Głównym bohaterem 10 i 11 odcinka Once Upon a Time był na pewno Kilian Jones, znany również jako Kapitan Hak. O ile na początku obawiałam się tego, jak Colin O’ Donoghue sprawdzi się w tej roli (w końcu ostatnio nie robił nic innego prócz maślanych oczek), to teraz jedyne, co mogę stwierdzić, to chapeau bas. Aktorowi udało się to, czego nie potrafiła zrobić jego koleżanka, a ekranowa ukochana – stworzyć postać pełną nawiązań do Rumpelstiltskina, jednocześnie odróżnić ją od Kiliana (złego czy dobrego!), a równocześnie nie doprowadzić swojej gry do groteski. Aż szkoda, że z Mrocznym Hakiem mieliśmy do czynienia tylko przez dwa odcinki, ponieważ, szczerze mówiąc, chętniej bym oglądała jego rozterki z powodu bycia kontrolowanym przez Ciemność niż wahania pani Swan. Ciekawie było też powrócić do dzieciństwa Kiliana i poznać jego ojca. Producenci Once Upon a Time uznali chyba, że idąc za psychoanalizą, wszystkiemu jest winne nasze dzieciństwo, więc następny rodzic "złego charakteru" okazał się nie mniejszym łotrem. Choć sam wątek był bardzo ciekawy, trochę dziwi w tym wszystkim wplątanie w to Reginy. Po 4 latach na ekranie okazuje się, że dwójka bohaterów, która tak rzadko ze sobą rozmawiała, ma jakiekolwiek mroczne sekrety, a cały wątek zabicia ojca i osierocenie własnego brata zostaje wykorzystany, by przemówić Killianowi do rozsądku? Szkoda, jednakże te krótkie parę minut Colina O’Donoghue i Lany Parilly tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, iż połączenie bohaterów tych aktorów z kiepską Emmą i mdłym Robinem nie było dobrym pomysłem. Parilla i O'Donoghue mają niesamowitą chemię, niestety rzadko jest wykorzystywana na ekranie. Dobrze, że Emma musiała się zmierzyć z konsekwencjami swoich czynów; z drugiej strony – czy scenarzyści naprawdę boją się posunąć trochę dalej i zrobić z tej bohaterki kogoś więcej niż wiecznie przerażoną o stratę rodziny dziewczynkę? Oczywiście jej strach jest zrozumiały, tylko może ciekawiej by było pokazać, że Emma może być dobrą mroczną, a prawdziwe zło siedzi w każdym z nas. No url Jednak ten problem – całkowitego odwrócenia ról – nie dotyczy tylko Emmy, ale również naszego ponownie złego Rumpelstiltskina. Skoro producenci boją się, że postać Roberta Carlyle’a straci na jakości, będąc bohaterem, to czemu zdecydowali się zrobić 11 odcinków o przemianie tej postaci? Skąd taki brak konsekwencji, który, niestety, uderza w całą spójność tego bohatera? Oczywiście aktor błyszczy jako ten zły i niegodziwy, ale nie zmienia to faktu, że od 5 lat ta postać zupełnie nie ewoluuje i cały czas tkwi w schemacie „zły i tchórzliwy, który próbuje się zmienić, ale jednak wraca do początku”. Tak nie powinno być. Dobrze jednak, że twórcy nie próbują zepsuć najlepszej postaci tego sezonu – Zeleny. Bałam się, że w momencie, gdy Zła Czarownica weźmie na rękę swoje dziecię, to uzna, że czas iść ścieżką dobra i uczciwości. Na szczęście tak się nie stało. Zła Zelena, w dodatku teraz jako matka, której zabrano dziecko, może być naprawdę ciekawym wątkiem na przyszły sezon (w 5A była jednak raczej dodatkiem, choć wspaniałym). Jest to rzecz, na którą chyba wielu fanów czeka z utęsknieniem. Tak samo jak na rozwiązanie sprawy Camelotu, która została zupełnie zamieciona pod dywan. Co z Arturem i Ginewrą? Co z Lancelotem? Wiadomo też, że o wiele więcej scen do zagrania miała Merida (z tego też wyszedł mały skandal na Twitterze). Mam nadzieję, że scenarzyści do tego wrócą, a nie zostawią jak sprawę śmierci Grahama, mimo że cały ten motyw był bardzo średni i nudnawy. Once Upon a Time nadal kręci się w kółko. Co z tego, że scenarzyści mają lepsze czy gorsze pomysły, skoro zupełnie ich nie wykorzystują, a co gorsza, nie próbują poprawić błędów (jak to możliwe, że tylko garstka naszych bohaterów wystarczyła, by kilkadziesiąt Mrocznych mogło zostać na ziemi?). Teraz czeka nas wejście w mitologię grecką. Jak twórcy połączą ją baśniami? Przekonamy się w sezonie 5B.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj