Dawno, dawno temu zaserwowało dwa bardzo dobre odcinki, ukazując widzom, że nawet najnudniejsze postacie mogą okazać się ciekawie, a sam serial, po 5 latach, nadal interesować.
The Broken Kingdom pokazało nam całą historię między Arturem, Ginewrą i Lancelotem, odpowiednio mieszając tekst źródłowy i wyobraźnię scenarzystów
Once Upon a Time. Cytując Złą Królową: „Evil isn't born, it's made” – i tak jak scenarzyści przez tyle lat udowadniali nam, że nikt nie rodzi się zły, tak samo przedstawienie tego problemu wychodziło czasem średnio. Jednakże historia wymienionych wyżej postaci była bardzo subtelna; dobrze ukazywała je jako ofiary sytuacji, w której się znalazły. Myślę, że niejeden widz jest ciekawy, jak zakończy się ten trójkąt, choć o wiele bardziej interesujące może być połączenie sił przez Meridę i Lancelota. Jak skończy się ich wspólne spiskowanie przeciw Arturowi? Miejmy nadzieję, że scenarzyści nie porzucą lub nie utną tego wątku, ponieważ ma całkiem dobry potencjał.
Jednakże największym pozytywnym zaskoczeniem odcinka byli Charmingowie. Choć już pod koniec całej ich akcji wszyscy pewnie bez problemu domyślili się, że najpewniej działają razem, to sam pomysł był naprawdę dobry i rzucił pozytywne światło na te nudne dotąd postacie. Znów okazało się, że Mary Margaret i David nabierają więcej barw, gdy działają razem i są w środku akcji, niż kiedy stoją gdzieś z boku lub zajmują się romansami. Szkoda tylko, że przy tym wszystkim traci Robin, który zarówno w tym, jak i w następnym odcinku wiele nie zrobił. To zadziwiające, jak przy genialnym materiale źródłowym i dobrym początku scenarzyści próbują zniszczyć następną postać.
Całkiem dobrze radzi sobie również Jennifer Morrison. Jej Emma próbująca uciec od Mrocznego była dobrze zagrana, a zapewne serce niejednej fanki zapłakało nad ładną sceną całującej się Swan z Hakiem. Jestem jedynie ciekawa, czy ktoś jeszcze pamięta, że Kilian był kiedyś ciekawą postacią, która miała lepsze rzeczy do robienia niż prowadzenie konia i zajmowanie się zauroczeniem Henry’ego.
Dreamcatcher rozwinął wątki z czwartego odcinka. Więcej dowiedzieliśmy się na temat planów Emmy nad Rumpelstiltskinem – może za wcześnie, by chwalić, ale może to być jeden z najciekawszych wątków tego sezonu. Wywrót dotychczasowych ról Swan, Reginy i Golda jest naprawdę interesujący; oby nasz stary, dobry Rumpel naprawdę został w końcu bohaterem. Jeśli scenarzyści zrobią to umiejętnie, mogą nie tylko nie zepsuć tym postaci, ale pokazać genialny rozwój, jaki Gold przeszedł przez te 5 sezonów.
[video-browser playlist="757394" suggest=""]
Dobrze też, że już teraz bohaterowie zaczynają odkrywać swoje wspomnienia. Cała historia z łapaczem snów jest ciekawym pomysłem, a także dobrym nawiązaniem do Baelfire’a. Miło, że scenarzyści nie zapomnieli chociaż o jednej swojej postaci. W ciekawym miejscu stawia to również Emmę – myślę, że niewielu widzów spodziewało się, iż ta bohaterka będzie w stanie wykorzystać pierwszą miłość własnego syna. Był to wyśmienity zwrot akcji.
Sam Merlin za to szybko zdobył fanów wśród wielbicieli
Once Upon a Time - i nie ma co się dziwić. Jest czarujący, a także – jak wszyscy bohaterowie tego serialu – przystojny i może mieć naprawdę ciekawą historię z Mrocznym. Jestem ciekawa, jak scenarzyści zamierzają to wykorzystać i czy dane nam będzie zobaczyć Panią Jeziora, która jest ważnym elementem całej legendy.
Once Upon a Time pokazało, że jeszcze wiele może widzom zaproponować. Ciekawe zwroty akcji, dobre łączenie wątków (jak z pierwszą miłością Henry’ego), jednak nadal wszystko robione w duchu serialu. Oby reszta odcinków tej połowy sezonu była na takim poziomie jak dwa najnowsze.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h