Dawca pamięci ("The Giver") bazuje na książce Lois Lowry pod tym samym tytułem, która opowiada o społeczeństwie żyjącym na krawędzi utopii i dystopii. Z jednej strony w świecie bohaterów nie istnieje zło i cierpienie, z drugiej ludziom obce są takie pojęcia jak szczęście i miłość. Na szczęście pewnego dnia rodzi się wybraniec, który ma szansę położyć kres panującemu totalitaryzmowi.
W filmie Phillipa Noyce’a wyraźnie słychać echa Igrzysk śmierci i Niezgodnej, choć tak naprawdę literacki pierwowzór obrazu powstał już na początku lat 90. Wtórność jest więc pozorna, a jednocześnie wyraźnie wyczuwalna. Tym bardziej że ciekawy koncept nie zostaje szczególnie głęboko rozwinięty – przedstawia raczej filozofię i specyfikę reżimu na poziomie średnio rozgarniętego licealisty.
[video-browser playlist="616099" suggest=""]
Dawca pamięci cierpi na podobne bolączki co wchodząca na ekrany przed tygodniem do naszych kin Lucy. Zgrabnie wizualnie zrealizowane widowisko nie wnosi do kina zbyt wiele nowego, przetwarzając głównie to, co zostało już wielokrotnie powiedziane. Obaj reżyserzy sięgają nawet po te same chwyty, serwując widzom metaforyczne – a zarazem niestety okropnie tautologiczne – ujęcia. Porwanie Lucy Luc Besson ilustrował gepardem dopadającym gazelę, Noyce zaś ucieczkę głównego bohatera w Dawcy... porównuje do Arabskiej Wiosny. Australijski reżyser dodatkowo dorzuca czarno-białe zdjęcia, które nabierają koloru w momentach, kiedy bohaterowie wyzwalają swój umysł spod reżimu politycznego. Zgoda, to wszystko jest niezwykle trafne, ale również dość banalne.
Odrobinę wiarygodności całej historii dodają Jeff Bridges, tytułowy dawca, oraz Meryl Streep, przewodnicząca społeczności. Ten pierwszy optuje za przywróceniem wszystkim pamięci (to właśnie na jej braku opiera się system), prezentując wyrozumiałość i nadzieję wobec ludzkości. Ta druga zaś z żołnierskim wyrachowaniem dba o utrzymanie dotychczasowego stanu rzeczy. Pojedynek tych dwóch stron konfliktu – cywilnego i wojskowego – obserwuje się bardzo ciekawie, tyle że to właściwie wszystko, co można o nim powiedzieć. Głębi brakuje nie tylko historii, ale również bohaterom. Jeśli twarz i głos daje im Streep lub Bridges, jeszcze się bronią. Obdarzonej nieco mniejszą charyzmą młodszej części ekipy z Brentonem Thwaitesem na czele już niestety się nie udaje.
Czytaj również: Premiery kinowe weekendu
Dawcę pamięci można polecić w szczególności tym, którzy Huxleyowskiej wizji przyszłości jeszcze nie poznali. Dobrze będzie też, jeśli mają maksymalnie 16 lat. Ja na tę hollywoodzką edukację dotyczącą reżimów jestem już zwyczajnie za stary.