Defiance” jest już nie do odratowania w 3. sezonie. Jestem pewien, że wielu widzów, którzy jeszcze nie porzucili serialu, oglądają go już tylko z sentymentu, a nie ciekawości - i ja się do nich zaliczam. Coś niewytłumaczalnego jeszcze przyciąga mnie do produkcji Syfy. Pewnie to, że wciąż mam duże uznanie dla twórców, że 2 lata temu dali nam opowieść, która – jak na standardy letniej telewizji – zaskoczyła rzetelnością pod względem przedstawienia kosmicznych ras, ich kultur, wyglądu i języków. To nadal robi wrażenie, jednak wszystko kuleje na bazowym fabularnym poziomie – jest monotonnie i przewidywalnie, a całość opiera się zagraniach starych jak świat. Jak już mamy jakieś twisty, to są one nietrafione albo śmieszne. Okazało się na przykład, że zjedzenie przez Kindzi – jedną z najbardziej irytujących postaci w historii telewizji – serca ojca nie było symbolicznym rytuałem i ten kawałek mięcha faktycznie dał jej niesamowitą siłę, robiąc z niej bestię niemalże niezniszczalną. Mimo to, jak złoczyńca z kreskówki, delektuje się ona każdą kolejną chwilą jako przywódczyni Omeków, dając Nolanowi i spółce czas na przygotowanie kontrataku. [video-browser playlist="742499" suggest=""] Jej zachowanie jest idiotyczne, począwszy od sprowadzania swoich towarzyszy na Ziemię maksymalnie dwóch na raz aż po ganianie po mieście za Stahmą. Końcowy cliffhanger też jest żałosny – scenarzyści „Defiance” nie maja na tyle odwagi, aby zrobić z tym motywem coś ciekawego. Poza tym, czy mało krwi McCawleyów rozlano na starcie serii? Skrzywienie na twarzy powoduje też zachowanie Amandy, twardej pani burmistrz, która nigdy się nie poddaje. Tutaj zaś dość szybko się załamuje. Cała scena nie grzeszyła wiarygodnością i powstała tylko po to, aby Nolan mógł Amandzie powiedzieć coś od serca i dać całusa. I pozamiatane, walczymy dalej. Yewll w końcu pozbyła się z szyi kosmicznego gadżetu, a stało się to w taki sposób, że trudno oprzeć się wrażeniu, iż mogła sobie z tym problemem poradzić o wiele wcześniej. Niekontrolowany śmiech wywołał u mnie moment, w którym Datak przez chwilę udawał Wolverine’a. Sam nie wiem, czy ta reakcja to oznaka tego, że mi się to podobało, czy może nie. Przynajmniej ta głupiutka scena wyrwała mnie z letargu i pozwoliła odczuć coś innego niż obojętność. To samo w przypadku zabicia Andiny – tu nie mam jednak wątpliwości, że się wkurzyłem, bo służka Tarrów była ostatnio jedną z najciekawszych postaci w tym bałaganie. Wciąż nie wiemy, czy powstanie 4. sezon „Defiance”, ale gdyby ten obecny okazał się być ostatnim, chyba nikt by z tego powodu nie płakał. Miejmy nadzieję, że finał przynajmniej raz na zawsze zakończy to nieporozumienie, jakim jest wątek Omeków. Strąćcie ich statek z orbity i miejmy to z głowy.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj