Świetne sceny otwierające to już znak rozpoznawczy odcinków drugiego sezonu Colony. Nie inaczej jest w czwartym epizodzie. Pokazanie „szczytu” na szczeblach ludzkiej władzy było samo w sobie bardzo interesujące, a ujęcie przedstawiające budowlę okupantów stanowiło wisienkę na torcie tej sekwencji. Czym jest zagadkowa konstrukcja, ile ich jest i gdzie są one zlokalizowane? Budynek może być czymś na kształt platformy wiertniczej służącej do wydobywania surowców, np. z bardzo głębokich warstw planety. Tego typu „sceny-zachęty” mają z pewnością za zadanie wzbudzać ciekawość widza i podtrzymywać jego zainteresowanie intrygą, przypominając mu przy tym, że fabuła dotycząca okupantów ma jeszcze sporo do zaoferowania. Jest to pewnego rodzaju sztuczka, która ewidentnie ma zatrzymać widza przy serialu, jeśli ten byłby już znudzony historią. Wzbudza to niezmierną irytację, gdyż te sceny należą do wyraźnej mniejszości i zdecydowanie cierpliwość niektórych oglądających może zostać nadwyrężona. Dziwi to, ponieważ wątków dotyczących obcych jest względnie sporo i fabuła mogłaby zostać popchana do przodu, a tak można odnieść wrażenie, że twórcom serialu brakuje pomysłów, cała historia prezentuje tylko pozorną złożoność, zaś poziom jej skomplikowania jest odwrotnie proporcjonalny do przedstawianego suspensu i niewiadomych. Prawie cały czwarty odcinek stanowi w zasadzie przegląd sytuacji w rodzinie Bowmanów. Chociaż był na pewno potrzebny, biorąc pod uwagę obecne relacje Willa i Katie oraz powrót Charliego do domu, wypadł bardzo przeciętnie i miejscami wręcz nudno. Równolegle z perypetiami domowymi Bowmanów akcja toczyła się wokół rozterek Jennifer i biura inwigilacji, jak również nowych twarzy w wydziale Willa i jego kolegów. Całość zaprezentowała się po prostu poprawnie. Wahania Jennifer dotyczące wydania Katie zostały dobrze poprowadzone i faktycznie momentami nie było całkowicie jasne, co zrobi koleżanka Willa. Jedyną rzeczą w tym wątku, która może zastanawiać, to nagrania z domu Bowmanów. Na biuro inwigilacji składa się bardzo duża hala, w której mnóstwo ludzi obserwuje i podsłuchuje mieszkańców, więc fakt, że nikt nie monitorował Willa i jego rodziny (oczywiście oprócz Jennifer), jest dość naciągany i mało prawdopodobny. Ktoś po prostu musiał zobaczyć choć część nagrań z domu Bowmanów. Można to tłumaczyć tym, że nadzoruje się przede wszystkim osoby podejrzane, a Will pracuje dla okupantów i dlatego nie jest obserwowany, ale przecież byłoby to totalnie bez sensu, m.in. choćby z powodu Brama. Jakby nie spojrzeć, w tym miejscu scenariusz poszedł na łatwiznę, przynajmniej obecnie tak to wygląda. Należy zdecydowanie wyjaśnić tę kwestię w kolejnych odcinkach. Z kolei piąty epizod ogląda się wyraźnie lepiej od czwartego. Colony wypada korzystniej, gdy w odcinku pojawia się więcej wątków i postaci. Nareszcie pokazano Broussarda, który należy do grona absolutnie najlepszych bohaterów w całym serialu i na pewno nie można mu odmówić charyzmy. Chociaż jego obecne działania nie prezentują się spektakularnie, to i tak są ciekawe do oglądania. Najwyraźniej Broussard ma jeszcze niejednego asa w rękawie i posiada więcej znajomości, niż można się było spodziewać. Co najważniejsze, takie prowadzenie tej postaci jest idealne, ponieważ doskonale wpisuje się w jej osobowość. Oby Broussarda i jego ekipy było jak najwięcej w kolejnych odcinkach. W czwartym epizodzie w ogóle nie ma Nolana i Maddie, jak również ruchu, do którego należą. Natomiast w piątym dostajemy jedynie jedną niewielką scenę między Katie i jej siostrą. Jest to o tyle rozczarowujące, że ten wątek należy do niezwykle intrygujących, a tak niewiele o nim wiadomo. Możliwe, że będzie on kluczowy dla całej historii i dlatego serwuje się go w sposób niezwykle ograniczony. Jednakże musi się go częściej poruszać w następnych epizodach ze względu na atrakcyjność fabuły. Dobrze by było, gdyby scenarzyści regularniej wplatali ten wątek w scenariusze odcinków. Biuro inwigilacji to bardzo specyficzny i chyba trochę nieprzemyślany pomysł. Wszystko, co się wokół niego dzieje, jest wyraźnie nieusystematyzowane. Czy monitorowane są wszystkie domy w kolonii, czy tylko wybrane? Czy biuro ma służyć wyłącznie chwytaniu członków ruchu oporu i odzyskaniu skradzionej technologii najeźdźców, a może ma pilnować porządku w ogóle? Jeśli wszystkie domy są monitorowane, to czy nikt nie zwraca uwagi na rzeczy, takie jak np. kradzież Charliego? Może jest to po prostu nieistotne i nikt nie zawraca sobie takimi sprawami głowy, ale trzeba przyznać, że niełatwo w pełni zrozumieć sposób działania biura inwigilacji i logikę za nim stojącą. Historia w Colony znajduje się obecnie w takim punkcie, że stanowi totalną niewiadomą. Ruch oporu jest bardzo słaby, ma niewielką liczbę członków (przynajmniej tak się zdaje) i w zasadzie może aktualnie bardzo niewiele. W jaki więc sposób ludzie mają się przeciwstawić okupantom? Musi się zdarzyć w historii coś, co da ludzkości możliwość choć pozornego wyrównania szans, bo obcy mają po prostu zbyt gigantyczną przewagę. Jest oczywiście kilka możliwości na zmianę takiego stanu rzeczy. Przykładowo może dojść do połączenia się ruchów oporu z różnych kolonii, rozszyfrowania komunikacji obcych czy też użycia technologii okupantów. Fabuła po prostu musi zostać poprowadzona do przodu, powinny zostać zaprezentowane jakieś większe, zaskakujące zwroty akcji, bo naprawdę obecnie wygląda to tak, jakby cała historia była trochę zbyt płaska i nie miała do zaoferowania nic nadzwyczajnego. Tempo akcji jest po prostu zbyt wolne i musi się to zmienić. Colony nie może być serialem, który w zdecydowanej przewadze będzie się cały czas opierał na bohaterach, bo ma za mało charyzmatycznych postaci. Proporcje muszą zostać lepiej wyważone, ponieważ z naprawdę dobrego serialu może się zrobić bardzo przeciętna, a nawet nudna produkcja. Potencjał jest spory, ale trzeba się zabrać do roboty!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj