Czysta krew ("True Blood") w finałowym sezonie robi wszystko, by godnie pożegnać się z widzami. Powracają znani bohaterowie, w dialogach wracają wątki z poprzednich serii i wyraźnie czuć, że cała historia zbliża się do sensownego końca. Powrót Yakuzy i pojawienie się lekarstwa dla wampirów w formie tak zwanego New Blood to niezły pomysł, odpowiednio kończący całą historię. Sceny z Erikiem i Pam ogląda się przyzwoicie, a do serialu całkiem sporo wniosła postać Mr. Gusa, który na chorobie wampirów chce ubić niezły interes. Nawet panna antidotum, czyli Sarah, nie irytuje i przyjemnie ogląda się sytuację, w której każdy poniewiera nią, jak tylko chce. Ot, taki mały rewanż za 6. serię.
Podobało mi się subtelne nawiązanie do początków serialu i opowieść Billa o tym, dlaczego miał poznać Sookie oraz jakie plany wobec niej miała królowa wróżek (nieśmiertelne "I'm a fairy? How fuc*ing lame" pamiętam do dziś). Panna Stackhouse kolejny raz wybrała Billa i to z nim chce spędzić resztę swoich dni, a gdy pojawia się temat antidotum, jak zwykle pokazuje swoją upartość i zawziętość. Szkoda jedynie, że Bill na końcu odcinka strzela focha, nie pozwalając na szczęśliwe zakończenie dla siebie i jego bliskich. Czyżby wampir Compton po kilkuset latach życia w końcu chciał umrzeć?
[video-browser playlist="633464" suggest=""]
Przyzwoicie wypadł też powrót Hoyta, o którym na przestrzeni ostatnich sezonów można było zapomnieć. Kto by pomyślał, że to z jego rąk zginie Violet grana przez polską aktorkę Karolinę Wydrę. Zakończenie totalnie przegiętego i jednocześnie zabawnego wątku Violet nie było złe, jeśli do scen w sali tortur podejdzie się z odpowiednim dystansem. Elementy komediowe w Czystej krwi obecne były w pierwszych sezonach, ale później scenarzyści trochę o nich zapomnieli.
Nie wiem tylko, po co i dlaczego twórcy marnują cenne minuty ostatnich odcinków sezonu na powracający wątek Tary. Według mnie to jedna z najbardziej nieudanych bohaterek w serialach stacji HBO na przestrzeni kilkunastu lat. Mogła zginąć w premierze 7. serii i każdy by o niej zapomniał. Tymczasem idiotyzmy wracają kolejny raz, mieszając w to wszystko chorą psychicznie matkę i Laffayete’a, którego postać przez wątek Tary straciła na przestrzeni ostatniego sezonu bardzo wiele. Ciągnięcie na siłę tak chorej historii tylko potwierdza, że nie wszystkie pomysły w finałowym sezonie Czystej krwi są trafione.
Czytaj również: Anna i Elsa z hitu "Kraina lodu" w "Dawno, dawno temu" - nowe zdjęcie
Im bliżej końca, tym na Czystą krew patrzę bardziej łaskawym okiem. Prawda jest taka, że serial ten "skończył się" kilka sezonów temu, a obecna przygoda z produkcją HBO wymuszona jest przez zamawianie kolejnych sezonów. No bo dlaczego miałbym przestać teraz oglądać i nie wiedzieć, jak to wszystko się skończy? Wyczuwam happy end zarówno dla Sookie, jak i Billa, mimo że zakończenie 8. odcinka wcale na to nie wskazuje.