Córka trenera to historia Macieja Korneta, trenera tenisa, oraz jego podopiecznej i zarazem córki, Wiktorii (w tej roli Karolina Bruchnicka). Ich życie od lat to kolejne turnieje tenisa ziemnego, który w tym filmie nie jest sednem opowieści, ale raczej jej fundamentem. Nie jest to bowiem film sportowy, bo sama rywalizacja ani nie jest istotna dla reżysera, ani nie ma żadnego fabularnego znaczenia. Sam tenis staje się swego rodzaju symboliką życia -  oko kamery nawet pokazując nam rywalizację, skupia się na jednostkach. Tak jakby chciano pokazać walkę każdego z nas, a piłka staje się przeciwnościami losu, które musimy odbijać. Takim sposobem wątek tenisa staje się szczerą alegorią życia, która doskonale łączy się z historią Wiktorii i jej przemianą. Sercem tej fabuły jest relacja Wiktorii z Maciejem. Na pierwszy rzut oka wszystko jest pięknie i kolorowo - on kochający ojciec i wymagający trener, ona oddana córka i pracowita zawodniczka. Jednak wraz z rozwojem historii widać, że to tylko iluzja, bo oboje są zagubieni, a tenis staje się ucieczką lub jak kto woli - symboliczną walką z przeciwnościami losu, których nie są w stanie zaakceptować (a one są sugerowane). Widać, że Wiktoria nie kocha tego sportu jak ojciec i robi to tylko dla jego aprobaty. Czuć, jak się zmusza choćby w momencie wymiotowania przed każdym meczem. Maciej natomiast w pewnym sensie przelewa swoje niespełnione ambicje na córkę. Niby typowe, ale dzięki sprawnej ręce Łukasza Grzegorzka, całość nabiera głębszego wyrazu i emocjonalnego uderzenia z mocą tenisowego serwisu.
fot. Akson Studio
+12 więcej
Okazuje się bowiem, że ten film to nie tylko historia o dojrzewaniu, ale bardziej o odnajdywaniu samego siebie. Ten motyw emocjonalnego dorastania jest istotny dla obojga postaci, bo muszą dojść do decyzji zmieniających ich rzeczywistość. Ich kurczowe trzymanie się wytworzonej iluzji nazywanej umownie życiem rozpada się w momencie wzięcia na pokład Igora, obiecującego zawodnika. Widzimy, że jedynym spoiwem była rutyna - wypracowana, przyjemna, ale gdzieś tam nie pozwalająca dostrzec, że obok tego jest prawdziwe życie. Nie ma w ich codzienności radości, szczęścia czy jakichś ludzkich przyjemności. A przecież nie mówimy tutaj o trenowaniu zawodniczki do Wimbledonu, ale o 17-latce biorącej udział w turniejach w małych miejscowościach. Bez jakichś określonych nadziei na wielką karierę, więc trudno dostrzec w ich życiu coś więcej. Nie chodzi w tym o porzucaniu marzeń, bo problem jest taki, że one dawno u Kornetów umarły. Nie są obecne. To raczej chodzi o znalezieniu w sobie świadomości, że szukanie sposobu na siebie w życiu to coś więcej, niż kurczowe trzymanie się czegoś, co nas męczy. To pokazanie, że spełnianie jakichś ambicji kosztem radości z codzienności może skończyć się źle. A obok jest poruszający wątek samego Macieja, którego równowagą życiową jest córka. Jej bunt stanowi o zburzeniu jego rzeczywistości i nabraniu świadomości, że trzeba się w końcu odnaleźć. Takie krótkie przemyślenia o fabule pokazują, że Córka trenera to film pod wieloma względami niezwykły. Mówi ważne rzeczy o rodzinie i relacjach ją łączących, o marzeniach i spełnianiu siebie, ale robi to w zupełnie innym stylu niż polskie kino nas przyzwyczaiło. Całość jest osadzona w letnim klimacie, który powoduje, że historia opowiadana jest z luzem, ale jednocześnie z odpowiednim umiarem, by emocje wybrzmiały z określoną siłą. Są momenty, w których dominuje lekkość, humor, ale są też sceny, gdy to aktorzy odgrywają pierwsze skrzypce. Łukasz Grzegorzek pokazuje, że można mówić o poważnych sprawach międzyludzkich relacji w naszym kraju bez mroku, alkoholu czy wulgaryzmów. I za to wielkie brawa, bo to takie kino, które swoim ciepłem bijącym z pięknych kadrów pokazuje, jak bardzo takich filmów brakuje w Polsce. Córka trenera to dla mnie przede wszystkim Jacek Braciak, który jest duszą tej opowieści i jego emocje trafiają w czułe punkty. Trochę żałuję, że fabularnie tenis nie odgrywał istotniejszej roli, jak w amerykańskim kinie niezależnym, bo całość byłaby bardziej atrakcyjna i choć reżyser obiera luźna formę, efekt końcowy jest dla mnie zaskakująco specyficzny. Nie jest tak lekko, jak spodziewałem się po zapowiedziach, bo film porusza mocne i ważne tematy o życiu, ale jednocześnie robi to tak przystępnie i celnie, że trafia w serce.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj