Przez ostatnie kilka odcinków Once Upon a Time nie miało się dobrze. Skupianie uwagi na bohaterach nieciekawych sprawiało, że dłużyły się i po prostu nudziły, a co najważniejsze, fabuła nie zamierzała ruszać do przodu. Bohaterowie zamiast szukać sposobu na pokonanie Hadesa, robili wszystko obok. Najnowszy odcinek powoli budzi serial ze snu, a co najważniejsze, porusza kwestię więzi Zeleny i Reginy. Lana Parilla i Rebecca Mader mają doskonałą chemię między sobą i to widać na ekranie. Ich bohaterki są tak różne i jednocześnie tak podobne, a tak skomplikowanym charakterom trudno jest nadać ciało i duszę. Te aktorki potrafią nadać swoim rolom niesamowitą charyzmę. Nawet gdy zmienia się ich dynamika i ze złych powoli przeistaczają się w dobre, to ta metamorfoza jest ciekawa, logicznie poprowadzona. Zarówno Regina, jak i Zelena nadal mają w sobie ikrę. Trudne relacje między nimi widać, nie potrzeba słów, żeby zauważyć napięcie, zmienne emocje. Regina bardzo chce pomóc siostrze, a Zelena nie potrafi uwierzyć, że ktokolwiek naprawdę mógłby się o nią troszczyć. No url Powrót Cory był logicznym posunięciem, zważywszy na to, że odcinek skupiał się na relacjach jej córek. Barbara Hershey to wspaniała aktorka. Ilekroć pojawia się na ekranie, kradnie całe show, przyćmiewa resztę obsady. Aktorka wykreowała prawdziwie skomplikowaną postać. Cora jest bohaterką, którą kochamy nienawidzić, a koniec końców czujemy do niej sympatię. Jest tylko matką, kobietą, która przez długi czas nie była gotowa na rodzicielstwo. Hershey wraz z Parillą i Mader tworzą trio doskonałe. Są tak wiarygodne, że faktycznie wierzę w emocje pokazywane na ekranie. W tym odcinku Cora udowadnia, że nigdy nie jest za późno na zauważenie własnych błędów i próbę ich naprawy. Takie rozwiązanie dla tej bohaterki zaproponowane przez scenarzystów jest nie tylko piękne, ale i uczciwe. Choć 19. odcinek ewidentnie skupia się na córkach Cory i ich relacjach, nie zabrakło wplątania wątku Jamesa oraz Davida - i ten niestety kulał. Nie miał on zbytniego sensu, był wyjątkowo spłycony i idiotycznie zakończony. Sisters oglądałoby się o wiele przyjemniej, gdyby brat bliźniak Charminga nie był obecny. Nie do końca rozumiem motywu jego działania. W momencie, w którym wgłębiono się w związek pomiędzy Zeleną i Reginą, nie zrobiono czegoś takiego z Davidem i Jamesem. Uważam, że popełniono poważny błąd. Ten wątek powinien mieć osobny odcinek. Odcinek Sisters był naprawdę bardzo dobry. W zasadzie odkąd rozpoczął się sezon 5B, nie było tak poruszającej odcinkowej historii. Związki rodzinne potrafią wzruszać bardziej niż miłostki Hooka i Emmy czy Reginy i Robina. Choć oglądało się go naprawdę dobrze, a 42 minuty minęły jak z bicza strzelił, ostatecznie historia do przodu ruszyła jedynie w końcówce, która zapowiada intrygujący ciąg wydarzeń w następnym odcinku.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj