Kiedy Mimimi Games zapowiedziało w sierpniu 2018 roku trzecią część Desperados, ucieszyłem się niesamowicie. W końcu dwa lata wcześniej wydali bardzo dobre Shadow Tactis: Blades of Shogun. Czy warto było czekać 21 miesięcy?
Nie ma się co oszukiwać, już pierwszy gameplay
Desperados 3, pokazany zaraz po zapowiedzi, mocno rozpalił moją chęć obcowania z tym tytułem. Od razu było widać, że niemieckie studio nieprzypadkowo zebrało dobre oceny za swój poprzedni tytuł inspirowany serią Commandos. Do tego wszystkiego ekipa zapewniała, że wysłuchała wszystkich krytycznych wypowiedzi po premierze Shadow Tactics i wprowadzi nowe elementy, które spodobają się graczom. Ileż razy to słyszeliśmy, prawda? Podchodziłem do tego więc z chłodną głową, a gdy odpaliłem grę po raz pierwszy – zakochałem się na amen.
Pierwsza misja to wprowadzenie do sterowania, poruszania się i ukrywania. Wcielamy się w doskonale nam znanego z poprzednich części Johna Coopera, który wraz z ojcem przemyka do kryjówki pewnego przestępcy. Więcej o fabule zdradzać nie chcę, więc tylko napisze, że ta jest naprawdę ciekawa. Każdy z towarzyszy, których spotykamy, kieruje się swoimi pobudkami, historie zasłyszane w miasteczkach podczas misji są również bardzo ciekawe. Z nimi znowu jest związana jedna z nowości, która miło mnie zaskoczyła, ale o gameplayu napiszę w kolejnych akapitach. Wracając do towarzyszy, ci lubią sobie czasem podyskutować. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że zaczynają rozmowę nawet jak są bardzo daleko od siebie. Serio, raz przez chwilę zastanawiałem się, co za dialog słyszę, a to tylko moi bohaterowie ucinają sobie pogawędkę… będąc w dwóch różnych miejscach na mapie! Szepty słyszane na kilkadziesiąt metrów? No, dobry słuch ma John Cooper, nie ma co.
Mimimi Games przy pracy nad swoim najnowszym dziełem postanowiło postawić na ewolucję. Oczywiście wciąż jest sprawdzanie pola widzenia przeciwników, ciche eliminacje i zawleczenie w krzaki świeżo wykrwawionych przeciwników, odciąganie uwagi i tak dalej. Jednak tutaj mamy do czynienia z ciekawą nowością – strefami cywili. Są to miejsca, w których jest sporo postaci niezależnych, i nasi bohaterowie mogą się tam spokojnie poruszać, bez obaw że zostaną wykryci (żeby nie było, przeciwnicy też tam spacerują, siedzą, rozmawiają – po prostu nie zwracają na nas uwagi). I dopóki jesteśmy grzeczni lub eksterminujemy wrogów po cichu i z dala od innych oczu, nic się nie dzieje. Jeden strzał z pistoletu jednak wystarczy, by sprowadzić na siebie cały tabun przeciwników. I właśnie spacerując po strefie można podsłuchać kolejnych rozmów. NPC rozmawiają między sobą, co tylko dodaje klimatu rozgrywce, ale nie tylko. Natknąłem się na dyskusję, po której w moim dzienniku pojawił się wpis o kościelnym dzwonie. Gdy znalazłem kościół na mapie, faktycznie była możliwość wejścia na jego dach i zrzucenia dzwona prosto na głowy przeciwników. Oczywiście, gdybym nie wysłuchał tej rozmowy, ale doszedł do tamtego miejsca, pewnie i sam bym to zauważył. Najważniejsze jednak, że dzięki takim detalom można jeszcze lepiej wczuć się w klimat gry. Kolejna sprawa to Tryb porachunków. Pozwala on zatrzymać czas i zaplanować następną akcję naszych bohaterów. Dalej możemy po prostu puścić grę, poczekać, aż przeciwnicy przejdą w miejsce, które chcemy i nacisnąć Enter. Jest to bardzo dobre rozwiązanie dla tych, którzy lubią sobie na chwilę spauzować grę i zaplanować kolejny ruch. Dzięki temu też można dobrze wykorzystać umiejętności naszych postaci, by jak najefektywniej rozegrać misje.
Oprócz Johna Coopera w nierównej walce z dziesiątkami (a nawet i setkami) wrogów staną cztery postacie. Hektor – myśliwy, który nie rozstaje się ze swoją pułapką na niedźwiedzie, pieszczotliwie nazywaną Biancą, oraz toporem, którym potrafi rozłupać największych skurczybyków jacy staną mu na drodze. Kate, którą w jednej z misji… albo nie, nie będę pisał, jak się z nią poznamy, sami musicie to zobaczyć! W każdym razie Kate ma w zanadrzu m.in. perfumy, które trafiając cel, oślepiają przeciwnika na kilka chwil. Może też sprzedać kopa między nogi, co na jakiś czas sprawi, że będzie nieprzytomny, a my przemkniemy dalej, lub przebrać się, odwracając uwagę naszych wrogów. Jest też jegomość Szkot McCoy, który może uleczyć nasze rany, zastrzelić przeciwnika z dużej odległości czy rzucić fiolkę z gazem, która powali na jakiś czas niektórych przeciwników. Ostatnia jest tu Isabelle, kapłanka potrafiąca kontrolować umysły naszych przeciwników. I ta mieszanka postaci sprawia, że każde z czekających nas zadań można przejść na kilka sposobów. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, by skradać się i odwracać uwagę, po czym raz za razem przeciwnicy będą czuć nóż lub topór wbity w ciało. Z drugiej strony możemy po prostu bardziej polegać na naszych umiejętnościach strzelania i sprzedawać wrogom kule między oczy.
Czy to wszystko? Oczywiście, że nie. Gra pozwala nam bawić się jeszcze długo po tym, jak skończymy wątek fabularny. Wszystko dzięki wyzwaniom, które stawiają przed nami nowe cele. I tak poza standardowymi, takimi jak przejście misji w określonym czasie lub na wysokim poziomie trudności, mamy do czynienia z ciekawymi pokroju: nie wchodź w krzaki przez całą misję, zabij X przeciwników jednym wybuchem czy mój faworyt - pochowaj postać X w grobie. Podczas pierwszego przechodzenia jednej z misji nawet nie wpadłem na to, by tę postać po zabiciu wrzucić do grobu wykopanego za kościołem (gość wylądował w krzakach obok paru innych jemu podobnych). Swoją drogą, w grze jest 31 osób, których imiona odpowiadają tym ze studia Mimimi Games, i za ich eksterminację dostaniemy osiągnięcie na Steam (lub złoty pucharek na PS4). A po każdej z zaliczonych misji mamy powtórkę, która pokazuje nam na minimapie ruch wszystkich postaci, ilość save&load, a potem statystyki. Mała rzecz, a cieszy.
Odpowiadając na pytanie z pierwszego akapitu – czy warto było czekać 21 miesięcy na premierę
Desperados 3? I to jeszcze jak! Mimimi Games nie robiło na siłę rewolucji w gameplayu, a poprawiło to i owo. I chwała im za to. Gra jest dopracowana pod każdym względem, zadania przemyślane, poziom trudności wyważony dla każdej grupy odbiorców, a wyzwania dodatkowe sprawiają, że chętnie przejdę ją jeszcze raz…. Albo i dwa! I te możliwości pozbywania się przeciwników. Ja się zakochałem i mam swojego kandydata do Top 3 tego roku. Wam też polecam, bo to kawał świetnego kodu.
Więcej o samej grze możecie też posłuchać w najnowszym odcinku Kronicastowego Kącika Giereczkowego klikając w
TEN LINK
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h