Damien musi się zmierzyć z konsekwencjami swojej próby samobójczej. Jego bliskie spotkanie ze śmiercią niespodziewanie dla wszystkich wychodzi serialowi na dobre.
Jak wspomniałam poprzednio, szósty odcinek telewizyjnej produkcji o Omenie był nad wyraz nierówny i chaotyczny. Utrzymany w tonacji oniryzmu, był kolejną próbą podtrzymania maniakalnej atmosfery serialu.
Abattoir jest pod tym względem zdecydowanie bardziej usystematyzowany. Objawienie (jak określa to sam bohater) doznane podczas podróży karetką było pouczające. Damien nie spycha ponownie prawdy dotyczącej jego przyszłości w głąb siebie, nieustannie zaprzeczając powiązaniom między sobą a Antychrystem. Chociaż wciąż nie do końca, ale jednak zaczyna akceptować prawdę i rozwiązywać ten problem jako jednostka znajdująca się w centrum całego zamieszania. Widok Damiena Thorne’a, który przeszukuje swoje mieszkanie w poszukiwaniu podsłuchu i monitoringu, konfrontujący się z Johnem Lyonsem i jego organizacją, ograniczający swoje zaufanie praktycznie wokół każdej osoby w jego otoczeniu, wybierający życie zamiast ponownego spotkania ze śmiercią - to szansa na rozbudowanie tej postaci w ciekawym kierunku. Najlepiej udowadniają to sceny z Margot, kiedy to Damien wykorzystuje ją do uzyskania potrzebnych mu informacji oraz „przekazuje” przez nią wiadomość-ostrzeżenie dla Johna. Nareszcie możemy zaobserwować Antychrysta, który wychyla się zza do bólu pozytywnego
Bradley James. Takich scen powinniśmy doświadczyć już wiele odcinków wcześniej.
Miłym zaskoczeniem siódmego odcinka są sceny na oddziale psychiatrycznym, gdzie Damien trafia po swojej próbie samobójczej. Sporo kadrów zostało tu przyciemnionych. Za wszelką cenę chciano zachować mroczną scenerię miejsca, które nieodzownie łączy się z gatunkiem horroru. W jakimś stopniu udało się ten efekt osiągnąć. Z pewnością w pozytywnym odbiorze tego zabiegu pomaga chaotyczna zabawa operatora – szybkie ruchy kamery, rozmazane kadry, przytłumione dźwięki. Nareszcie również doczekaliśmy się konkretnej reakcji otoczenia na obecność Antychrysta. Szczególnie uwydatnia to scena opuszczenia przez Thorne’a oddziału, kiedy to pacjenci zaczynają być nad wyraz pobudliwi, a pan Jaspers (dla przyjaciół Jezus Chrystus) gorliwie namawia Damiena do ponownej próby samobójczej. Aby świat mógł spać spokojnie.
Damien stopniowo odkrywa kolejne elementy spisku związane z Rutledge i Lyonsem. Ich organizacja czcząca Bestię wciąż jest ukryta w cieniu, a twórcy nie kwapią się, żeby uchylić konkretniejszego rąbka tajemnicy. Scena, podczas której dane nam jest rzucić okiem na rytuał odprawiany przez Johna, świadczy jedynie o satanistycznym wydźwięku ich Kościoła. Nic, czego nie wiedzielibyśmy do tej pory. Jak dotąd również jedynie cisza wybrzmiewała ze strony Watykanu. Poza próbą zabójstwa Damiena na początku sezonu, słuch po nich zaginął. Wątek siostry Grety Frauevy, która miała być najlepszym orężem przeciwko Szatanowi, jest prowadzony wyrywkowo, jednak zbliżający się koniec sezonu zobowiązuje, a więc Mazzara postanowił rozwinąć postać enigmatycznej zakonnicy. Jej wątek został spięty z Simone, która jak dotąd błąkała się po ekranie bez większego celu, odkrywając oczywistości, które widzowie wiedzieli już dawno przed nią. Posunięcie to sugeruje, że panna Baptiste w pewnym momencie będzie musiała się opowiedzieć po którejś ze stron. Jej dylemat byłby zapewne bardziej emocjonujący, gdyby z Damienem łączyła ją większa zażyłość. Jak na razie jednak ich znajomość znajduje się na nijakim poziomie, przez co jej decyzje są mało zajmujące.
James Shay natomiast ukierunkowuje śledztwo przeciwko Thorne’owi w bardziej osobistą stronę. Po tym, jak jego dziecko uległo tajemniczemu wypadkowi, stara się za wszelką cenę odkryć prawdę o działalności fotoreportera. Sporo scen z siódmego odcinka poświęconych jest rozwinięciu tego wątku. Sprawa Charlesa Powella wydaje się całkiem interesująca. Sam fakt, że Damien byłby zdolny do podpalenia swojego współlokatora z uczelni, jest niewiarygodna, zważywszy na to, w jaki sposób kreowany jest wizerunek 30-letniego mężczyzny. Po raz pierwszy mamy do czynienia z prawdziwie mrocznym wydarzeniem z życia Damiena, którego on był bezpośrednim sprawcą. Umniejsza to jego wizerunkowi ofiary, stawiając w końcu po stronie antagonistów. Z finału odcinka można wywnioskować, że sam Powell jest dosyć intrygującą postacią, która nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.
Mimo kilku plusów, które można było zaobserwować podczas seansu
Abattoir,
Damien wciąż pozostaje nudnawą wariacją na temat Omena. Choć wątki nareszcie się konkretyzują, wynika to bardziej z przybliżającego się deadline’u aniżeli intrygującego wkładu scenopisarskiego. Od finału pierwszego sezonu dzielą nas zaledwie trzy odcinki, a choć droga, jaką obierze ostatecznie Damien Thorne, jest łatwa do przewidzenia, to mam nadzieję, że do tego momentu spotka nas jeszcze przynajmniej kilka miłych niespodzianek.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h