Buntowniczka Nell to serial, który doskonale wpisuje się w definicję słowa "zaskoczenie". To bardzo pozytywna mieszanka inspiracji brytyjską historią i fikcji z elementami fantasy. Dawno nie widziałem tak dobrej przygodówki na małych ekranie. Jest wesoło, energicznie i do tego nastrojowo.
Już od pierwszych minut wiemy, że muzyka jest ważnym graczem w tej opowieści: to ona buduje klimat, gdy w bohaterce budzą się supermoce i idzie prać zbirów. Choć ścieżka dźwiękowa często jest w tle, w kluczowych momentach odgrywa główną rolę. Sprawia, że niektóre wydarzenia odbieramy inaczej i bardziej odczuwamy ten przygodowy charakter. Muzyka jest też różnorodna, choć niektóre tematy przewodnie przewijają się przez cały sezon. Dodajmy jeszcze, że zakończenie historii Balladą o Nell w wykonaniu Nicka Cave'a to wisienka na torcie.
Szybko da się polubić tytułową Nell, którą brawurowo gra Louisa Harland. To postać nietypowa, ale jakby znajoma. Trochę chłopczyca, która bierze sprawy w swoje ręce, ale zarazem osoba bardzo emocjonalna. Jest charakterna i charakterystyczna. W scenach, gdy korzysta z mocy, twórcy płynnie przeplatają ujęcia z dublerką. Doskonale się to ogląda! Bohaterka w trakcie całego sezonu bije różnych zbirów, a nawet staje do walki z osobami o nadnaturalnych mocach. Pojawia się inspirowany brytyjską mitologią Hern Myśliwy, który dodaje kolorytu wyzwaniom. Na drugim biegunie jest Frank Dillane (znany z Fear the Walking Dead) jako rozbójnik i szlachcic. Niestety został on wciśnięty na siłę do fabuły. Chyba miał być takim humorystycznym akcentem, ale częściej irytuje, niż nas rozbawia. Gdyby go nie było, serial jedynie by zyskał.
Mówi się, że historia jest tak dobra, jak jej czarny charakter. Hrabia Poynton jest tego dobrym przykładem. Bohater sprawia, że fabuła zyskuje odpowiedni rytm. To polityk i manipulant, który potrafi osiągnąć swoje cele. To również potężny czarodziej władający czarną magią. Ciekawy miks, który świadomie kieruje postać w stronę kreskówkowego antagonisty. Jego styl świetnie sprawdza się w tej konwencji. Gdy dochodzi do ostatecznego starcia, bohater staje się prawdziwym zagrożeniem.
Rozwój pierwszego sezonu nie do końca idzie zgodnie z oczekiwaniami, a przygodowa otoczka nie zawsze dobrze wybrzmiewa. Być może takie przekorne poprowadzenie fabuły dla niektórych będzie atutem. Buntowniczka Nell to serial familijny, ale czasem jest poważny, mroczny i dość smutny. Twórcy zapomnieli o równowadze, bo wspomniana wyżej lekkość zanika.
Buntowniczka Nell to dobry serial. Historia angażuje, elementy fantasy są pomysłowe, a konkluzja daje satysfakcje. Być może byłoby lepiej, gdybyśmy dostali jeszcze więcej tego fantasy i wyjaśnień. Widać jednak, że decyzja twórców, by tak to rozegrać, była świadoma. Nie ma co narzekać – cały sezon to rozrywka warta czasu.