Edgington to jeden z najciekawszych bohaterów Czystej krwi. W przeciwieństwie np. do Alcide’a, to po Russelu można spodziewać się… niespodziewanego. Wystarczyło, że bohater przez krótką chwilę pojawił się na ekranie w odcinku z zeszłego tygodnia, rzucił w swoim stylu dwa, trzy zdania i już można było niecierpliwie oczekiwać kontynuacji. W niej cliffhanger z Edingtonem był jeszcze ciekawszy, bo chyba nikt nie przypuszczał, że „zmiana władzy” nastąpi tak szybko.
Główny wątek najnowszego sezonu Czystej krwi kupuję w ciemno od samego początku. Zwierzchnictwo, kanclerze, Lilith, w samym środku wydarzeń Bill i Eric, a teraz jeszcze do tego Russell. Już poprzedni epizod, kiedy bohaterowie samotnie przeszukiwali opuszczony szpital, przypominał mi mroczne i klimatyczne odcinki z pierwszego i drugiego sezonu. Dużo dają też Salome i Nora, czyli nowe, interesujące bohaterki, które w obecnym sezonie nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa. Inny los czekał niestety Romana, który w końcówce odcinka – zgodnie z wcześniejszymi przewidywaniami - nieumiejętnie obchodził się z Russelem, co skutkowało jego prawdziwą śmiercią. Kiedy tylko Russell pojawił się w Zwierzchnictwie, a Roman zdecydował, że egzekucja ma odbyć się jeszcze tej nocy, można było przypuszczać, że to nie Edgington będzie ostateczną ofiarą.
[image-browser playlist="600772" suggest=""]©2012 HBO
Cieszy fakt, że co odcinek twórcy nawiązują do głównego wątku serialu związanego z pochodzeniem Sookie i wróżkami. Tym razem zaangażowany został w to również Jason, co zaowocowało kolejną wizytą rodzeństwa w tajemniczym, wróżkowym klubie. Jestem bardzo ciekaw, jak daleko w piątym sezonie Czystej krwi ten wątek zostanie rozwinięty.
Całkiem nieźle rozwinęła się też scieżka fabularna Terry’ego i Patricka. W poprzednich odcinkach nieco mnie nudziła, a retrospekcje z Iraku były fatalnie zrealizowane. Pojawienie się ognistego potwora sprawia jednak, że bohaterowie będą musieli się sporo napracować, by zaznać spokój. Wypada również wspomnieć o Samie i Lunie, których wątek – nieco zaniedbany na początku – powoli zaczyna nabierać rumieńców. Dobrze, że wpleciony został w niego Hoyt, którego przemiana na gorsze to jedna z większych wad obecnego sezonu.
[image-browser playlist="600773" suggest=""]
©2012 HBO
Kompletnie bez sensu jest dla mnie historia Laffayette’a. Odnoszę wrażenie, że jest dołożona wyłącznie na siłę, tylko po to by nadal mógł się pojawiać w serialu. Szkoda, bo ze świetnie kreowanego bohatera w pierwszym i drugim sezonie, teraz nie pozostało już nic. Zaniedbana jest też Jessika, na którą scenarzyści nie mają w piątej serii żadnego pomysłu.
True Blood trzyma poziom w głównych wątkach i nieco zawodzi w pobocznych historiach związanych z innymi bohaterami. Jak dla mnie to standard, bowiem jest tak co sezon. Mimo to, serial stacji HBO nadal ogląda się świetnie.
Ocena: 8/10