Tysiące lat temu, za wielkim oceanem, istniała piękna, dziewicza kraina. Jej mieszkańcy ponad wszystko cenili sobie harmonię i życie w zgodzie z naturą. Siły przyrody decydowały o ich przetrwaniu, więc ich codzienność przepełniona była wdzięcznością. Byli wdzięczni lasom pełnym zwierzyny, rzekom, w których łowili ryby, słońcu, które po każdej zimie topiło śnieg i dawało nadzieję na obfite zbiory… W ich świecie to, co rzeczywiste, przeplatało się z czystą magią. Ich towarzyszami byli Ludzie Drzewa i duchy, tych co odeszli. Nagle ta piękna harmonia została zburzona. Na dzikim lądzie pojawili się biali ludzie. Ich statki pełne były broni, a serca chciwości. Rdzenni mieszkańcy stanęli przed trudnym wyborem – mogli podporządkować się przybyszom, przyjąć ich wartości i styl życia, co gwarantowałoby przetrwanie, lub podjąć nierówną walkę i liczyć na cud. Klan Jeleni, z którego wywodzi się główna bohaterka powieści – Marie, wybrał pierwszą z możliwości. Dzięki temu Marie przeżyła, ale zapłaciła za to niezwykle wysoką cenę. Córki Klanu Jeleni to powieść o wielkim poświeceniu i wielkiej miłości. W obu tych obszarach bezapelacyjny prym od niepamiętnych czasów wiodą kobiety. Zazwyczaj to one ponoszą największą ofiarę wojen i konfliktów. I to na ich barkach spoczywa odpowiedzialność budowania nowego świata na gruzach przeszłości. Marie, jako uzdrowicielka, jest jedną z ważniejszych postaci w swojej wiosce. Inne kobiety liczą się z jej zdaniem, mają ją za wzór do naśladowania. Właśnie dlatego wodzowi plemienia tak bardzo zależy na tym, by nakłonić ją na ślub z francuskim kolonizatorem. Małżeństwo to w końcu świetna gwarancja sojuszu. A im więcej mieszanych małżeństw zostanie zawartych, tym większą szansę na przetrwanie zyskają rdzenni mieszkańcy. Rola Marie jest zatem szalenie istotna. I choć nikt wprost nie zmusza jej do ślubu, to oczywiste jest, że od jej decyzji zależy życie wielu osób. Bohaterka postanawia poślubić pobożnego Francuza o zielonych oczach, wiedząc, że nigdy go nie pokocha i nie zdoła przyzwyczaić się do nowego życia. Już jako żona stara się połączyć swoje przekonania z oczekiwaniami męża. Nigdy jedna nie udaje jej się w pełni oderwać od swoich korzeni. Wkrótce jej dom wypełnia się śmiechem dzieci, dzięki czemu jest choć odrobinę łatwiej. Jednak sen z powiek spędza jej przepowiednia dotycząca najstarszej z córek. Słowa szamanki nie pozostawiają złudzeń – Marie musi przygotować się na cios w samo serce. Ale czy na coś tak okrutnego można się w ogóle przygotować?
Źródło: Mova
Powieść Danielle Daniel nie jest wiernym odzwierciedleniem prawdziwych wydarzeń. Być może znawcy tematu mogliby wytknąć pisarce jakieś merytoryczne błędy. Jednak historyczna prawda nie jest najważniejsza w przekazie autorki. Na pierwszy plan w jej książce wysuwają się bowiem emocje – i to zarówno te dotyczące fikcyjnych postaci, jak i samej pisarki. Danielle Daniel sama poniekąd jest córką Klanu Jeleni. W jej książce zamieszczone jest drzewo genealogiczne, które wskazuje na powiązania z Marie oraz jej córkami. Opowiedzenie tej historii musiało być zatem ogromnym wyzwaniem, co widać na kartach powieści. To nie jest jakaś tam zwykła, wymyślona fabuła. To nie są papierowe postacie, które tak naprawdę nic nie czują. Daniel tchnęła życie w swoją opowieść. Swoich bohaterów otoczyła troską i miłością. Zależało jej na tym, by oddać głos tym, którzy sami nie mieli okazji opowiedzieć o swoich losach. A ich głos jest naprawdę poruszający.
Córki Klanu Jeleni to intrygująca, wielowątkowa powieść. Przyznam szczerze, że czytanie jej było dla mnie niczym rzeczywiste odkrywanie nowego świata. Dzięki niej na wiele spraw mogłam spojrzeć z zupełnie innej perspektywy i, co ważniejsze, nad wieloma kwestiami rozmyślałam długo po zakończeniu lektury. Świetnie, choć chyba jednak trochę zbyt jednostronnie, w powieści opisany jest Kościół katolicki, a raczej rola, jaką odegrał w procesie kolonizacji. Marie nie może zrozumieć wielu aspektów związanych z gorliwą wiarą męża. Gdy czytałam o jej rozmyślaniach, sama zaczęłam się nad nimi głowić. Bohaterowie związani z Kościołem – księża i zakonnice – to postacie, które mają w sobie chyba najwięcej pogardy dla rdzennej ludności. Czy nie jest to przypadkiem sprzeczne z naukami, które głoszą? Innym szalenie ciekawym wątkiem jest rola kobiet w całym procesie tworzenia się nowych społeczeństw. Marie poświęciła się dla swojego ludu, wybrała życie, którego nie chciała. I co zyskała w zamian? Zapomnienie. Główna bohaterka książki to fikcyjna postać, ale stworzona na bazie faktów. Takich kobiet w historii było z pewnością znacznie więcej. Jednak nikt o nich nie pamięta, nikt o nich nie mówi. W procesie kolonizacji (jak i w wielu innych) zbyt mocno skupiamy się na mężczyznach – przede wszystkim tych, którzy podbijali. Właśnie dlatego uważam powieść Danielle Daniel za niezwykle wartościową i polecam ją każdemu, kto ceni sobie odkrywanie nowych punktów widzenia.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj