Na uwagę zasługuje gościnny występ Wila Wheatona, znanego m.in. z seriali "Star Trek: The Next Generation" i "The Big Bang Theory", a fanom gier planszowych - z kanału na YouTube "Geek & Sundry". Wheaton wciela się w rolę czarnego charakteru i robi to bardzo przekonująco. Intryga, która zawiązuje się wokół jego postaci, wygląda bardzo obiecująco. Szczególnie ciekawi postać starszego, schorowanego mężczyzny, który mówił przez generator mowy. Scenarzyści "Dark Matter" zostawili tu sporo miejsca na dywagacje - kim może być ten mężczyzna, w jaki sposób jest powiązany z Two i o co w ogóle chodziło?! Oczywiście widać od razu, że to wątek budowany na zamówiony 2. sezon serialu. I fajnie, bo wówczas cała historia może nabrać większego znaczenia, gdy będzie w niej coś więcej niż tylko tajemnica wokół bohaterów. Przedostatni odcinek był też okazją do dokładniejszego poznania Dwójki (Rebeki?). Lepiej wiemy, czym jest, kto ją stworzył i jak to się stało, że kobieta żyje na wolności. Na szczęście nowe informacje nie były wydumane, ale tworzyły spójną całość z tym, co już wiemy o bohaterce. Historia Dwójki staje się coraz bardziej jasna, ale na pewno skrywa jeszcze sporo tajemnic, które mają szansę zaskoczyć widzów. Postrzeganie postaci raczej nie zmieniło się, bo nadal jest ona najtwardszą i w pewien sposób najbardziej wyrazistą bohaterką serialu. Opłaciło się twórcom poświęcać sporo czasu na rozwój jej osobowości. Również androidka, zazwyczaj pokojowo nastawiona i uprzejma, pokazała swoje nowe oblicze. Okazuje się, że maszyna nie tylko ma ludzkie uczucia, ale potrafi stanąć do walki, aby ocalić swoich przyjaciół. Sceny walki z nią w roli głównej były naprawdę niezłe. Trzeba przyznać, że jest nieodłącznym elementem załogi Razy i w tym momencie trudno sobie wyobrazić serial bez niej. Jednocześnie w tym odcinku następuje jej wyraźny rozwój dający wyśmienity efekt. Teraz możemy powiedzieć, że androidka w istocie jest jednym z nich, a nie tylko ich narzędziem. Jest to ważne także w aspekcie tego, że sama postać ten fakt zaakceptowała. [video-browser playlist="746016" suggest=""] Napięcie w finałowym odcinku sięgnęło zenitu, gdy członkowie załogi krzątali się po pokładzie statku i próbowali odnaleźć osobę, która ich sabotuje. Każdy oskarżał każdego, nikt nikomu nie ufał. Typy co do tego, kto jest zdrajcą, co chwilę się zmieniały, a i tak ostatnia scena spowodowała szok i opad szczęki. Takiego rozwiązania chyba nikt się nie spodziewał! Odcinek naprawdę zaskoczył, ale rozwiązanie nie było nieprawdopodobne. Choć nieoczekiwane, broni się. Minusem zakończenia było to, że trzynasty odcinek nie stanowił pewnego zamknięcia całości, a był jedynie wielkim cliffhangerem i wprowadzeniem do 2. sezonu. Wątkiem, który zawiódł i zupełnie nie wykorzystał swojego potencjału, była autodiagnostyka androida. Pojawiła się już w jedenastym odcinku i mimo oczekiwań aż do finału była zupełnie niepotrzebnym elementem. Nic nie wniosła do fabuły. Szkoda, bo można było ciekawie rozwinąć ten pomysł - symulacja mogła pomagać albo sabotować drużynę. Nawet szczególnie nie miała wpływu na rozwój androida. Po prostu była. I tyle. Dwa ostatnie odcinki "Dark Matter" były tym, na co czekało się od początku serialu. Masa akcji, ciekawych zagadek, zdrad, walki, ciekawych wątków i jeszcze ciekawszych rozwiązań. Nie było dłużyzn ani nudy. Zabrakło jedynie pewnego spięcia i podsumowania serialu jako całości. Czytaj również: „Dark Matter” i „Killjoys” – będą kolejne sezony Wiele razy pisaliśmy, że "Dark Matter" było serialem z potencjałem, niestety nie został on w pełni wykorzystany. Większość sezonu była jedynie czekaniem na prawdziwą akcję i intrygę, a poruszane wątki stanowiły jedynie namiastkę tego, czego oczekiwali widzowie. Coś się ruszyło i zaczęło grać, ale niestety dopiero na sam koniec. Miejmy nadzieję, że serial utrzyma w 2. serii poziom ostatnich odcinków i nie zwolni tempa.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj