Colony to serial, który bardzo mocno skupia się na postaciach i relacjach między nimi, a cała główna historia dotycząca inwazji i jej przyczyn nie jest prowadzona nadzwyczajnie szybko. Taki jest właśnie styl i sposób narracji tej produkcji i nie inaczej jest w pierwszym odcinku drugiej serii. Prawie cały epizod skupia się na dniu inwazji, czyli tej części fabuły, która niewątpliwe nurtowała podczas oglądania pierwszego sezonu. Jednak jak pokazuje odcinek, nie było to naprawdę konieczne, ponieważ przedstawione w nim odpowiedzi są w zasadzie drugorzędne dla całej historii. Przykładowo sposób postawienia muru należał do przewidywalnych i do tego nie stanowił zbyt istotnej kwestii. Podobnie sprawa ma się ze współpracą ludzi z najeźdźcami, a jedynym uzupełnieniem jest tutaj to, że zawiązała się ona jeszcze przed przeprowadzeniem samej inwazji, oraz fakt, że najwięksi intelektualiści z różnych dziedzin są kosmitom do czegoś potrzebni. Najwyraźniej podbój Ziemi został przemyślany jeszcze bardziej, niż mogło się wydawać. Jednak o motywach najeźdźców nadal można głównie spekulować, co oczywiście może być zarówno interesujące, jak i nieco irytujące. Skoro o okupantach mowa, ponownie został pokazany jeden z nich. Co więcej o nich wiadomo? Chyba tylko to, że lubią niskie temperatury. Tutaj należy przypomnieć wątek z porwaniem najeźdźcy z pierwszego sezonu. Możliwe, że w momencie, kiedy Gospodarze przebywają w zbyt wysokiej temperaturze, hibernują się i to właśnie dlatego jeden z nich był nieruchomy, gdy go złapano. Kolejną rzeczą do dywagacji jest sposób ich komunikacji. Najeźdźcy porozumiewają się z ludźmi dzięki jakimś syntezatorom/translatorom mowy lub czymś w tym rodzaju. Zasadnym pytaniem jest, co takiego usłyszał Alan podczas rozmowy z jednym z nich? Można było umieścić w tej scenie jakiś dialog, coś do spekulowania, niż tylko pokazać oczywistą rzecz, że okupanci i ludzie potrafią się ze sobą komunikować. Sekwencja ta miała potencjał i trochę go nie wykorzystano. Tak czy inaczej, wszystkie podpowiedzi i teorie na temat Gospodarzy mogą stanowić tylko podpuchę i może się okazać, że nie są oni wcale kosmitami a np. ludźmi z przyszłości. Jest to zwyczajnie zbyt oczywiste, a naturę najeźdźców otacza za duża tajemnica, żeby okazali się „tylko” obcymi. Z drugiej jednak strony może być to też zmyłka w przeciwną stronę, mająca zachęcać do dalszego oglądania historii i wymyślania kolejnych teorii, co jedynie utrzyma zainteresowanie fabułą. Scenariusz odcinka jest w zasadzie bez zarzutu, jednakże nie sposób nie wspomnieć o jednej scenie, w której Will przyszedł do Solomona, żeby wykupić od niego Charliego. Totalnym bezsensem było powiedzenie zbirom, że ma przy sobie coś cennego na wymianę, gdy był jednocześnie otoczonym przez całą bandę. Na co liczył bohater i jaka logika w scenariuszu za tym stała? Ta scena nie była w ogóle przemyślana i powinno się ją zupełnie inaczej rozpisać. Will mógł np. tylko zobaczyć z kim ma do czynienia, zrobić rozpoznanie i to wszystko, a tak – głupia sekwencja w ogólnie dobrze napisanym odcinku jednak zaliczona. Oprócz tego scenariusz jest naprawdę dobry i cały epizod nieźle się ogląda, mimo że nie wszystko w nim gra. Tak naprawdę cel odcinka to chyba przede wszystkim przedstawienie nowej, głównej postaci w serialu, czyli Devon, będącej byłą partnerką Willa. Nie można jej jednak określić jako ciekawą bohaterkę. Do tego została ona dość przeciętnie zagrana (szczególnie w scenie w jadłodajni, kiedy tak jakby zbytnio się „ekscytuje”). Wydaje się, że będzie to chyba najgorsza z postaci pierwszoplanowych i jej przedstawienie, które stanowi najważniejszy aspekt premiery drugiej serii, powoduje, że odcinek nie należy do najlepszych epizodów Colony. Potencjalnie pokazanie dnia inwazji powinno stanowić świetny materiał na odcinek, jednak, co zaskakujące, wnosi on za mało do fabuły, żeby ocenić go jako bardzo dobry. Zadziwiające, że sprawia on trochę wrażenie fillera, ponieważ z aktualnej historii przedstawiono tylko tyle, że Bram będzie przetrzymywany, a Will dalej szuka Charliego, teraz już z pomocą byłej partnerki. Trochę za mało jak na odcinek, który powinien zarysowywać wątki i stanowić wstęp do całego sezonu. Jednak Colony to naprawdę bardzo dobry serial i fabuła z pewnością się rozkręci, a epizod mimo wszystko ogląda się całkiem sprawnie. Jeśli ktoś lubi ten sposób prowadzenia akcji, w którym bohaterowie są bardzo mocno rozbudowywani, a główna historia daje pole do popisu, jeśli chodzi o spekulowanie i teoretyzowanie, dając przy tym mało odpowiedzi, ta produkcja da mu sporo frajdy. Nie jest to pod tymi względami poziom Lost (daleko Colony do niego), jednak inspiracje są wręcz oczywiste, co może stanowić bardzo dużą zaletę tego tytułu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj