Autor postanowił nie pisać o naszych czasach i nie umieścił akcji we współczesnych konfliktach i rozgrywkach politycznych. Czytając książkę cofamy się w czasie do roku 1953, kiedy to zimna wojna trwa w najlepsze. Amerykanie próbują stworzyć siatkę podwójnych agentów na terenie ZSRR, ale ponoszą porażkę za porażką. Nikt nie ma wątpliwości, że w szeregach CIA pojawił się głęboko zakonspirowany podwójny agent, którego w języku branżowym określa się mianem kreta. Wspomnianego kreta ma wytropić i unieszkodliwić George Mueller. Bohater ten jest zmęczony pracą w wywiadzie i generalnie najchętniej odszedłby na emeryturę. Jednak czy w pracy szpiega odejście od zawodu jest kiedykolwiek możliwe? Typowy tajny agent nie ma w sobie nic z Supermena ani z Bonda. Szpieg ma z pozoru życie przeciętnego Kowalskiego, niczym się nie wyróżnia z tłumu. Taka jest też ta powieść. Nie znajdziemy tu fabularnych fajerwerków, pościgów, gorących romansów itd. Narracja jest prowadzona dość spokojnie, bez emocji. W trakcie lektury nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że opowiada mi to dobrze wyszkolony agent. Wątek uczuciowy poprowadzony jest w sposób niemal niezauważalny. Nie ma także roztrząsania zagadnień moralno-etycznych. Jest zadanie i kropka. Autor nie stara się wzbudzić w czytelniku jakichkolwiek emocji. W trakcie lektury nie zastanowiłam się nawet przez moment czy lubię głównego bohatera czy nie. Budowanie więzi z czytelnikiem ewidentnie schodzi na dalszy plan, bowiem świat agentów jest twardy i pozbawiony sentymentów. Nikt nie ufa nikomu, ale i tak trudno ustrzec się przed rozczarowaniem.
Źródło: Czarna Owca
Powieść wciąga w sposób absolutnie niezauważalny. W końcu nie można się od niej oderwać. Akcja jest warta i dobrze się czyta. Książka jest bardzo spójna i stopniowo buduje napięcie aż do punktu kulminacyjnego. W powieści nie brakuje jednak pewnych smaczków, jak odsłonięcie rąbka tajemnicy dotyczącego przesłuchiwania wykrywaczem kłamstw czy samego procesu werbowania. Na okładce przyrównuje się An Honorable Man do klasyków powieści szpiegowskich. Jest to porównanie bynajmniej nie przesadzone. Jak na debiut literacki Paulowi Vidichowi poszło więcej niż dobrze. Mam szczerą nadzieję, że autor nie usiądzie na laurach.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj