Dziewiąty odcinek przynosi odpowiedzi na dwa nurtujące pytania: jaka jest prawdziwa tożsamość druida i co stoi za tajemniczymi wizjami Lydii. Wyjaśnienie w obu przypadkach jest prawdziwą niespodzianką, której nie sposób było przewidzieć. Chwili, w której poznajemy, kim jest morderca, towarzyszy istny szok. Twórcy świetnie to rozegrali, bo raz, że nie podsunęli żadnych jasnych wskazówek sugerujących, kto może być druidem (choć patrząc wstecz można się było tego jednak domyślić), a dwa, że stworzyli sobie świetną podwalinę pod przyszłe wydarzenia związane z jedną z głównych postaci. A te na pewno nastąpią; teraz, gdy znamy już prawdę, nie powinniśmy mieć co do tego żadnych złudzeń.
Równie interesująco wypadł wątek Lydii. Dziewczyna nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, kim jest i jaką mocą dysponuje. Pozostaje tylko pytanie, jaką rolę odegra w całej historii. W każdym razie jest to kolejny plus dla scenarzystów, którzy w udany sposób wplatają do opowieści motywy z dawnych podań, legend i folkloru. Nadaje to fabule nutki mistycyzmu i sprawia, że uniwersum Teen Wolfa jest niezwykle barwne i interesujące.
Zastanawiający jest natomiast wątek siostry Dereka, a dokładnie jej omdlenie. Jako wilkołak dziewczyna posiada przecież zdolność regeneracji, więc mało prawdopodobne, aby był to skutek walki z jednym z bliźniaków. Jaka jest w takim razie faktyczna przyczyna jej złego stanu zdrowia? Magia druida, a może jakiś kolejny podstęp Deaucaliona? Przyznaję, jest to intrygujące zagranie, które zmusza do zastanowienia się nad tym, czy wilkołaki nie posiadają przypadkiem nieznanej przez nas dotąd pięty achillesowej.
Czymże byłby Teen Wolf bez choćby odrobiny humoru. Tym razem bohaterem odcinka zostaje Stiles próbujący uświadomić ojcu, że wilkołaki istnieją. Mina szeryfa Stilinskiego, kiedy wysłuchuje kolejnych (w jego mniemaniu wyssanych z palca) rewelacji, jest absolutnie bezcenna. Niby serial nie prezentuje humoru na wyszukanym poziomie, ale zawsze potrafi mnie rozbawić. Nie wiem, czy to zasługa aktorów, czy po prostu trafionych gagów, ale element komediowy w tej produkcji zwyczajnie działa i zdaje egzamin.
Przygody nastoletnich wilkołaków wciąż ogląda się z ogromną przyjemnością. Nie brakuje zaskakujących zwrotów akcji, widowiskowych pojedynków i wpadającej w ucho klimatycznej muzyki, która z odcinka na odcinek wydaje się być coraz lepsza - instrumentalny utwór z końcówki, wzbogacony o chór, to istny majstersztyk. Co prawda trochę obawiam się, czy po ujawnieniu tożsamości druida twórcy nie zechcą w najbliższym czasie zakończyć jego wątku, ale być może bezpodstawnie. Teen Wolf to wciąż pierwsza liga produkcji czysto rozrywkowych i miejmy nadzieję, że tak już zostanie.