Konstrukcję całego epizodu można postrzegać jako jeden wielki cliffhanger (do tego mało zaskakujący). Od momentu, jak tylko przedstawiono warunki Morków odnośnie do ochrony kolonii Seattle, w zasadzie finałowa scena odcinka była bardzo przewidywalna. Ogólnie w chwili, gdy w serialu pojawiły się tajemnicze kapsuły i biorąc pod uwagę, że Will znajduje się w gronie osób szczególnie cennych dla Gospodarzy, taki obrót spraw, w którym trafia on do jednej z nich, należał wręcz do pewnych. To jest właśnie wada całego epizodu, czyli brak jakiegoś wielkiego, znaczącego i trudnego do przewidzenia zwrotu akcji. Fakt, że wrogowie Morków dotrą na powierzchnię Ziemi i rozpoczną inwazję na całej planecie w finale tego sezonu, stanowił najbardziej prawdopodobny scenariusz. To samo dotyczy rozbicia rodziny Bowmanów, które było sugerowane już od dobrych kilku odcinków. Taka mniejsza lub większa, ale jednak przewidywalność nie jest czymś typowym dla Colony, dlatego finał stanowi rozczarowanie pod tym względem. Brak odpowiedzi na istotne kwestie to również wielki zawód odcinka. Dziwi szczególnie fakt nieprzedstawienia szczegółów odnośnie do planów Kynesa, zwłaszcza że okazja do tego zdawała się dosłownie idealna. Co więcej, nie pokazano nawet jego siedziby, która miałaby dawać ogromne możliwości nowemu ruchowi oporu. Po prostu minimalizm wyjaśnień w całym odcinku jest naprawdę rozczarowujący i zdumiewający. Finał trzeciego sezonu to przede wszystkim interesująca podbudowa pod kolejną serię, lecz niestety serial został skasowany. Dalszy rozwój historii naprawdę mógłby mieć duży potencjał. Byłaby to okazja do prowadzenia opowieści z trzech skrajnie różnych perspektyw, z odmiennymi miejscami akcji. Z jednej strony Will walczący z wrogami Morków (albo sprzymierzający się z nimi), z drugiej obraz świata za murami kolonii oczami Katie oraz trzeciej – Seattle. Takie prowadzenie historii byłoby niezwykle interesujące i na ekranie mogłoby prezentować się doskonale, właśnie ze względu na różnorodność. Na plus finału zdecydowanie można zaliczyć konsekwencję prowadzenia bohaterów (całkowicie usprawiedliwiona postawa Brama wobec rodziców, utrzymujące się chłodne relacje między Willem i Katie, Broussard stający się nareszcie prawdziwym liderem itp.) oraz wyśmienicie wyważone tempo akcji, jednak stanowią one w zasadzie jego jedyne mocne strony. Jak na finał bardzo dobrego sezonu i jednocześnie całego serialu to po prostu stanowczo za mało. Kolejną rzeczą, do której można by było się przyczepić, jest potencjalna wtórność dalszej akcji dziejącej się w Seattle. Temat walki ruchu oporu z ludzkimi kolaborantami rządzącymi w kolonii stanowi już dość oklepany schemat. Pomimo że podejście do niego zapewne byłoby inne, to jednak pora na większą oryginalność w tym aspekcie, np. na połączenie się rasy ludzkiej i po prostu wybranie jednej ze stron kosmicznego konfliktu. Zwyczajnie pomysł na prowadzenie akcji w kolonii powinien należeć do mniej schematycznych. Ocena finałowego odcinka sezonu nie ma tak naprawdę żadnego znaczenia, ponieważ serial anulowano, dlatego nie da się jej wystawić w pełni sprawiedliwie. Historia jest niestety całkowicie otwarta i nie udzielono odpowiedzi na żadne najważniejsze pytania, co bardzo rozczarowuje, gdyż fabuła w Colony od początku produkcji stała na niezwykle wysokim poziomie, była złożona, intrygująca i na pewno zasługiwała na właściwą konkluzję.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj