Na początku tego roku do sieci trafiło pierwsze demo gry Daemon x Machina. Prezentowało one grę ze sporym potencjałem, ale też wieloma problemami. Deweloperzy wzięli sobie do serca krytykę graczy i przez kilka miesięcy pracowali nad tym, by dopracować swoje dzieło. Końcowy efekt jest całkiem zjadliwy, ale wyraźnie widać, że nie wszystko udało się odpowiednio doszlifować. Główne fabularne założenia brzmią ciekawie. Tajemnicza energia o nazwie Femto spaczyła sztuczną inteligencję i zwróciła maszyny przeciwko ludzkości. Gracze wcielają się w rolę najemnika zdolnego do pilotowania potężnego mecha – Arsenala. Bohater (lub bohaterka) podejmuje się zleceń oferowanych przez różne grupy i niejako „przy okazji” ratuje świat. Nie brzmi o źle, ale jest z tym jeden zasadniczy problem – sposób prezentacji całej opowieści. W grze nie brakuje scenek przerywnikowych, jednak są one w mniejszości. Niemal cały czas jesteśmy za to zasypywani informacjami, ścianami tekstu i dialogami z wprowadzanymi w ekspresowym tempie postaciami niezależnymi, które kompletnie nie zapadają w pamięć. Najgorsze jest tu to, że rozmowy nie ustają nawet w trakcie misji. A musicie wiedzieć, że w trakcie wykonywania zadań w Daemon x Machina dzieje się naprawdę sporo. Rozgrywka jest całkiem dynamiczna, przeciwników wielu, co chwilę coś wybucha. Naprawdę ciężko skupić się przy tym na słuchaniu rozmów, szczególnie że nie są one zbyt pasjonujące. Żałuję, że ten element nie został bardziej dopracowany, bo w ciągu ostatnich kilku lat mieliśmy przecież gry, które w ciekawy sposób prezentowały temat sztucznej inteligencji i związanych z tym zagrożeń. Wystarczy wspomnieć chociażby o NieR: Automata czy Horizon Zero Dawn. Połączenie tego z mechami i klimatami anime wydawało się przepisem na naprawdę interesującą i dobrze przedstawioną historię – niestety, nie udało się.

Fabuła

5 /10

Na szczęście trzon rozgrywki, czyli samo latanie i walka przy pomocy Arsenala, wypada tu już lepiej. Dużym plusem jest intuicyjne sterowanie naszym mechem – można je błyskawicznie opanować, a i celowanie nie stwarza większych trudności i jest bardzo przystępne. Wystarczy jedynie utrzymywać oponentów mniej więcej w centrum ekranu, by nasze ataki mogły ich dosięgnąć. Szkoda tylko, że gra nie do końca wyjaśnia działanie pewnych mechanik i dopiero po kilku godzinach gry odkryłem, że przyciski na D-Padzie pozwalają na aktywowanie specjalnych zdolności, takich jak wzmocnienie obrażeń czy tymczasowa osłona, która chroni nas przed ostrzałem wroga. W Daemon x Machina imponuje różnorodność dostępnych broni i wyposażenia. Podczas wykonywania zadań możemy pozyskiwać części z pokonanych przeciwników. Te trafiają do naszego hangaru, gdzie możemy zamontować je w naszym Arsenalu. Możliwości personalizacji jest tutaj mnóstwo – od wymiany poszczególnych części pancerza, poprzez różne bronie, a na malowaniu i oklejaniu kończąc. Nie zabrakło tu również rozwoju postaci oraz samego mecha poprzez odblokowywanie pasywnych ulepszeń, które możemy kupować za wirtualną walutę. Gra jednak nie do końca wykorzystuje tkwiący w tym potencjał. Owszem, mnóstwo tu wszelkiego rodzaju części, a każda ma wpływ na statystyki mecha, jednak tak naprawdę nie ma to zbyt dużego zdarzenia. Sam niemal wszystkie misje ukończyłem bez żadnego problemu, korzystając z dwóch karabinów maszynowych, które zdobyłem w ciągu pierwszych dwóch godzin gry. Zmian dokonywałem raczej z ciekawości i chęci wypróbowania czegoś nowego, a nie z potrzeby. Zlecane nam zadania nie zaskakują. Zdecydowana ich większość polega na wyeliminowaniu wszystkich przeciwników na niewielkiej mapie. Od czasu do czasu trafiamy na inne cele, np. obronę jakiegoś miejsca lub eskortę, ale to dość rzadkie przypadki. Najlepsze wrażenie robią starcia z bossami. Potyczki z ogromnymi maszynami potrafią zapaść w pamięć, ale niestety nie ma ich zbyt wielu. Poza głównymi misjami, w Daemon x Machina znalazło się miejsce również dla pobocznych zleceń. Te nie są wymagane do poznania zakończenia całej historii, ale mogą pomóc zdobyć nowe elementy wyposażenia. Szkoda tylko, że również one nie są zbyt zróżnicowane i w konsekwencji mogą dość szybko znużyć.

Rozgrywka

7 /10

Oprawa audiowizualna tego tytułu jest mocno nierówna. Komiksowa grafika może się podobać i skutecznie maskuje wiele niedoskonałości, ale nawet przy jej zastosowaniu widać, że zwiedzane przez nas lokacje są tak naprawdę niewielkie, puste i kompletnie pozbawione życia – nawet zakładając, że mamy do czynienia z postapokaliptycznym światem, który opanowały zabójcze maszyny. Na szczęście deweloperom udało się poprawić płynność rozgrywki, która była sporym problemem w pierwszej wersji demonstracyjnej. Teraz również od czasu do czasu można natknąć się na spadki płynności, ale są one sporadycznie i występują jedynie wtedy, gdy na ekranie dzieje się naprawdę sporo. Pozytywnie wypada natomiast ścieżka dźwiękowa, w której dominują ciężkie, gitarowe brzmienia. Świetnie współgra to z tematyką tej produkcji i dobrze motywuje do siania chaosu i niszczenia wszystkiego, co tylko znajdzie się w zasięgu naszych broni.

Oprawa

7 /10

Ocena końcowa

6/10


Fabuła

5/10

Rozgrywka

7/10

Oprawa

7/10
Daemon x Machina to gra z wyraźnie niższej półki niż ostatnich kilka hitów na Nintendo Switch. Daleko tej produkcji do rozbudowanego Super Mario Maker 2 czy świetnego Fire Emblem: Three Houses. Nadal jest to jednak tytuł, przy którym można miło spędzić kilkanaście godzin – o ile nie oczekujecie wciągającej historii nie przeszkadza wam powtarzalna i niezbyt wymagająca rozgrywka. Plusy: + sporo możliwości personalizowania mecha; + świetny soundtrack; + rozgrywka momentami sprawia sporo frajdy. Minusy: - powtarzalne zadania; - większość misji nie stanowi żadnego wyzwania; - puste, pozbawione życia lokacje; - niezbyt interesująca i kiepsko przedstawiona fabuła.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj