Na polskim rynku ukazał się tom DCEased. Nadzieja na końcu świata, kolejna odsłona stworzonej przez Toma Taylora serii, w której doskonale nam znani herosi spotykają zombie. Niestety, tym razem mam dla Was znacznie mniej dobrych wiadomości niż w przypadku Nieumarłych w świecie DC i Niezniszczalnych - poziom fabularny nowej części cyklu jest ledwie poprawny. Powiem nawet więcej: spora część czytelników po lekturze tego komiksu może zadać pytanie o to, jaki naprawdę był cel jego powstania. Owszem, w znaczącym stopniu poszerzy on wiedzę odbiorcy o uniwersum Taylora, lecz z drugiej strony niespecjalnie posuwa akcję do przodu, jakby scenarzysta przed głównym daniem postanowił nam zaserwować kilka odgrzewanych kotletów. Ogromna szkoda, jednak w żadnym stopniu nie zmienia to faktu, że zapoznanie się z tym tomem jest niezbędne dla sprawnego poruszania się po świecie DCEased. W dodatku pojawia się tu szansa na spojrzenie na znane już czytelnikom wydarzenia z nieco innej perspektywy, ze szczególnym uwzględnieniem postaci Czarnego Adama. To chyba właśnie dzięki tym czynnikom Nadzieja na końcu świata koniec końców nie będzie przywodzić na myśl fabularnej zapchajdziury, nawet przy wygórowanych po lekturze premierowych odsłon oczekiwaniach.  W Nadziei na końcu świata wracamy do wydarzeń przedstawionych w Nieumarłych w świecie DC - akcja obu tomów toczy się więc równolegle. Równanie antyżycia sprawiło, że ponad miliard ludzi na całej kuli ziemskiej zostało zainfekowanych przez śmiertelnie niebezpiecznego wirusa, który zamienia mieszkańców naszej planety w armię nieumarłych. Zagrożenie jest tak olbrzymie, że plaga rozlewa się także na świat bohaterów i złoczyńców. Superman i Wonder Woman opracowują szeroko zakrojony plan, który ma zastopować rozprzestrzenianie się infekcji, jednak wydaje się, że stoją oni na straconej pozycji. Taylor w tej opowieści próbuje przesuwać akcenty: fundamentalne znaczenie dla rozwoju wydarzeń ma więc Czarny Adam, a w coraz bardziej ponurej rzeczywistości ważniejszą niż do tej pory rolę odgrywa młodsze pokolenie bohaterów, wśród nich przejmujący spuściznę Batmana Damian Wayne. Do tego wszystkiego dodajmy zaprezentowaną w finałowej części tomu przemowę Supermana, która jest nie tylko swoistym pomostem między przeszłością a przyszłością DCEased, ale i jawi się jako społeczno-polityczny komentarz Taylora do wydarzeń rozgrywających się wokół nas. 
Źródło: Egmont
Lektura nowej odsłony serii jest o tyle utrudniona, że w niektórych jej momentach czytelnicy muszą przymknąć oko na fakt, iż mają już wiedzę w kwestii tego, co później stanie się z poszczególnymi postaciami, jak choćby w przypadku Marsjańskiego Łowcy. To przedziwne uczucie, choć na najgłębszym poziomie bardzo zbliżone do tego, które może pojawić się w toku zapoznawania się z kolejnymi wydarzeniami. Powstaje bowiem wrażenie, że Taylor chciał w jakiś sposób nadpisać uprzednio stworzoną przez siebie historię, aby uczynić ją jeszcze lepszą, pełniejszą, mocniej wybrzmiewającą. Taki zabieg byłby zrozumiały, gdyby scenarzysta faktycznie dokonywał fabularnej rewolucji; nic takiego jednak nie ma tu miejsca. To raczej podchodzenie do narracyjnego lądowania, przywodzące na myśl ucieczkę na kolejny krąg. Tak, Nadzieja na końcu świata wypełniona jest po brzegi wartką akcją, inteligentnym humorem, magnetycznymi w oddziaływaniu postaciami w typie robiącego tutaj za narratora Jimmy'ego Olsena i Harley Quinn czy monumentalnymi sekwencjami, jak choćby ta z atakiem na Temiskirę. Obawiam się jednak, że to za mało jak na ten etap opowieści i chęć znalezienia drogi wyjścia z fabularnego labiryntu.  Trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia do odpowiedzialnych za warstwę graficzną tego tomu Dustina Nguyena, Carmine Di Giandomenico i Trevora Scotta - każdy z nich dobrze oddał zamysły Taylora, umiejętnie eksponując nieodłączne elementy świata DCEased w postaci wszechobecnej grozy czy brutalności wydarzeń. Pewnym mankamentem może być to, że użyta przez nich stylistyka - przynajmniej miejscami - jest od siebie odmienna, co może rodzić pewien kłopot w materii jednolitości oprawy wizualnej, lecz ten grzeszek z całą pewnością można twórcom wybaczyć.  DCEased. Nadzieja na końcu świata to tom, który w ostatecznym rozrachunku możemy uznać za komiks zawiedzionych oczekiwań. Scenarzysta Tom Taylor postanowił w aspekcie fabularnym pogłębić naszkicowane przez siebie uniwersum, nieco zapominając o fakcie, że w tej chwili dobrze byłoby już przygotowywać czytelników na kulminację wydarzeń. Pozostaje mieć nadzieję, że zapowiedziana jeszcze na ten rok Martwa planeta stanie się doskonałym podsumowaniem naprawdę udanego cyklu. Akurat ta nadzieja nie przychodzi do nas z końca świata; jest racjonalną konsekwencją wszystkiego tego, co mogliśmy odkryć w dwóch pierwszych tomach cyklu. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj