażenie, że Lech Majewski w dużej mierze tworzy coś archaicznego pod kątem formy opowiadania. Kamera niezręcznie działa na zbliżeniach. Twórca bez ostrzeżenia skacze ze świata realnego do wyimaginowanego. Nie ma w tym żadnego głębszego sensu, wiarygodności czy celu. To wszystko daje nam ciężkostrawny seans. Dodajmy do tego kiepskie efekty komputerowe, które rażą nas od pierwszych sekund (widzimy np. ojca głównego bohatera latającego nad morzem). Trudno wejść w tę historię, skoro tego typu zabiegi co jakiś czas wybijają nas  rytmu i nie pozwalają się zaangażować. Wygląda to źle. Lech Majewski w kinie artystycznym zrobił i osiągnął wiele. Ta produkcja jednak nie ma szans być wymieniana obok jego największych dzieł. Trudno dostrzec w niej coś, co mogłoby nadać temu głębszy sens, bo nieczytelność przekazu jest tutaj dominująca. Momentami miałem wrażenie, że ten film został stworzony dla znajomych reżysera, bo nikt inny tego nie kupi. Nie zrozumcie źle: Lech Majewski stara się tutaj pokazać, że świat wyobraźni i fantazji był sposobem ucieczki od mrocznej rzeczywistości PRL-u. Na początku ma to może sens, ale później jest już gorzej. Nie wiadomo, w którym dokładnie momencie porzuca świat realny (ani czemu to robi). Daje nam pozbawione sensu sceny i interakcje. Jaką rolę w tym mają odgrywać Marlon Brando, Liz Taylor i inne gwiazdy, które najpewniej miały wpływ na dorastającego Majewskiego?  Są jedynie ozdobnikami, które niczego nie wnoszą. A puenta tego wszystkiego to istny banał. Koniec końców dostajemy historię bazującą na artystycznej zabawie. Myślę, że całość będzie niestrawna nawet dla koneserów kina artystycznego. Aktorsko ten film nie istnieje. Najgorzej jest na początku, gdy główny bohater jest jeszcze dzieckiem w PRL-owskiej szkole. Nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałem dzieci grające tak sztucznie. To już psuje obraz filmu, który w swojej zawiłości miał przecież dostrzegalny potencjał. Dalej wcale nie jest lepiej. Trudno tutaj wyróżnić kogokolwiek, kto zapadłby w pamięć. Epizody polskich aktorów w rolach hollywoodzkich gwiazd, Beatlesów czy Simona Templara z serialu Święty po prostu są pustymi udziwnieniami tej historii. Joanna Opozda jako Brigitte Bardot stara się, jak może, ale cały jej wątek jest dodatkowym przykładem wspomnianej archaiczności, niezręcznie przekracza granice dobrego smaku. Ten moment, gdy bohater tuli łóżko, w którym spała Bardot, a potem podgląda ją nago, wywołuje dyskomfort, który nie powinien mieć miejsca we współczesnym kinie. Zwłaszcza że nagość nie ma tutaj żadnego uzasadnienia. Jest, bo jest.  Do tego mamy przedziwną scenę z dziennikarzem, który zmienia się w świnię! Brigitte Bardot cudowna niewątpliwie znajdzie widzów, do których trafi. Dla mnie to jednak coś przestarzałego pod kątem formy i treści. Nie mogłem się zaangażować w tę opowieść, chociaż dostrzegam w niej potencjał. Seans męczący i niepozostawiający w głowie nic poza obojętnością. Recenzja została pierwotnie opublikowana we wrześniu 2022 roku po premierze na festiwalu w Gdyni. Podbiliśmy ją na stronę główną z uwagi na premierę w kinach.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj