Pod płaszczykiem czarnej i dość niewybrednej komedii "Brud" skrywa przerażającą opowieść o samozagładzie człowieka, popadaniu w uzależnienia i obsesje, z których niesłychanie trudno jest się wydostać.
"
Filth" to film na podstawie książki „Ohyda” szkockiego pisarza Irvine’a Welsha, autora znanego w naszym kraju głównie dzięki ekranizacji innej jego powieści - „Trainspotting”. Podobnie jak poprzednie dzieło Welsha „
Filth” również zabiera nas w świat narkotyków i uzależnień, pokazując ciemniejszą stronę Szkocji. Tym razem jednak głównym bohaterem filmu jest detektyw Bruce Robertson. Na pierwszy rzut oka jest on idealnym kandydatem do awansu, wyróżnia się znacząco na tle swoich kolegów z posterunku, których prywatnie uważa za kompletnych idiotów. Do upragnionego celu dąży po trupach i bez skrupułów. Dodatkową motywacją jest dla niego nadzieja, że jeśli dostanie awans, odzyska żonę i córkę. Szybko jednak okazuje się, że jego pewność siebie i błyskotliwość są tylko przykrywką - fasadą, za którą ukrywa się poważnie chory i cierpiący człowiek.
Film Johna S. Bairda przez wielu może zostać uznany za obrazoburczy, nie brak w nim bowiem bandytów, rasistów, homofobów, seksu i narkotyków. "
Filth" prezentuje świat, w którym morderstwu w przejściu podziemnym towarzyszy wesoła muzyczka, a policjant może wykorzystać 14-latkę i zastraszać świadków. Znajdziemy tu zatem tytułowy brud zarówno w znaczeniu dosłownym, jak i metaforycznym. Jednak nie jest to kontrowersyjność dla samej kontrowersyjności. Wszystko to jest środkiem do pokazania przejmującej historii, zaprezentowania ogromu deprawacji i psychicznego wyniszczenia głównego bohatera oraz całej otaczającej go rzeczywistości. Wycięcie z filmu wszelkich scen seksu, zażywania narkotyków czy ocenzurowanie dialogów spłyciłoby fabułę i pozbawiło ją sensu. Historia ta musi być opowiedziana właśnie w taki sposób, bo dzięki temu porusza widza i zmusza go do refleksji. Osadzenie jej w takim, a nie innym świecie oraz wśród tych konkretnych bohaterów dodaje jej autentyczności.
[video-browser playlist="614812" suggest=""]
Początkowo "
Filth" może się wydawać komedią - jedną z tych nieprzyzwoitych, zboczonych, zostawiających daleko za sobą wszelkie granice dobrego smaku i wyczucia. Szybko okazuje się jednak, że film ten komedią nie jest. Wraz z kolejnym scenami robi się coraz bardziej nieprzyjemnie, smutno, wręcz depresyjnie, a pojawiający się od czasu do czasu śmiech jest już tylko śmiechem przez łzy. Na naszych oczach dokonuje się przemiana, a właściwie obnażenie głównego bohatera. Wyglądający początkowo na silnego, bezkompromisowego glinę Robertson staje się zwykłym narkomanem i alkoholikiem, który nie radzi sobie ze swoimi uzależnieniami i popada w nie coraz bardziej. Dobija go samotność, tęsknota za żoną i córką, świadomość tego, co utracił prawdopodobnie bezpowrotnie. Z zadowolonego z siebie cwaniaka zmienia się w człowieka na oślep szukającego pomocy. Robertson z każdą chwilą pogrąża się bardziej w obłęd i szaleństwo, zaczyna mieć przywidzenia, nagłe zmiany nastrojów, przestaje panować nad samym sobą.
Na szczególne uznanie zasługuje tutaj oczywiście James McAvoy, który w główną rolę wciela się świetnie, mimo że początkowo wydaje się ona do niego nie pasować. Spokojny chłopaczek z niebieskimi oczkami gra tutaj ohydnego, za nic mającego zasady i moralność policjanta, z którym trudno jest widzowi sympatyzować. Bruce Robertson nie jest modelowym przykładem policjanta, ojca czy męża - jest zupełną przeciwnością, postacią, którą żaden z widzów nigdy nie chciałby się stać. Mimo to w roli tej McAvoy sprawdza się znakomicie, jest autentyczny i dobrze się go ogląda, chociaż jego postać jest tak niesympatyczna. Chwilami można się nawet przyłapać na kibicowaniu głównemu bohaterowi pomimo wszystkich jego wad i oczywistej deprawacji.
"
Filth" nie jest filmem, który ogląda się łatwo i nad którym szybko można przejść do porządku dziennego. Z racji odważnego podejścia do tematu niektórzy mogą uznać tę produkcję za zbyt kontrowersyjną i skandalizującą, a inni dostrzegą przejaw nowoczesnego geniuszu. Niezależnie od tego, do której grupy będziemy się potem zaliczać, warto ten film obejrzeć, ponieważ jest to niesłychanie interesująca, pędząca z zawrotną szybkością historia, obok której nie można przejść obojętnie.
Czytaj również: Oto pierwsze szczegóły „Star Wars: Rogue One”! Zobacz teaser i szkic koncepcyjny!
Wersja DVD wydana została nakładem Monolith Video i zapakowana jest w standardowy amaray. Na płycie oprócz filmu znajduje się zwiastun, zapowiedzi innych produkcji i zasługujące na szczególną uwagę usunięte sceny.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h