Czarna lista ("The Blacklist") wróciła po świetnie zakończonym 1. sezonie. Red (James Spader) musi ukrywać się przed ścigającym go Berlinem, a ten wynajmuje do poszukiwań znanego w świecie kryminalnym, wybitnego analityka – Lorda Baltimore. W efekcie Red, Elizabeth (Megan Boone) i Donald Ressler (Diego Klattenhoff) muszą prowadzić swoje działania szerzej, ale także znacznie szybciej.
Premiera 2. sezonu Czarnej listy ma bardzo dobre tempo. Scenarzyści zadbali, aby cały czas coś się działo i odcinek obfitował w zwroty akcji. W dużej mierze to zasługa grającej tytułowego Lorda Baltimore Krysten Ritter. Aktorka naprawdę fantastycznie wcieliła się w kobietę z zaburzeniami tożsamości. Twórcy dobrze wykorzystali jej atuty i ciekawie skonstruowali jej wątek, rozwiązując go w idealnym momencie.
[video-browser playlist="615285" suggest=""]
To, co może się podobać i wpłynie na kolejne odcinki, to pojawienie się kolejnej nowej postaci – Naomi Highland (Mary-Louise Parker), która gra… byłą żonę Reda. Scenarzyści nie dali jej jednak dobrego startu, bo już w 1. odcinku Berlin ją porywa i… odcina jej palec.
Reddington jest coraz bardziej osaczony, scenarzyści zrobili jednak mały twist. To nie Red jest celem (w tej chwili), ale sprawienie mu bólu psychicznego. Można więc sądzić, że na byłej żonie się nie skończy (a przecież wiemy, kto może być kolejną ofiarą – Liz). Dzięki tym zabiegom w kolejnych odcinkach możemy spodziewać się naprawdę wszystkiego. Nie wiadomo, czy następny zbir będzie polował na Reda, pomagał Berlinowi czy w ogóle nie będzie związany z tym wątkiem. Do tego dochodzą jeszcze takie kwiatki jak powrót szefa wydziału Harolda Coopera czy problemy Resslera.
Czytaj również: "Gotham" traci widzów, wysoka oglądalność "Castle"
Jedyną sceną, która nie miała do końca sensu i nie pasowała do tego odcinka, było porwanie Reda przez agentów Mossadu. Niemniej Czarna lista wraca do ramówki w naprawdę dobrym stylu - zapowiada się bardzo dobry sezon.