Po raz kolejny cofamy się w czasie, aby poznać przeszłość baśniowych bohaterów. Wydawałoby się, że retrospekcji w Once Upon a Time było tak wiele, że nie ma wręcz już żadnego ważniejszego wydarzenia z życia postaci tego serialu, o którym byśmy nie wiedzieli. Tym razem jednak nadeszła kolej na poznanie historii zagadkowej śmierci ojca Davida, Roberta (David Cubitt). Mężczyzna zginął podobno w wyniku wypadku, a warto wspomnieć, że był pijakiem, więc David o swoim ojcu jak dotąd myślał jak najgorzej. Okazuje się jednak, że rzeczywistość wygląda zdecydowanie inaczej – Robert tak naprawdę starał się odzyskać swojego drugiego syna, którego oddał królowi George’owi w zamian za lekarstwa dla dzieci. David, dowiedziawszy się, że jego ojciec został zamordowany, postanawia rozpocząć błyskawiczną wendetę. Twórcy serialu nie byliby sobą, gdyby cała sprawa opierała się tylko i wyłącznie na pomszczeniu Roberta i zabiciu króla George’a. Koniec odcinka to zdecydowanie mały plot twist, a pomoc udzielona Davidowi przez Hooka to tylko sprytny zabieg, mający na celu wywołanie wzruszenia u widzów, kiedy Hook prosi swojego przyszłego teścia o rękę Emmy. Taka błoga końcówka była konieczna, żeby nic nie było za proste – koniec końców to kapitan Hook okazuje się mordercą Roberta, a widz wyczuwa, że zbliża się wielki rozłam w rodzinie Emmy. Szkoda, ponieważ od kilku sezonów widzowie czekają na jakieś konkretne usankcjonowanie relacji pomiędzy Hookiem a jego wybranką, a tymczasem dostajemy kolejną dramę. Wygląda na to, że ślub będzie…. kiedyś. Można mieć tylko nadzieję, że chociaż w tym sezonie. W końcu nikt chyba nie wierzy, że Emma naprawdę polegnie w starciu z Gideonem. Tymczasem Regina i Robin słodko i uroczo próbują żyć w całkiem nowej dla siebie sytuacji, z tym, że coś im to nie wychodzi. Cieszę się, że ten nowy Robin nie jest taki całkiem szlachetny, jak być powinien, ponieważ kolejny złodziej okradający bogatych, a dający biednym byłby już lekko nudny. Jest za to narwanym spryciarzem, wyraźnie mającym swoje ukryte motywy. Storybrook zdecydowanie czekają ciężkie czasy. Bardzo dobrze wypada w tym odcinku gra aktorska wcielających się w Reginę i Robina aktorów. Lana Parrilla oraz Sean Maguire to para, którą wciąż znakomicie się ogląda. Regina jest już zupełnie inną bohaterką i jej tkliwe spojrzenia zdecydowanie kontrastują ze wspomnieniami widzów o Złej Królowej, którą niegdyś była. Trzeba też wspomnieć w kontekście jej przemiany o scenie ze Śnieżką z tego odcinka. Obie panie, kiedyś śmiertelnie skłócone, pijące herbatkę i kulturalnie rozmawiające o uczuciach (nawet dwa razy w tym odcinku!) wypadają niezamierzenie zabawnie. Kilka sezonów temu kopałyby się przynajmniej pod stolikiem, jednak czasy wzajemnej nienawiści już dawno za nimi. Jakby nie patrzeć, to już szósty sezon Once Upon a Time i wiele się przez ostatnich kilkadziesiąt odcinków zmieniło. Oczywiście prócz statusu matrymonialnego Emmy i Hooka. No i efekty specjalne wciąż chwilami kłują w oczy, jak komputerowy Pinokio… Odcinek Murder Most Foul dostarcza widzom właściwie tylko wiedzy na temat ojca Davida oraz jego mordercy. Poza tym drugie skrzypce gra Robin, ewidentnie knujący coś niedobrego. Tym razem pominięto współczesny wątek Belli, Golda oraz ich syna, Gideona, zapewne kryjącego się gdzieś i liżącego rany. A co do Golda – scena, w której bezinteresownie pomaga Robertowi w odnalezieniu syna jest perełką odcinka. Takie łagodne oblicze Rumplestiltskina to naprawdę coś nowego. Widać, że nigdy nie zapomniał o swoim zaginionym synu, a choć ta scenka to zaledwie kilka wypowiedzianych przez Rumplestiltskina słów, mile one zaskakują. Oby i przyszłe odcinki także zaskoczyły widzów.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj