Z czym kojarzy wam się tytuł nowej powieści Krzysztofa Piskorskiego? Podejrzewam dwie odpowiedzi - ktoś wspomni datę powstania warszawskiego, a kolejny powiąże Czterdzieści i cztery z Widzeniem Księdza Piotra, słynną sceną z trzeciej części Dziadów. Krzysztof Piskorski obrał ten drugi trop i swoją najnowszą powieść osadził w epoce romantyzmu. Prawdopodobnie macie teraz przed oczami pokaźną stertę lektur szkolnych, którymi zasypanie uczniów zdawało się być sensem życia polonistów. Dla popularyzacji tej epoki Czterdzieści i Cztery może zrobić więcej niż cała ich zgraja razem wzięta. Autor Cienioryt sięgnął po Wielką Emigrację, wieszczów, ruchy powstańcze, kolonizację, rewolucję przemysłową i inne wątki z dziewiętnastego wieku, a potem wrzucił je do świata, gdzie potwory są czymś tak oczywistym jak paprotki, a energia parowa straciła na popularności na rzecz etheru. Ta tajemnicza substancja pozwoliła sięgać ludziom tam, gdzie wzrok nie sięga i łamać to, czego rozum nie łamie. Powszechny szał na nieograniczone możliwości etheru spotkał się z kontrą ze strony luddystów, którzy do substancji podchodzą z rezerwą. Ich argumenty, chociaż sensowne, nie trafiają do jej użytkowników, ponieważ energia etheru napędza potężne pojazdy i bronie. Co więcej, pozwala na tworzenie bram do równoległych światów! Imperialistyczne zapędy narodów przestały się ograniczać do jednego wymiaru. Obok Londynu, powstał Londyn2. W takich też okolicznościach poznajemy główną bohaterkę. Eliza Żmijewska, weteranka powstania listopadowego, zostaje oddelegowana przez znanego skądinąd Juliusza Słowackiego do dokonania egzekucji na Konradzie Załuskim. Problem w tym, że mężczyzna oskarżony o zdradę ojczyzny i dezercję, jest przyjacielem z dzieciństwa Elizy. Misja więc nie jest łatwa, nie tylko przez targające bohaterką sprzeczne emocje, ale również dlatego, że Załuski okazuje się jednym z najpotężniejszych magnatów w Londynie.
Źródło: Profil FB autora
Fabuła, z kameralnej, raptownie przybiera na skali. Nie brakuje zaskakujących zwrotów akcji i pretekstów do pokazania rozmaitych miejsc i postaci, zarówno fikcyjnych jak i historycznych. Występy bywały intrygujące - tu wspomniałbym o roli Sir Thomasa Mitchella. Jako że poznajemy go na samym początku powieści, nie będę miał skrupułów i zdradzę, że słynny podróżnik jest (werble!) gadającą, odciętą od tułowia głową przypiętą do pasa olbrzymiego, inteligentnego owada. To jest tak genialne, na jakie brzmi: z miejsca polubiłem ten duet. Powiem więcej, nie obraziłbym się, gdyby cała powieść koncentrowała się na nim właśnie. Skradli show - nie dość, że swoim groteskowym wizerunkiem rozładowywali napięcie, to jeszcze wnieśli wątek, który okazał się zaskakująco istotny dla całej powieści. Niestety przy niektórych gościnnych występach postaci historycznych miałem wrażenie, że autor czuł wielką potrzebę ich wykorzystania i zostali wciśnięci do fabuły na siłę. Z podobnym problemem boryka się seria Assassin’s Creed, gdzie protagoniści wpadali na historyczne sławy podczas byle wizyty w barze. Można się spierać czy aby Piskorski nie mrugnął okiem kilka razy za dużo, ale jeżeli dzięki temu czytelnik miałby zainteresować się dziewiętnastowieczną Europą, można to autorowi wybaczyć. Tym bardziej, że niektóre rozdziały rozpoczynają się fragmentami poezji z epoki, przerobionej tak, żeby wpasowywała się w świat przedstawiony. To brzmi podejrzanie dydaktycznie - jakby autor przemycał ważne treści w przystępnej konwencji i bawiąc uczył. Takie założenie byłoby dla Czterdziestu i Czterech krzywdzące. To przede wszystkim powieść, która dzięki lekkiej i angażującej narracji może trafić zarówno do historycznego fascynata, jak i zaskoczyć wytrawnego miłośnika literatury fantasy. Godzi oba światy, tworząc między nimi wielką, etherową bramę.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj