CD Projekt Red cały czas inwestuje w rozwój Cyberpunka 2077. Po serii komiksów serwuje nam serial anime. Czy udało im się stworzyć coś na wyższym poziomie? Sprawdzamy.
Informacja o tym, że CD Projekt Red i japońskie studio Trigger przygotowują serial anime oparty na grze
Cyberpunk 2077, ujrzała światło dzienne jeszcze w 2019 roku. Fani czekali na nowy tytuł od firmy, która podbiła świat grową trylogią Wiedźmina. Twórcy wysoko postawili sobie poprzeczkę, mówiąc, że produkcja będzie nawiązywała do tak kultowych dzieł jak
Akira czy
Ghost in the Shell. Za projektem stanęli giganci od Triggera, więc to nie były słowa rzucone na wiatr.
Scenarzysta Bartosz Sztybor, odpowiedzialny za komiksowe historie z cyberpunkowego świata, przedstawia nam Davida. Chłopak pochodzi z biednej rodziny, która ledwo wiąże koniec z końcem. Życie w Night City nie jest proste. Matka bohatera pracuje jako sanitariuszka w szpitalu i bierze wszystkie możliwe nadgodziny, by zapewnić synowi dostęp do elitarnej szkoły. Chce, by dzieciak wyrwał się ze slumsów. Dobrze wie, że jest on technologicznym geniuszem, a sprzęty elektroniczne nie mają przed nim żadnych tajemnic. Problem w tym, że chłopak ma także bardzo wybuchowy temperament i żyłkę do kombinowania, a to bardzo często prowadzi do kłopotów. Niestety, niektórzy mieszkańcy Night City mają w nosie życie i bezpieczeństwo innych ludzi. Skupiają się tylko na wyeliminowaniu celu. W wyniku ich działań dochodzi do wypadku, w którym ginie matka chłopca. David zostaje nagle sam i musi szybko przystosować się do zasad panujących w mieście. Dobrze, że ma pewien pomysł na siebie.
Cyberpunk: Edgerunners składa się z trzech rozdziałów, w których obserwujemy rozwój Davida. Pierwszy to wprowadzenie dla tych, którzy nie grali w grę. Dowiadujemy się dzięki niemu, jakimi prawami rządzi się Night City, jakie zagrożenia czyhają na jego mieszkańców i kim są tytułowi Edgerunnerzy. Drugi to nawiązanie do gatunku heist. Tutaj obserwujemy, jak David stawia swoje pierwsze kroki w świecie przestępczym. A w finałowej odsłonie dostajemy już w pełni rozwiniętego bohatera, który bez kompletów i strachu porusza się po mieście, wykonując skomplikowane zadania. Oczywiście całość jest bardzo zgrabnie połączona fabularnie. Nawet jeśli dochodzi do przeskoku w czasie, jest on bardzo naturalny.
Podoba mi się to, że Sztybor potrafił odnaleźć trochę ludzkich cech w tych mocno upgradowanych cybernetycznie bohaterach. Oczywiście, większość z nich to świry na granicy obłędu. Ich człowieczeństwo niestety powoli zanika wraz z każdymi kolejnymi ulepszeniami, które sobie wszczepiają – postacie są od nich uzależnione jak od chirurgii plastycznej czy tatuaży. Na jednym zabiegu nigdy się nie kończy. Granice wyznacza kondycja ciała i odporność na ból. Jak mówi jeden z bohaterów – życie w Night City jest szybkie i krótkie. Tutaj nikt nie ma szans się zestarzeć. David jest świetnie wymyślonym bohaterem. Ma swoje przyziemne marzenia i cele. Napędza go złość na to, że jest niedoceniany i traktowany z góry przez bogate dzieciaki ze szkoły. To buntownik, który chce się wyżyć. Gniew motywuje go do działania, popycha do większych rzeczy.
Wizję Sztybora na ekran przeniósł reżyser Hiroyuki Imaishi – widać, że miał wpływ na pewne rozwiązania fabularne. Praca nad scenariuszem trwała długo, ponieważ historia musiała zostać dopasowana do gatunku. Anime ma swoje tempo i nie wszystkie pomysły do niego pasują. Nie ma tu miejsca na długie, przegadane sceny rozgrywane w jednym pokoju. Anime nienawidzi monotonii! Tu cały czas musi się coś dziać. Na szczęście dostaliśmy perfekcyjną opowieść w klimacie, w którym można się zakochać. Jest to obok
Arcane druga najlepsza animacja osadzona w świecie z gry. Netflix pod tym względem ma bardzo dużo szczęścia.
Wizualnie
Cyberpunk: Edgerunners to prawdziwa petarda nawiązująca do najlepszych dzieł swojego gatunku. Jest brutalnie, krwawo, kolorowo i erotycznie. To anime skierowane wyłącznie do dorosłego odbiorcy, którego trudno zgorszyć. Choć niektóre obrazki będą dla Was szokujące. Bardzo lubię ten styl i muszę przyznać, że nie wyobrażam sobie opowieści z
Cyberpunka 2077 zrealizowanej w innym gatunku niż anime. Zresztą fani gry powinni od razu zauważyć i docenić to, jak mocno ekipa z Triggera weszła w ten cyfrowy świat. Jeśli spędziliście ponad 100 godzin na ulicach Night City, to momentalnie dostrzeżecie, że serial idealnie odzwierciedla to miasto. Twórcy nie silili się na wymyślanie nowych ulic czy lokalizacji, a brali te z gry. Dzięki temu wszystko jest bardzo znajome. Mało tego, zawsze możecie odpalić grę i odwiedzić te same miejsca – łącznie z autostradami.
Do tego dochodzą jeszcze świetnie wymyślone i zaprojektowane postaci, za które odpowiadają Yoh Yoshinari i Yuto Kaneko. Są szalone, a czasami nawet przerażające. Obłęd w ich oczach może wzbudzić strach. Na plus zaliczam też rozwój niektórych bohaterów – np. Davida. Z każdym wszczepionym ulepszeniem jego postawa zmienia się wizualnie. Odrobinę, ale jest to zauważalne dla widza.
Ten 10-odcinkowy serial wypada bardzo dobrze pod względem muzycznym. Utwory do niego skomponował Akira Yamaoka. Co ciekawe, usłyszymy tu również polskich artystów. Dawid Podsiadło odpowiada za świetny utwór
Let You Down. Nie jestem jakimś wielkim fanem tego wokalisty, ale ten kawałek mogę słuchać na zapętleniu.
Cyberpunk: Edgerunners to świetna propozycja nie tylko dla fanów gry
Cyberpunk 2077, ale też dla wszystkich fanów anime. Jest to dowód na to, że świat wymyślony przez CD Projekt Red ma ogromny potencjał i można z niego wyciągnąć jeszcze wiele wspaniałych produkcji. Mam nadzieję, że ta współpraca ze studiem Trigger nie zakończy się na tym jednym projekcie i będziemy mogli obejrzeć jeszcze kilka opowieści rozgrywających się w tym zdegenerowanym mieście. Wydaje mi się, że fani bardzo tego potrzebują, a i Netflixowi przyda się kolejna dobra produkcja, którą będzie mógł się pochwalić.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h