Thorne - poza poszukiwaniem prawdy - stara się dociec, komu może ufać, bowiem atmosfera paranoi zagęszcza się i nawet najlepszy przyjaciel może okazać się kolejnym spiskowcem. Damien podejmuje ostatni zdesperowany krok, który pozwoli mu pogodzić się z losem.
Damien dobrnął już do półmetka. Nieubłagany upływ czasu niestety działa na niekorzyść przyszłości serialu. Treść wciąż stara się w jakiś sposób dotrzeć ze światem przedstawionym, a bohaterzy z odcinka na odcinek zmniejszają swoje szanse na wzbudzenie sympatii wśród odbiorców. Piąty i szósty odcinek nie podciągają średniej serialu, aczkolwiek początek drugiej połowy serii ma swoje chwalebne momenty. Czy to wystarczy, aby przedłużyć produkcję na następny sezon, czy może jednak twórcy zostaną zmuszeni domknąć swoją miałką opowieść w dziesięciu odcinkach?
Sekwencja w szpitalu, kiedy Damien poznaje Alexa, ojca Tiago (chłopca odratowanego z torów metra), nieumyślnie dowodzi, że serial sprawdza się dużo lepiej jako dramat niż horror. Podczas gdy gatunkowe zagrania, mające za zadanie przerazić widza, odnoszą przeciwny i niepożądany skutek, sama relacja pomiędzy fotografem wojennym i rannym weteranem jest dosyć zajmująca. Szczególnie pamiętna zdaje się być scena fotografowania Alexa w basenie, kiedy niepełnosprawny mężczyzna traci kontrolę nad swoim ciałem i wpada do wody, uzależniony całkowicie od pomocy innych. Na moment zapominamy o demonicznej otoczce związanej z postacią Damiena i koncentrujemy się na jego fachu, sposobie, w jaki wyłącza emocje i nieodzowną chęć pomocy bliźniemu (cecha nieprzystająca synowi Szatana), oraz na chęci uwiecznienia emocji na papierowej fotografii. Jest to z pewnością przyjemna chwila wytchnienia w porównaniu z katorżniczymi i nierealnymi scenami pacjentów, którzy w piwnicach obwieszczają nadejście Bestii.
No url
Na przestrzeni wyemitowanych dotąd odcinków można wywnioskować błędy w montażu. Poszczególne sceny wydają się urwane, w pewien sposób niekompletne. Wrażenie to potęgowane jest przez powolne maglowanie tematu w kolejnych epizodach. Prawie cały piąty odcinek koncentruje uwagę widza tylko i wyłącznie na scenach w szpitalu i relacji, jaka wywiązała się pomiędzy Damienem a ojcem Tiago. Przypomnienie widzom postaci siostry Grety zdaje się być przez to odhaczonym punktem programu. Kolejny epizod również nie grzeszy bogactwem doznań - z pozoru, bowiem tym razem w końcu udało się twórcom wyjść do widzów z niekonwencjonalnym pomysłem, jednocześnie ratując odcinek od całkowitej bezsensowności.
Praktycznie cała treść
Temptress to seria nieudolnych pomysłów opowiadających o spisku, który z każdą minutą zacieśnia się wokół Damiena Thorne’a. Im bliżej finałowej sceny, tym coraz trudniej zrozumieć, na co dokładnie patrzymy. Wokół bohatera znajdują się sami spiskowcy, mordercy i zdrajcy. Fala szaleństwa narasta, lecz nie jest to wypełniona adrenaliną psychodeliczna gra z widzem, a co najwyżej próba skołowania odbiorcy. W paru momentach dostrzec można wskazówki o niewłaściwym rozwoju fabuły, które już wtedy kierują naszą uwagę na oniryczne tropy. Sama jednak scena przebudzenia się Damiena w karetce po próbie samobójczej robi wrażenie i dostarcza (przede wszystkim) uczucia ulgi. Ulgi, iż detektyw Shay nie okazał się kolejnym podwładnym Lyonsa, co okazałoby się niepomierną stratą dla i tak niewielkiego zróżnicowania charakterów w tym serialu. Zupełnie zignorowane przez twórców, tajemnicze zachowanie Simone również zostaje usunięte w niepamięć, a całoodcinkowe, bezsensowne szaleństwo narastające wokół postaci Thorne’a (powrót matki zza grobu, poważnie?!) zostaje wymazane. Ale czy na pewno? Choć efekt był dobry, bo zaskakujący, a takich momentów najbardziej brakuje tej produkcji, nie da się ukryć, że pół godziny naszego czasu zostaje całkowicie zmarnowane. Chociaż pomysł zasługuje na pozytywną adnotację, to samo rozegranie sekwencji snu jest co najmniej irytujące.
Damien jest przykładem serialu, który po osiągnięciu już połowy sezonu nadal nie przekazuje nam żadnym konkretów. Tym samym niezwykle łatwo jest uwierzyć w paranoję, która została zaprezentowana w szóstym odcinku.
Jamesowa wersja Damiena Thorna nadal nie wzbudza większych emocji, przez co sama scena próby samobójczej nie robi na widzu wrażenia, tym bardziej że działanie sił nadnaturalnych nieustannie chroniących Damiena jest przesadnie podkreślane przy każdej możliwej okazji. Jak dotąd serial wykorzystuje stałe elementy horroru, nie szukając innowacyjnych rozwiązań. Trudno się jednak spodziewać po produkcji
Glen Mazzara niekonwencjonalnej strony historii o Omenie. Prostota pierwszej połowy sezonu wróży niejasną przyszłość nie tylko dla kolejnych pięciu odcinków, ale również dla całej przyszłości
Damien.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h