Rozpisana na cztery zeszyty komiksowa seria z gatunku dark fantasy, "Rycerze Łaski", przenosi nas do młodych lat dzielnego Seamusa - czarnoksiężnika i łowcy demonów znanego z cyklu "Skarga Utraconych Ziem". W tym przypadku obserwujemy zapierającą dech w piersiach konfrontację początkującego wojownika i jego mistrza, Silla Valta, z przeklętymi Moriganami oraz posłusznym ich woli Gwinea Lordem. O ile na stołku scenarzysty opowieści pozostał francuski twórca Jean Dufaux, to miejsce rodzimego rysownika, Grzegorza Rosińskiego, zajął Philippe Delaby. Świat wykreowany na łamach posępnej historii to upiorny konglomerat pierwotnego zła, czarnej magii i plugastwa z piekielnych czeluści. Walka szlachetnych magów wydaje się zatem z góry skazana na porażkę.
Zamaskowany rycerz zagłady, zwany Gwinea Lord, przybywa na przeklętą wyspę Scarf w celu odnalezienia mieszkającej tam władczyni wszystkich Morigan, demonicznej Mater Obscury, Saavardy. Po wypiciu tajemnego wywaru (chiil), który raz na zawsze wytępia z jego duszy dobroć i miłosierdzie, antagonista staje przed obliczem makabrycznie wyglądającej Saavardy. Pani Morigan ofiaruje mu magiczną kulę fitchell i informacje o ewentualnym miejscu przebywania wyklętej Sanctus, która porzuciła swe siostry i przeszła na stronę dobra. Gwinea udaje się do zamku władcy krainy Mildwynn, jedynego nieurządzającego polowań na czarownice. W tym samym kierunku zmierza Seamus, mianowany pełnoprawnym Rycerzem Łaski. W realizacji jego pierwszej zawodowej misji przeszkadzają mu hordy maszkar i dawny pobratymiec, służący obecnie Moriganom.
[image-browser playlist="656582,656583,656585" suggest=""]
Bolączką recenzowanego komiksu są zbyt przewidywalne rozwiązania fabularne, mało wyszukana intryga oraz trwały podział postaci na dobre i złe. Seamus to typowy bohater romantyczny o jasnym kodeksie moralnym, który niejednokrotnie musi postąpić wbrew swoim przyrzeczeniom. Świetnie obrazuje to jego zacięte starcie z niegdysiejszym sojusznikiem, Eirellem, w dobrze nakreślonej scenerii. Owa scena ukazuje jego ostateczną przemianę w Rycerza Łaski i pożegnanie się z dawnym życiem. Obok Seamusa "dobro" reprezentowane jest przez jego mentora, Sill Valtę - pozostające niestety w niniejszym albumie na trzecim planie, heroicznego władcę Mildwynn, jego żonę i prawych wojaków. O wiele ciekawiej prezentuje się legion sił nieczystych, na czele z Gwinea Lordem, Mater Obscurą, Eirellem oraz rosłą bestią, Braghenem, dziesiątkującą armię Mildwynn. Ich batalie z protagonistą dostarczają sporą dawkę emocji, rekompensując braki i nieścisłości w scenariuszu.
Efektownie wypadają momentami realistyczne rysunki Delaby'ego, kapitalnie oddające duszny klimat opowieści. Artysta kreśli wyjątkowo paskudne i odrażające poczwary, będące w opozycji do śmiałego Seamusa. Najlepiej prezentuje się Saavarda, wyglądająca niczym skrzyżowanie rybiej kreatury z ośmiornicą. Równie piorunujące wrażenie robi trupia sylwetka Eirella, wezwany przez mędrca pomniejszy demon Cryptos oraz krwiożerczy Braghen. Ilustrator znany z serii "Murena" z wielką wprawą potrafi również oddać aparycję ponętnych kobiet (pani Mara czy białowłosa Morigana), a także przystojnych mężów (Seamus). Sporą zaletą serii jest ponadto umiejętne ukazanie wyglądu tamtejszych zamczysk, strojów i broni zgodnych z prezentowaną epoką, a także zmieniające się plenery, zwodnicza pogoda oraz mroczna kolorystyka. Wisienką na torcie jest pojedynek Seamusa z Eirellem podczas burzy na wysokim klifie.
Czytaj również: Wielka Kolekcja Komiksów Marvela – co dalej?
"Czarodziejka Sanctus" spodoba się przede wszystkim wiernym fanom opowieści spod znaku dark fantasy, pełnych magicznych artefaktów, magii, przerażających bestii oraz chronicznej aury grozy. Jeśli jednak szukacie w rzeczonym albumie zaskakujących twistów, dwuznacznych bohaterów i soczystych dialogów, srogo się rozczarujecie. Komiks jest nazbyt wtórny i schematyczny, aby mógł się wybić w lawinie pozycji zalewających obecnie polski rynek wydawniczy.