Pomysłowości twórcom Intelligence odmówić nie można. Motyw z hakerem wykorzystującym osoby z programu ochrony świadków do realizacji jego nikczemnych planów jest całkiem solidny i dość świeży. Problem tego odcinka leży w samej postaci głównego czarnego charakteru, który jest nijaki, a jego motywy są momentami absurdalnie śmieszne. Intelligence potrzebuje soczystych spraw i sensownych zagrożeń, a nie dziwacznych działań sfrustrowanego niepełnosprawnego mężczyzny. Ten fakt trochę psuje cały odcinek, bo odziera fabułę z jakiegokolwiek większego znaczenia.
Ponownie udaje się rozbudować postać Lillian, która na razie dostaje najwięcej takich możliwości z całej obsady. Odkrycie relacji z córką, choć dość sztampowej, nadaje bohaterce wyrazistości. Postać przestaje być chodzącym drewnem bez osobowości i powoli staje się człowiekiem z krwi i kości, a to jest tutaj dość istotne. Szkoda jedynie, że odcinek zakończono w tak ckliwy i banalny sposób. Takimi scenami należy umieć żonglować, by ich cel został osiągnięty, a tutaj tego nie czuć. W Intelligence wszyscy bohaterowie muszą zostać bardziej rozwinięci, aby zaczęło widzom na nich zależeć, bo na razie nie wygląda to najlepiej.
[video-browser playlist="634756" suggest=""]
Czasem scenarzyści serialu chcą poruszyć jakiś wyniosły wątek człowieczeństwa, by pokazać, że ich serial nie jest tylko czystą, głupkowatą produkcją rozrywkową. Niestety osiągają wręcz odwrotny efekt, ponieważ cały motyw z tym, że technologia nie "rozwinie" człowieczeństwa, jest banalny, nudny i przesłodzony. Niech lepiej twórcy nie próbują być na siłę głębocy, bo na razie im to kompletnie nie wychodzi.
Intelligence to serial momentami za bardzo banalny i pozbawiony ciekawego pomysłu. Koncept bohatera z futurystycznym implantem ma potencjał, ale na razie poziom serialu waha się jak w sinusoidzie i sprawia wrażenie marnowania szansy na stworzenie czegoś o wiele lepszego.