Demon i mroczna toń, druga powieść w dorobku Stuarta Turtona, przenosi czytelników w miejscu i czasie. Akcja książki rozpoczyna się w pierwszej połowie XVII wieku w Batawii (czyli dzisiejszej Dżakarcie). Właśnie stamtąd wyrusza w wielomiesięczny rejs ku Europie statek Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej o nazwie „Saardam”. Na jego pokład wsiada kilku prominentnych postaci, ale też pozornie przygodnych pasażerów. Do kompletu otrzymujemy załogę pełną typów spod ciemnej gwiazdy oraz… trędowatego, wysłannika Starego Toma – demona(?), który w przeszłości nawiedził Niderlandy i był postrachem tamtejszego ziemiaństwa. W tym zamkniętym środowisku zaczyna dochodzić do kolejnych zbrodni, niewytłumaczonych zjawisk i podszytych mistyką wydarzeń. Atmosfera się zagęszcza, pojawiają się coraz to nowe tropy, a bohaterowie po omacku starają się zrozumieć z czym przychodzi im się zmierzyć. Czy na pokładzie faktycznie pojawił się demon? Dlaczego na pokładzie jest tak wiele osób związanych ze sprawą z przeszłości? Czy można racjonalnie wyjaśnić to, czego doświadczają postacie? Stuart Turton już w pierwszej powieści – Siedem śmierci Evelyn Hardcastle – dał się poznać jako miłośnik skomplikowanych, wielopoziomowych intryg kryminalnych, z jednej strony przywołujących echa twórczości Agathy Christie, a z drugiej tworzącego fabuły bardziej dostosowane do współczesnego czytelnika. Tworzy fabuły zawiłe, w których jedna tajemnica przesłania kolejne, a niewiele okazuje się takie, jakim zdawało się na początku.
Źródło: Albatros
Nie inaczej jest w Demonie i mrocznej toni. Ciężar rozwikłania zagadki „Saardama” spoczywa na jednym z pasażerów Arencie Hayesie. Jest on swego rodzaju doktorem Watsonem dla Samuela Pippsa, geniusza w rozwikływaniu zbrodni, który obecnie… jest więźniem na statku. Hayes pozbawiony mentora zawiera inne sojusze, z uporem przebijając się przez kolejne zagadki i niechęć współpasażerów i załogi. Nie ma Sherlockowej przenikliwości, ale obserwując jego poczynania, czytelnik krok po kroku łączy wątki. Trzeba autorowi oddać, że wymyślił świetną i zajmującą intrygę, której rozwikłanie to prawdziwe wyzwanie. Nie jest ona może aż tak skomplikowana, jak to miało miejsce we wcześniejsze powieści, ale nadal trzeba się solidnie nagłówkować.
Sam autor przyznaje, że do realiów historycznych czy marynistycznych podchodzi dość umownie, czerpiąc z nich garściami, ale – gdy tego potrzebuje – naciągając fakty. Najbardziej rzuca się to chyba w kreacji postaci kobiecych, które w pewnym momencie stają się pierwszoplanowymi postaciami. Dla powieści to bardzo dobry zabieg, zwiększający dynamikę opowieści i pozwalający na urozmaicenie rozwiązań fabularnych. Turton świetnie balansuje pomiędzy budowaniem napięcia, podtrzymywaniem zainteresowania zagadką i stawianiem na dynamiczną fabułę. Demon i mroczna toń jest świetnym kryminałem czerpiącym z gatunkowych tradycji, ale jednocześnie stawiającym na nowoczesne rozwiązania fabularne i śmiało czerpiący z innych konwencji.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj