Bezimienny chłopak właśnie utracił kogoś bliskiego. Koleżankę, Sakurę Yamauchi, której trzustka prędzej czy później musiała odmówić posłuszeństwa. O jej śmiertelnej chorobie wiedziała tylko rodzina oraz nasz główny bohater… Ot, pewnego dnia zupełnie przypadkiem odkrył on sekret Sakury i tak zaczęła się ta dość nietypowa przyjaźń. Przebojowa dziewczyna i introwertyczny chłopak zaczynają spędzać razem coraz więcej czasu, rozmawiając także o zbliżającej się śmierci Sakury, która wydaje się mu kompletną abstrakcją. Czy ona naprawdę umrze? Jednak ze strony na stronę czytelnik widzi, że coś, co wydaje się początkowo wymysłem Sakury, jest szczerą prawdą i tak, ona naprawdę niedługo odejdzie. Para bohaterów wykorzystuje szybko upływający czas jak najlepiej może, kłócąc się, godząc, znów kłócąc czy okłamując najbliższą przyjaciółkę Sakury, Kyoko, że wszystko jest w porządku. W tej opowieści niewiele może zaskoczyć, a jednak - ostatnie strony powodują lekkie uniesienie brwi. Oto manga o dość nietypowym tytule, Kimi no Suizo wo Tabetai #01 autorstwa duetu Yoru Sumino (autor oryginalnej powieści, na której bazuje manga)-Idumi Kirahara (rysunki).
fot. Dango
Nie wiemy, jak główny bohater się nazywa. Czy to zresztą ważne? Raz jest irytującym kolegą z klasy, innym razem zwykłym kolegą lub bliskim kolegą. To taki typowy przeciętny, niczym nie wyróżniający się nastolatek. Z kolei Sakura jest jego kompletnym przeciwieństwem - żywiołowa i pyskata, przez co kiedy mówi o swojej zbliżającej się śmierci, rzeczywiście trudno jej uwierzyć. W końcu kiedy mówi o tym tak, jakby miała wyjechać na wycieczkę, zupełnie nie czuć powagi jej słów. Czy to jednak tylko pozory? Co tak naprawdę kryje w sercu? Rozmowy bohaterów przybierają czasem dziwną formę gry, z której obie strony powolutku ujawniają, co tak naprawdę czują, choć relacja ich łącząca właściwie do końca tej dwutomowej opowieści nie jest do końca określona. Czy to jest przyjaźń? Czy to jest kochanie? - można zacytować wiersz Mickiewicza. Dzięki temu czytelnik nie odnajdzie tutaj banalnego romansiku dwójki licealistów, kończącego się wielką tragedią. Owszem, tragedia jest, lecz z pewnością nie takiego zakończenia można było się spodziewać. A sama Sakura ze swoim anonimowym kolegą tworzy duet niebanalny. Nie ma wiele smutku, są często i te radośniejsze chwile, choć powoli, powolutku zbliżamy się nieubłaganie do ostatnich stron i tego, co sama Sakura pozostawia po sobie światu. A skąd dziwny tytuł samej mangi? Tego nie zdradzę. Styl rysowniczki Idumi Kirihari jest prosty i przejrzysty, co w przypadku bądź co bądź dramatu jest tylko zaletą. Projekty postaci są proste, tła szczegółowe, a naszej uwagi o fabuły nie odciągają niepotrzebne upiększenia. Samo wydanie prezentuje się bardzo porządnie, choć drażnią pierwsze strony obu tomików z okrojoną nazwą mangi - coś tu nie wyszło z marginesami. Poza tym to pierwszorzędna robota i trzeba przyznać, że wydawnictwo Dango rośnie nam w siłę, także za sprawą doboru wydawanych mang (czekam z niecierpliwością na Yuru Camp, mangę o biwakowaniu, anime było cudne!). Oba tomiki przypominają małe, solidne cegiełki z okładką ze skrzydełkami i wyglądają po prostu bardzo… porządnie.
Chcę zjeść twoją trzustkę to prosta opowieść o odchodzeniu, jednak bez wielkiej pompatyczności i zadęcia, za to z pełnowymiarowymi bohaterami z krwi i kości. W Japonii powieść Yoru Sumino stała się hitem - na jej podstawie powstała nie tylko manga, lecz także film aktorski oraz animowany. Coś rzeczywiście musi być w tej historii, skoro zachwyciła tyle osób, tym bardziej warto więc sięgnąć po mangę.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj